„Początek Dobrej Nowiny o Jezusie Chrystusie, Synu Boga. Jak jest napisane u proroka Izajasza: Oto posyłam przed Tobą Mojego wysłannika, który Tobie przygotuje drogę. Głos wołającego na pustyni: Przygotujcie drogę Panu, prostujcie przed Nim ścieżki” (Mr 1,1-3).
Wydaje się, że wszystkie wiadomości w obecnym czasie, to złe wiadomości. Serwisy informacyjne nastawione są tylko na to, co się sprzedaje. Tragiczna prawda jest taka, że sprzedają się złe wiadomości. Średnia długość tzw. mediana wiadomości to 41 sekund, to za mało informacji, które pozwolą sformułować opinię na dany temat. To tylko wystarczająco dużo, aby przyciągnąć uwagę.
Polska noblistka Olga Tokarczuk powiada: „dzisiejsi ludzie „szklano-ekranu” są tylko takimi wiadomościami karmieni, jest to pewien psychologiczny syndrom”.
Potrzebujemy dobrych wiadomości… ale nie sześćdziesiąt sekund. Potrzebujemy dobrych wiadomości, które możemy przetrawić, które mogą wypełnić serce i umysł, mogą zmienić sposób myślenia, a tym samym sposób, w jaki żyjemy. Potrzebujemy dobrych wiadomości, które trwają dłużej niż usługa niedzielna. Potrzebujemy dobrych wiadomości, które trwają całe życie.
Przygotowujemy się na kolejny czas świąteczny. Myślę, że diametralnie inny niż w latach poprzednich. Czas pozbawiony tzw. świątecznej gorączki. Mimo wszystko potrzebujemy pewnego przygotowania do świątecznego czasu. Nie chodzi o przystrojoną choinkę, kolorowe światełka, produkty na świąteczny stół, prezenty, świąteczne kartki itp.
Jest jedna postać świąteczna, jakiej nigdy nie widziałem na świątecznej kartce. Czy kiedykolwiek otrzymaliście kartkę z życzeniami z Janem Chrzcicielem? Jan Chrzciciel i kartka z życzeniami „Wesołych Świąt” wydaje się niewłaściwą. Czy na pewno?
Ewangelista Marek rozpoczyna swoją ewangelię, koncentrując się na Janie. Nie ma chórów aniołów, zamiast tego zaczyna się opowieść o przyjściu Jezusa z prorokiem w tle. W ten sposób ewangelista Marek dodaje nową postać do dobrej nowiny o wcieleniu Chrystusa. Ewangelista Marek rozpoczyna od „wielkiego wybuchu”, wybuchu Dobrej Nowiny.
Niektórzy mówili o Janie, że był religijnym ekscentrykiem. Wydaje się, że nie pasuje do pasterzy i mędrców oraz innych postaci, które kojarzymy z historią narodzenia Jezusa. Był to jednak sługa Boży, który został namaszczony jako herold promujący misję Jezusa na ziemi. Wydaje się, że lepszej osoby nie było. Jan rozumiał Boży zamiar, by wstrząsnąć fundamentami religijnej stagnacji. Po 400 latach milczenia, Jan miał przywilej nacisnąć przycisk wielkiego wybuchu, wydarzenia otwierającego drogę do zbawienia.
Żyjemy w stanie oczekiwania, które niewątpliwie jest częścią życia, ale prowadzi też do pewnych napięć. Z utęsknieniem oczekujemy na koniec inflacji, wojny na Ukrainie. Przed narodzeniem Jezusa panowało napięcie oczekiwania na Mesjasza. Jan Chrzciciel przyszedł z otrzeźwiającym poselstwem, które można porównać do wielkiego ewangelizacyjnego wybuchu lub zobaczenia w lusterku wstecznym, samochodu z błyskającymi światłami policji, by się zatrzymać. Dopóki Jan Chrzciciel nie pojawił się na scenie ze swoim ostrzegawczym przesłaniem: „Przygotujcie drogę Panu, prostujcie przed Nim ścieżki”, myślę, że ludzie odczuwali dreszcze, gdy słyszeli te słowa wypowiedziane przez proroka Izajasza.
Dziś możemy mówić o oczekiwaniu, bo za kilka dni będziemy wspominać narodzenie Jezusa, a w naszym kraju ma ono bardzo bogatą tradycję, niestety często niemającą nic wspólnego z ewangelicznym przekazem. W myśl cytowanej zachęty zadaję sobie pytanie, czy przygotowujemy się lub już jesteśmy gotowi spotkać się z tym, który jest Mesjaszem, a narodził się jak każde dziecko i dać przed Bogiem odpowiedź, kim On jest dziś dla nas?
W przywołanym tekście spotykamy Jana Chrzciciela, który był zwykłym człowiekiem do niezwykłego zadania. Używając współczesnego porównania, Jan pojawił się jak James Bond lub służby BOR-u, przygotowujący teren dla wizyty np. prezydenta. Jego zadaniem było przygotować drogę rozpoczynającemu służbę publiczną Jezusowi. Jan był ostatnim z proroków Starego Testamentu i tylko On miał przywilej wejrzenia w to, co inni mogli widzieć z daleka, jak przez mgłę. Ciekawostką jest, że w przekazie ewangelicznym spotykamy Jana w tym samym miejscu, w tym samym ubraniu i z tym samym przesłaniem:
„Pokutujcie; albowiem się przybliżyło królestwo niebieskie”.
Jan nacisnął przycisk „pokutujcie, prostujcie, wyrównujcie” i był bardzo konsekwentny. Jan przyszedł powiedzieć wszystkim, że Jezus jest gałązką, która wyrasta z pnia Jessego. Jezus jest spełnieniem obietnicy Boga. Głównym celem jego posługi było ogłoszenie i przygotowanie drogi Mesjasza. Jan daje nam zupełnie inną listę rzeczy, które musimy zrobić, aby być gotowym na spotkanie z naszym Panem. Rzeczy, które mogą okazać się trudniejsze do zrobienia niż te zwyczajowe. Jego przesłanie było czymś więcej niż przedświąteczną rozgrzewką. Jego zadaniem było przygotowanie ludzi do spotkania z Synem Bożym, który miał rozpocząć swoją publiczną posługę, a nie tylko cieszyć się wieczorem kolęd.
Przypadł Janowi najtrudniejszy instrument w ewangelicznej orkiestrze, zagrać drugie skrzypce. Zwykle ludzi nie zadowala rola drugoplanowa. Właśnie dlatego nie znamy kaskaderów w filmach. Właśnie dlatego nie znamy rezerwowych muzyków w zespołach. Ludzie chcą być zauważani, ważni, nr 1.
W sytuacji Jana było inaczej. On wiedział, że miał ważną rolę, ale nie najważniejszą. On akceptował bycie drugim.
Zapomnij, jeśli myślisz, że świat potrzebuje usłyszeć i widzieć ciebie. Posłaniec nie jest ważniejszy niż wiadomość.
Jan Chrzciciel przebywał na pustyni. Nie miał wpływowych przyjaciół ani władzy politycznej. Nie zaczynał od rzeczy, które ludzie chcieli usłyszeć. Nie ograniczał swojego przesłania do mówienia o Bogu kochającym i akceptującym wszystkich. Nie motywował, jak sprawić, by nabożeństwa były ekscytujące, ciepłe i przyjazne, ponieważ złamał niemal każdą zasadę motywacyjną, aby być ludźmi sukcesu. Jan był świadomy świętości Boga i nienawiści do grzechu. Wiedział, że jesteśmy odpowiedzialni przed Bogiem za nasze czyny. Nie był zadowolony z powierzchownych rozwiązań. Przechodził prosto do rzeczy – pokutujcie!!! „Przynoście owoce godne opamiętania”. Odpowiedzi Jana były boleśnie praktyczne. Nie były to pobożne ogólniki.
Jeśli twoje serce nie jest w porządku przed Bogiem, musisz to naprawić, pokutować, opamiętać się, wyprostować co krzywe.
Do tłumów, które przychodziły, mówił: „Plemię żmijowe, kto wam podsunął myśl, że można uciec przed nadchodzącym gniewem?” Do celników: „Nie pobierajcie nic więcej ponad to, co wam się należy”. Do żołnierzy: „Nikomu nie dokuczajcie i niczego nie wymuszajcie. Niech wam wystarczy wasz żołd”. To jest prostowanie, krętych dróg życia.
Sceptyk woła: „Boże, jeśli jesteś tam w górze, to powiedz co mam czynić?”
Odpowiedź: „nakarm głodnego, podziel się z biednym, bądź sprawiedliwy”.
Sceptyk na to: „tak tylko testuję”.
Głos z góry: „Ja też tylko testuję”.
„Bóg nie słucha tego, co mówimy, ale szuka tego, co robimy”.
Dlaczego ludzie przychodzili słuchać tego proroka na pustyni? Jan dał im wizję, że Bóg zrobi wśród nich coś wyjątkowego. I zaapelował, aby się przygotowali. Jan wiedział, że ogłasza królewskie orędzie, że Bóg przychodzi do swego ludu. Przygotowuje nową rzeczywistość i chce nowych, zmienionych ludzi. Pokuta ma być sposobem na życie, a nie tylko jednorazowym wydarzeniem. Owoce pokuty nie były próbą uratowania się od naszych grzechów, ale konkretnym, praktycznym dowodem na to, że życie zostało dotknięte i poruszone miłosierdziem Bożym.
Jan zwracał uwagę, że jeśli pokuta jest prawdziwa, to wpłynie na sposób, w jaki żyjemy.
Jest coś nowego w wezwaniu Jana: „przybliżyło się królestwo niebieskie”. Jan proklamuje nową rzeczywistość. Możemy wybrać, by być częścią gotową albo nie.
Ludzie myślą, że pokutować, to znaczy – być smutnym. Owszem niektórzy są smutni, że dali się złapać na grzechu, ale nie, że grzech pozbawia ich Królestwa. Pokuta jest darem, w którym odnajdujemy Boże miłosierdzie. Jan, później Jezus wzywają do zresetowania życia i wrócenia do Boga, „…ponieważ królestwo nieba zbliżyło się”.
Czy przygotowujemy się lub już jesteśmy gotowi spotkać się z tym, którego narodzenie chcemy wspominać?
Poselstwo Jana przynosi nadzieję, byśmy wiedzieli i uwierzyli, że Bóg dał rozwiązanie. Jan proklamuje, że drzwi są otwarte dla każdego, kto chce otrzymać łaskę i przebaczenie.
Jan w pokucie i rozumieniu jej jest radykalny. Tak więc w codziennej szarości, marazmie, frustracji nie unikajmy Jana. On ciągle w tym samym miejscu mówi te same rzeczy – Jezus Chrystus jest tutaj!
Jan przygotowuje świat dla Chrystusa.
Celem Jana nie było udzielić informacji, ale sprowokować zmianę w życiu jego słuchaczy.
To już nie było „coś”, „kiedyś”, „pewnego dnia”, to było teraz! Cisza była bardzo długa, 400 lat, ale teraz, Bóg wszedł na scenę. Jan ma przywilej to ogłosić.
Niektórzy usiłują przedefiniować grzech, by nie ranić uczuć, zamiast wzywać do pokuty, do przyznania się, niektórzy powiedzą: „Jezus kocha ciebie i nie chce spowodować w tobie jakiejś traumy, sprawić, że będziesz smutny”.
Słowo Boga się nie zmienia. Możesz Biblię przeredagować, zmniejszyć, przepisać pomijając niewygodne teksty, zostawić tylko okładki, ale to nie ma znaczenia, Słowo Boga się nie zmienia.
Większość usprawiedliwia swój styl życia, usprawiedliwia myślenie i zachowanie. Jeśli zlekceważymy pokutę, jeśli zło akceptujemy, to nie denerwujmy się, kiedy nasze dzieci naśladują nas.
Jezus głosząc, nie pytał: „co myślisz”, ale wprost powiada, „to jest droga dla każdego – nawróćcie się”.
Pokuta to nie jest mandat od Boga, ale prezent, dar.
„Jeśli wyznajemy nasze grzechy, to Bóg, który jest wierny i sprawiedliwy, odpuści nam grzechy i oczyści nas z wszelkiej nieprawości” (1 Jan 1,9).
„Prawdziwe nawrócenie polega na tym, że człowiek dokonuje takiego zwrotu, że stoi stale przed Bogiem”.
Dla każdego z nas, Królestwo Boga jest teraz.
Naszą największą potrzebą było przebaczenie, Bóg wysłał nam Zbawiciela. Jego wspominamy.
Chrześcijaństwo nie jest czymś, co może zostać wybrane z bufetu religijnych opcji.
Ludzie myślą, że mogą wybrać: być chrześcijaninem, albo wybrać części, które lubią i zostawić te, których nie lubią, lub nie wybierać absolutnie niczego.
Stajesz się jednak chrześcijaninem, kiedy czegoś co Biblia nazywa „nawróceniem” doświadczasz.
Bóg buduje nowy świat. I ten nowy świat wymaga nowych ludzi.
Czy możesz odważyć się marzyć o świecie, w którym cały biznes odbywa się uczciwie?
Czy wyobrażasz sobie świat bez znęcania się, bez chciwości, bez wykorzystania innego?
„Każda dolina zostanie zasypana, każda góra i pagórek zostaną zrównane, kręte drogi będą wyprostowane, a nierówności wygładzone. Każdy człowiek zobaczy zbawienie Boga” (Łk 3.4-6).
W naszym świecie istnieje wiele nierówności. Jest wiele bólu, trudności i cierpienia, nie tylko w naszym świecie, ale w pobliżu miejsca, w którym żyjemy. Dlaczego jest tak, że nikt nie chce czytać wskazówek, instrukcji obsługi? Myślę, że każdy człowiek ma trochę w sobie z ducha MacGyver, niektórzy bardziej niż inni. Kiedy składasz jakiś mebel, nie potrzebujesz wskazówek? Dopóki żona nie zapyta: „po co został ten mały kawałek?”. Duchowi MacGayverowie przecież wiedzą!.
Moje życzenie:
aby świątecznym prezentem numer jeden było zmienione życie, wyprostowane, podniesione do godności chrześcijanina według woli Boga. Takie jest moje oczekiwanie wspominania narodzenia Jezusa.
TAKI JEST EFEKT WIELKIEGO WYBUCHU MIŁOŚCI BOGA.