„Naucz nas liczyć dni nasze, abyśmy zyskali mądre serce” (Ps 90,12).
Jest naszym przywilejem żegnać Stary Rok i oczekiwać Nowego. Zawsze w takiej chwili przebiegamy myślami przez dni, tygodnie, miesiące, które minęły, by uświadomić sobie, jak wiele Bóg darował nam swego błogosławieństwa. Każdy oceni na swój sposób mijający rok. Każdy z nas ma punkty odniesienia istotne dla niego osobiście.
Stajemy przed Bogiem, by dokonać pewnego bilansu minionych dni i poczynić plany na przyszłość. Kiedy rozpoczynaliśmy rok, stawialiśmy prognozy, pytania, jaki będzie? Możemy już podsumować i odpowiedzieć na to, co jeszcze 12 miesięcy temu było znakiem zapytania.
Dziennikarze czasem w ostatnich dniach zapytują; np. „jaki był najważniejszy dzień tego roku dla ciebie”.
Trudno jest wyróżniać jakiś dzień, ponieważ życie składa się z dni. Każdy z nich jest najważniejszy, każdy inny, ale ważny, istotny. Nie ma dni nieważnych, bo to tak jakbym chciał powiedzieć, w tym dniu nie będę żyć, bo nie jest ważny. Barwa i kolor roku są wyznaczone szarymi być może dniami, ale darowanymi od Boga. Mamy powód, by dziękować Bogu, bo wszystko, co mamy jest Bożą łaską, to nie jest przegrane życie, dopóki żyjemy, zawsze najlepsze jest przed nami.
Jest coś intrygującego w pisaniu nowej daty; rok, miesiąc, dzień.
Dobrze, że jest taki dzień po 365 dniach, w którym dokonujemy bilansu nagromadzonych faktów. Umowna zmiana roku, jaką przyjmujemy, jest też dla nas czasem rozrachunku z własnego życia przed Bogiem. Boże Słowo uczy nas, że Bóg ustanowił pory czasy i granice. Dlatego temu przemijaniu jesteśmy podporządkowani. Nie jesteśmy nie biblijni, akcentując zmianę, jak przełom roku.
Czas, w którym przyszło nam żyć, jest jednym z bardzo trudnych. Po 12 miesiącach możemy z pełną odpowiedzialnością powiedzieć; życie nadal płynie, jest w ciągłym ruchu, zmienia się. Szereg rzeczy odejdzie w zapomnienie, pojawią się nowe.
Patrząc w przeszłość, nie mamy na nią wpływu, możemy tylko ją zaakceptować. Rozliczamy się z zamierzeń i planów, ale już snujemy nowe plany, stawiamy sobie konkretne cele, marzymy. Dziecko może żyć beztrosko, ale nas już na to nie stać. Mamy więcej respektu dla przyszłości. Możemy tylko za psalmistą wznieść modlitwę:
„Naucz nas liczyć dni nasze, abyśmy zyskali mądre serce”.
Zacytowany werset jest bardzo zasadny dla nas, gdy stajemy przed przyszłością. Chcemy być przezorni i mądrzy. Zwykle po kilku dniach lub tygodniach Nowego Roku ze smutkiem stwierdzimy, że z naszych postanowień i obietnic tak bardzo trudno jest się wywiązać. Deklaracje, zachęty, jakie każdego roku stawiamy przed sobą, często spokojnie można następnego roku powtórzyć. Każdego roku ludzie postanawiają zrobić coś i wiedzą jak boli rozczarowanie.
Życie rozłożone jest na raty, nie wszystko dzieje się w jednym roku. Wszystko rozłożone jest na dni, tygodnie, miesiące. Myślę, że tak łatwiej będzie sprostać różnym deklaracjom, założeniom, gdy uświadomimy sobie, że nie wszystko na raz. Ustalmy priorytety i realizujmy nasze życie. Gdy będziemy w punktach granicznych jak zmiana roku, nie będziemy musieli być sfrustrowani, że zawiedliśmy. Wszystkiego nigdy nie osiągniemy i zawsze coś zostanie, czego nie zdążyliśmy. Żyjemy w świecie rozczarowania i jeśli nie uporamy się z tym, to jesteśmy skazani, by być jutro bardziej sfrustrowani niż dzisiaj.
„Naucz nas liczyć dni nasze, abyśmy zyskali mądre serce”.
Ważne w tym jest, byśmy posiedli Bożą mądrość, roztropność i dystans do przyszłości. Nie oznacza to namawiania do beztroski i niefrasobliwości. Są sprawy trudne i oglądając się wstecz, sprawiają ból, nie jest łatwo, ale masz jeszcze cel – przyszłość.
Nic nie pomogą życzenia noworoczne, nic nie pomogą wielkie plany na przyszłość, jeśli nie nauczymy się mądrego i racjonalnego korzystania z teraźniejszości.
W życiu chrześcijańskim ma obowiązywać – wysoka jakość, umiejętność liczenia dni i mądre serce dziś.
Każdego dnia Nowego Roku będziemy mieć chwile, które będą się nazywać „DZISIAJ”. Nauczmy się je liczyć, szanować, cenić.
Każde „dzisiaj” naznaczone Bożą obecnością na końcu roku będzie ciągle świeżym „dzisiaj”, a nie nostalgicznym „wczoraj” lub beznadziejnym „jutro”.
Naszą modlitwą będzie ciągle w nadchodzących dniach: „naucz nas Panie”.
Jeszcze nie było takiego roku, jak sięgam pamięcią, o którym mógłbym powiedzieć; nic się nie zdarzyło; bezbarwny, szary, nijaki. Każdy dzień był nowym doświadczeniem, nowym odkryciem Bożej miłości, troski, błogosławieństwa. Był to rok trudny, dramatyczny, stresujący, ale mimo wszystko rok Bożej dobroci.
„Rok uwieńczyłeś swoimi dobrami” (Ps 65,12).
Wystarczająco wiele jest za nami, by wiedzieć, że bez Boga niewiele znaczymy i nic dobrze nie wykonamy. Przed nami nowe wizje i nowe plany, przed nami czas, który podarował Bóg. W Bożych planach nie ma pośpiechu, ale jest konsekwencja. Dlatego dla mnie nadal istotne będzie studiowanie Jego Słowa, rozpoznawanie Jego scenariusza dla mojego życia.
Nie oczekuję, że będzie to rok sielski, anielski, ale wszystko, co przede mną poprzedzone będzie Bożą obecnością. Nie będę musiał pytać szklanej kuli, astrologa ani komputerowej wróżki, czy jutro warto jeszcze żyć.
Nie pozwalajmy, by przyszłość definiowała tylko rozczarowująca przeszłość. Trzymaj się Bożej nadziei. Wierzę, że Bóg utrzymuje nadzieję przy życiu w nas. Miejmy nadzieję i odświeżajmy relację z Jezusem.
Wierzę, że będzie to rok, w którym Bóg wyraźnie umieści swoje Słowo w centrum naszego życia, a obecność Ducha Św. uczyni ogniem zamkniętym w nas.