Bóg jest drobiazgowy

Bóg jest drobiazgowy

(…) powinniście zewlec z siebie swoją starą, zepsutą naturę, czyli dawnego człowieka, który jest przesiąknięty sposobem myślenia świata oraz wypełniony zwodniczymi żądzami prowadzącymi do wiecznej zagłady, i pozwolić, aby Duch Boży przemieniał wasz sposób myślenia na nowy, gdyż tylko tak zdołacie oblec się w nową naturę, czyli w nowego człowieka, który w sprawiedliwości, świętości i prawdzie został powołany do Życia według zamysłu Boga” (Ef 4,20-24). (Przekład Dynamiczny).

W pewnej gazecie ukazała się przed laty informacja, gdy Titanic zatonął: „zginął znany milioner w katastrofie Titanica i drobnymi literkami oraz ok. 1500 osób też”. Ktoś był znanym milionerem i utonęły pieniądze razem z nim. Jednak każde życie ludzkie jest ważne.

Zacytowane wersety mówią prawdę o naszym życiu, które możemy nazwać starym lub nowym.

Czy musimy mieć jakąś refleksję? Jakiś stosunek do tego starego człowieka? Tak, ponieważ Ap. Paweł powiada, że to stare życie doprowadziło ludzi do śmierci.

Byliście umarli wskutek waszych występków i grzechów, w których niegdyś żyliście, postępując według zasad tego świata” (Ef 2,1-2).

Stary człowiek spowodował, że byliśmy lub jesteśmy w stanie śmierci. Nie wstanie choroby. Dla człowieka, który jest w stanie choroby, jest nadzieja, można go leczyć. Dla człowieka, który jest w depresji, można jeszcze przynieść jakąś pomoc i nadzieję, ale umarły, co możesz zrobić? Jaką możesz mu nieść pomoc? Możesz tylko usłużyć ostatnią posługą na cmentarzu. Martwego można tylko wzbudzić z martwych. Jest taka, możliwość jest taka nadzieja. O tym Ap. Paweł mówi. Nie jesteśmy pokaleczeni, tylko umarli. Cóż zatem znaczy jakiś drobny grzech zaniedbanie, nieposłuszeństwo wobec śmierci.

Czasami myślimy, że Bóg będzie bardzo wyrozumiały. Ach cóż, te nasze drobne grzechy. Edyta Geppert śpiewa piosenkę, w której powiada, „przecież nie będziesz Panie drobiazgowy”.

Próbujemy usprawiedliwiać swój grzech. Próbujemy powiedzieć, no przecież jeszcze nic złego nie uczyniłem. Boże Słowo powiada: grzech spowodował śmierć, a zapłatą za grzech jest śmierć.

Zapłatą bowiem za grzech jest śmierć, a darem łaski Boga życie wieczne w Chrystusie Jezusie, naszym Panu” (Rz 6,23).

Sytuacja człowieka w grzechu jest dramatyczna, jest umarły.

Nikodem, dostojnik żydowski, stwierdził, muszę w sprawie mojego życia zadać kilka niecierpiących zwłoki, pytań Jezusowi. Nikodem miał rozterki, to nie pozwoliło mu spać. Poszedł w nocy do Jezusa. Rozmowa potoczyła się w kierunku, jakiego się nie spodziewał.

Bywa tak z nami. Gdy mówimy o wierze, o chrześcijaństwie, o naszym duchowym życiu, często unikamy tematów ważnych, sprowadzamy naszą rozmowę do ogólników, do jakichś banałów, ale nie dotykamy sedna.

Jest stan, w którym jesteśmy „starym człowiekiem”. Człowiekiem, który nie pasuje do nas? Nie powinien nam towarzyszyć.

Jezus powiada, co odrzucić, co zdjąć, czego się pozbyć? Brzmi to bardzo poważnie. Nie lubimy, gdy ktoś nam wprost powiada, co należy zrobić. Czy Bóg naprawdę jest dla ciebie Zbawicielem, Królem, Panem? Jakie ma znaczenie jego ofiara, krzyż Golgoty. Jego śmierć dla wszystkich, czy dla mnie? Stary człowiek, czy nowy?

Ap. Paweł powiada czym charakteryzuje się ten stary człowiek. Jego życiu towarzyszy kłamstwo, gniew, kradzież, nieprzyzwoite słowa, gorycz, zapalczywość, krzyk, złorzeczenie, rozpusta, nieczystość moralna, chciwość, nieprzyzwoite żarty, tylko do końca tego rozdziału tyle rzeczy jest wymienionych. Lista jest porażająca.

Nie sądzimy, że nie ma to znaczenia, że Pan nie będzie przecież taki drobiazgowy?

Niech nikt was nie zwodzi próżnymi słowami, gdyż właśnie z ich powodu gniew Boży przychodzi na synów buntu” (Ef 5,6).

Nikodem usłyszał wprost albo się narodzisz na nowo, albo ciągle będziesz starym człowiekiem, w starym życiu, w starych nawykach, w starym przyzwyczajeniu.

Każdy z nas ma tę świadomość, że jesteśmy niedoskonali, że wiele grzechów popełniamy. Często popełnialiśmy błąd próbując naprawić własne życie sami. Musi przyjść taki moment, kiedy stajemy bezradnie rozkładając ręce. Dalej nie mogę, nic już dalej nie zrobię.

Stary dylemat – stary człowiek.

Ap. Paweł powiada odrzućcie starego człowieka z jego starym stylem życia i nie ubierajcie się w niego ponownie. Stary garnitur czasami trzeba odłożyć i nie zakładaj go przy lada okazji. On nie pasuje do naszej konstrukcji, a tą konstrukcją jest życie z Bogiem. Jeśli stary człowiek ma żyć, musi być z martwych wzbudzony i bez tego czegoś, co Jezus nazywa nawróceniem, a ap. Paweł nazywa odnowieniem, nie możemy marzyć o życiu wiecznym, o Królestwie Bożym. Nie jest też prawdą, że wystarczy przeżyć jakoś życie na tej ziemi.

Zacheusz miał pragnienie, by zobaczyć Jezusa i znalazł sposób, by to zrealizować. Myślę, że można tak powiedzieć, jeśli nie możesz spotkać Jezusa, to znajdź takie miejsce, gdzie on spotka ciebie. Miejscem, w którym Jezus spotyka nas jest zbór, jest społeczność, lektura Słowa Bożego.

Jest Boże rozwiązanie. Bóg ma plan dla naszego życia, by oblec nas w nowego człowieka.

Augustyn powiedział: „Bóg tak nas kocha, jakby nie miał nikogo innego do kochania, tylko nas. Tak jakbyśmy tylko my istnieli na ziemi, jakbym tylko ja jeden istniał on tak mnie kocha. Jakby nie mógł podzielić tej miłości na innych ludzi i każdego jednakowo, każdego z taką samą mocą, z taką samą siłą, z taką samą miłością. I nie ma nic ważniejszego w naszym życiu. Przed tym najpierw jak Jezus Chrystus”.

Chrześcijaństwo nakłada inny sposób myślenia, inny sposób bycia, nowe życie. Apostoł Paweł powiada: obleczcie się w nowego człowieka, życie o nowej jakości. Życie z nowymi motywacjami, życie innych celów. Normą naszego postępowania musi być Boże Słowo.

Apostoł Paweł powiada. Modlę się też, aby wasze postępowanie było miłe Panu, byście coraz lepiej poznawali Boga.

Moim pragnieniem jest poznawać Boga coraz lepiej, każdego dnia poznawać go lepiej, poznawać go w działaniu poprzez Ducha Świętego, poznawać go w działaniu przez dary Ducha Świętego, poznawać Go jako tego, który uzdrawia, poznać Go jako tego, który rozwiązuje problemy, który postawił straż naszemu życiu. Poznać Go jako tego, który postawi straż zaniepokojonym rodzinom, gdy one się zaczynają rozpadać, gdy ktoś jest zagrożony niech Bóg postawi swoją straż w naszym życiu.

Świadectwo Pawła zaczyna się pesymistycznie – stary człowiek, ale kończy się optymistycznie, kończy się nadzieją, kończy się wielkim hymnem triumfu Bożego zwycięstwa.

Obleczcie się w nowego człowieka.

Zaczęło się wszystko mową o śmierci. Nie jako epitafium dla starego człowieka. Jezus Chrystus z martwych powstał, masz być nowym człowiekiem. Tak jest On drobiazgowy.

Błogosławione oczekiwanie

Błogosławione oczekiwanie

Ujrzawszy to Piotr, odezwał się do ludu: Mężowie izraelscy, dlaczego się temu dziwicie i dlaczego się nam tak uważnie przypatrujecie, jakbyśmy to własną mocą albo pobożnością sprawili, że on chodzi? Bóg Abrahama i Izaaka i Jakuba, Bóg ojców naszych, uwielbił Syna swego, Jezusa […]” (Dz 3,12-13).

Każdy z nas wie, co znaczy czekać. Kierowcy wiedzą, co znaczy czekać, kiedy ulica została zwężona z dwóch pasów ruchu do jednego.

Kobieta i jej rodzina wie, co znaczy czekać na narodziny dziecka.

Dziecko czeka na święta, bo spodziewa się otrzymać prezenty.

Czekamy obok łóżka chorego, kochanego, jedynego, z nadzieją – poprawy, wyzdrowienia, cudu albo oczekujemy miłosiernego końca.

Każdy z nas wie, co znaczy czekać.

Przed nami doskonale znana historia człowieka chromego. Wydaje się, że jesteśmy z nią oswojeni, a chromy, to nasz dobry znajomy. Można by powiedzieć, że już wiele razy mijaliśmy go, czytając Dzieje Apostolskie. Wrósł w koloryt świątyni, a mijającym trudno było wyobrazić sobie, by zabrakło go w tym krajobrazie. On też czekał i nie dlatego, by włączyć się do ruchu zdążających na modlitwę.

On zaś spojrzał na nich uważnie, spodziewając się, że od nich coś otrzyma” (Dz 3,5).

Czekał, może już nie tak niecierpliwie, jak dziecko, czy tak nerwowo, jak kierowcy, by włączyć się do ruchu. Przywykł do spojrzeń mijających, mijający do jego proszącego gestu. Może już przestał liczyć czas, który mijał, od kiedy zaczął zajmować to miejsce przy bramie.

Dzień był taki jak wszystkie inne, ale nie wszyscy tacy sami ludzie. Wielu z nich rozpoznawał i tych dwóch co się zbliżali, też już znał. Nie pierwszy raz tędy szli, ale w końcu zatrzymali się przy nim. Nie wiedział tylko, że to nie byli ci sami, których może rozpoznawał. Ciała te same, ale wewnątrz dokonała się rewolucja.

Powoli nadzieja gdzieś odeszła, ale pozostało trudne życie.

Czy możemy wyobrazić sobie, że Bóg też czekał?

Bóg ma swój czas i wyciął chromego z tego pejzażu świątynnej bramy – uzdrowił go. Wyobrażam sobie, że wielu przechodzących, przyzwyczajonych do widoku żebrzącego, nawet nie zauważyło jego braku.

Zdarza się, że przyzwyczajeni nie zauważamy zmian. Jesteśmy zaskoczeni – przecież tu był…. i konsternacja, zdziwienie, że nie zauważyliśmy. Ludzie zauważyli dopiero coś w świątyni, że mówiąc kolokwialnie, ktoś rozrabia w niej.

zerwawszy się, stanął i chodził, i wszedł z nimi do świątyni, przechadzając się i podskakując, i chwaląc Boga” (w.8).

Ludzie byli chyba zszokowani tym wydarzeniem. Ap. Piotr poczuł się w obowiązku skomentować zdarzenie. Cudowność wydarzenia nie podlegała dyskusji, ale ważne było powiedzieć kto za tym stoi: Bóg czy człowiek? Z perspektywy nas czytających, odpowiedź jest oczywista. Czy na pewno?

Mężowie izraelscy, dlaczego się temu dziwicie i dlaczego się nam tak uważnie przypatrujecie, jakbyśmy to własną mocą albo pobożnością sprawili, że on chodzi?”

Współcześni chrześcijanie też już nauczyli się jak stosować chwyty marketingowe. Wiele zaproszeń na konferencje, folderów, tak reklamuje mówców, kaznodziei, że wprost anioł z nieba będzie usługiwać. I biegną do nich ludzie, spodziewając się, że mocą i pobożnością oni sprawią cud.

Piotr nie tylko mówił o cudowności zdarzenia, ale o najważniejszej sprawie życia. Dla byłego chromego perspektywą była śmierć. Dla Piotra śmierć była wstępem do poselstwa o życiu w Jezusie Chrystusie.

Śmierć jeszcze nie jest pełnym ewangelicznym zwiastowaniem, ale zmartwychwstanie.

Wszędzie gdzie uczniowie pojawiali się, zwiastowali Jezusa Zmartwychwstałego, mówiąc:

czego my świadkami jesteśmy”.

Wierzymy w uzdrowienie płynące od Boga i na Jego warunkach, ale ponad cudami jest poselstwo:

Przeto opamiętajcie i nawróćcie się, aby były zgładzone grzechy wasze,”

Jasne i klarowne poselstwo daje jasne i klarowne nawrócenia. Pokuta i wyznanie jest bramą do wieczności. Przygłaskanie tego czymkolwiek, jest obiecywaniem kolorowej bańki mydlanej.

Dziś trudno znaleźć człowieka, który nie miałby problemów zdrowotnych. W naszym wyznaniu wiary jasno deklarujemy:

Wierzymy w uzdrowienie chorych jako znak łaski i mocy Bożej.

Praktyką wynikającą z przywileju modlitwy jest wiara w uzdrowienie ciała przez modlitwę wiary, wspieraną nałożeniem rąk lub namaszczeniem olejem ku uzdrowieniu.

Co jednak mamy do zaoferowania, nawet jeśli nie nastąpi cud w sposób spektakularny. Jest Boże zapewnienie, które zwróciło moją uwagę w tym płomiennym kazaniu Ap. Piotra:

Przez wiarę w imię jego wzmocniło jego imię tego, którego widzicie i znacie, wiara zaś przez niego wzbudzona dała mu zupełne zdrowie na oczach was wszystkich” (gr. pełną sprawność).

Kiedy przychodzimy do Boga w prośbie o uzdrowienie, dotknięcie, ulgę, to dzieją się dwie rzeczy i w to wierzę.

Doświadczamy wzmocnienia.

Gdy modlimy się razem o dotkniecie, cud, to nasze ciało doświadcza posilenia, łatwiej znieść ból, jakoś lżej przejść przez doświadczenie. Lżej nam jest nieść krzyż doświadczenia.

Krzyże w życiu pełnią podobną funkcję jak krzyżyki w muzyce: podwyższają” (Ludwig van Beethoven).

Wiara wzbudzona

Doświadczenie prowadzi nas do pogłębienia naszej wiary, do analizy; ufam Bogu czy sobie? Człowiekowi, czy Bożemu Synowi? Wiara doznaje pobudzenia, prowadzi do refleksji, budzi uśpione, znieczulone sumienie i bywa, że osiąga cel – życie wieczne, jeśli jej na to pozwolimy.

Ludzie wierzą, a jednak umierają, mógłby ktoś powiedzieć, to jak to jest?

Nie możemy zapominać, że Bóg zaplanował śmierć, do czasu powtórnego przyjścia, jako zasadę rozstania z naszym ciałem. Bóg wybiera sposób i okoliczności, w jakich do nas przychodzi.

Czy zatem nie mielibyśmy modlić się o uzdrowienie? Byłoby właśnie dowodem naszej niewiary pominięcie Boga w kwestii naszego uzdrowienia. My mamy zawierzyć Bogu. Mamy oczekiwać zawsze cudów, ale nie oznacza to, że za każdym razem tak bywa. Dlaczego? Byśmy nie myśleli, że to od nas zależy. Jak się coś stanie, istnieje pokusa, by powiedzieć; pościłem, modliłem się, no i się stało. Jak się nie stało, to wina jest po stronie tego, kto potrzebował uzdrowienia.

Niestety żyjemy w czasach niecierpliwości. Chcemy już, natychmiast, teraz. Takie przesłanie kierują reklamy: bez dokumentów, bez prowizji, bez problemów, ale tylko w reklamie. To, co na bilbordzie nie jest tym samym co w banku.

Życie instant.

Reklama, że wszyscy spotkamy się w niebie, jest fałszywa.

Co dziś potrzebuje uzdrowienia w Twoim życiu? Ciało, dusza, relacje, małżeństwo?

Bądźcie trzeźwi, czuwajcie! Przeciwnik wasz, diabeł, chodzi wokoło jak lew ryczący, szukając kogo by pochłonąć” (1Ptr 5,8).

Kościół Jezusa Chrystusa doświadcza wielkiego gniewu diabła. On wie, że ma niewiele czasu i dlatego za wszelką cenę chce pochłonąć jak najwięcej też Bożych dzieci.

Tragedie szerzące się dzisiaj w rodzinach są wprost niewiarygodne. Rozwścieczony diabeł dokonuje w rodzinach totalnego spustoszenia i nie spocznie, dopóki nie pochłonie ostatniej rodziny. Demoniczna dewastacja przybiera różne formy: rozwody, bunt dzieci itp. Rezultat jest zawsze ten sam: szczęśliwa niegdyś rodzina zostaje rozdarta i pochłonięta. Zobaczcie, dziś nie tylko ciało potrzebuje uzdrowienia, ale rodziny, przyszłość ich, skrzywdzone dzieci, bite żony. Opamiętajcie się albo wylądujecie w sądzie.

Czasem przychodzi taki moment, gdy jakaś sytuacja życiowa przerasta ludzkie możliwości. Nie pomaga żadna ludzka rada, żaden lekarz, żadne lekarstwo. Nie ma wyjścia albo stanie się cud, albo nastąpi katastrofa. W takich momentach jedyną nadzieją jest uchwycenie się Jezusa. Ktoś z członków rodziny musi zwrócić się do Jezusa całym sercem i zacząć wzywać Jego imienia. Nie ważne, kto to jest – ojciec, matka czy dziecko.

Nie spocznę, dopóki nie usłyszę Jego głosu, bo znaleźliśmy się poza granicą nadziei. Teraz liczę już tylko na cud”.

Smutne jest to, jeśli wierzący odchodzi, zanim usłyszy jakiekolwiek słowo od Jezusa.

Może wzdychacie z ulgą, myśląc: „Chwała Bogu, że to nie dotknęło mojego życia, naszej rodziny. Może nie płoną gorliwością dla Jezusa, ale przynajmniej są porządnymi ludźmi”.

Jednak letniość jest stanem równie okropnym co chaos w rodzinie. Jezus ostrzegał:

A tak, żeś letni, a nie gorący ani zimny, wypluję cię z ust moich” (Obj 3,16).

Jezus nie zwracał się do niewierzących. Mówił o letnich chrześcijanach należących do Jego kościoła (zob. Obj 2-3).

Diabłu udało się wprowadzić zamieszanie w sprawie piekła, złagodzić jego znaczenie, a nawet przekonać, że ono nie istnieje, ale on był zawsze kłamcą. Jeśli nie przylgniesz całym sercem do Jezusa, będziesz dryfować ku niebezpieczeństwu. Wstań i przyjdź do Boga, doświadczysz wzmocnienia, albo zginiesz. Chromy miał wybór naiwnie prosty.

Proste rzeczy wydają się naiwne, oczekiwanie zostało nagrodzone.

Scyzoryk czy Miecz

Scyzoryk czy Miecz

Całe Pismo jest natchnione przez Boga i pożyteczne do nauczania, przekonywania, upominania, do wychowywania w sprawiedliwości” (2 Tym 3,16).

Wiara chrześcijańska opiera zbawienie wyłącznie na osobistej wierze w Jezusie, a Biblia stała się jedynym autorytetem dla chrześcijańskiej wiary i sposobu życia. Nazywamy Biblię „Słowem Bożym”, gdyż wierzymy, że Bóg mówi do nas poprzez jej stronice. Wierzyć Słowu znaczy wierzyć Bogu. Odrzucić Słowo to, to samo, co nazwać Boga kłamcą.

Prawdziwość chrześcijaństwa leży w autorytecie Biblii.

Przez natchnienie rozumiemy to, że Bóg współdziałał z autorami, uwzględniając ich styl, osobowość, indywidualizm każdego z nich, prowadząc pisarzy, by nic przeciwnego Bożym celom nie zostało dodane, ani też, by nic nie zostało pominięte.

Jedną z najbardziej uderzających wskazówek natchnienia Biblii jest fakt, że pisarze ci musieli wierzyć w wiele fałszywych i dość niemądrych, z naszej oczywiście perspektywy, rzeczy. Nieobecność w Biblii baśni można wyjaśnić jedynie w oparciu o Boże natchnienie. Biblijne natchnienie obejmuje przekazanie nowej prawdy, która wcześniej nikomu nie była znana.

Jednym z najbardziej intrygujących aspektów Biblii jest to, że nigdzie nie przytacza ona argumentów na istnienie Boga. Od pierwszych słów Księgi Rodzaju („Na początku stworzył Bóg niebo i ziemię”) aż do końcowych słów Objawienia Jana, wszędzie po prostu stwierdza, że Bóg jest.

Jezus nie zwracał uwagi na to, czy Jego nauczanie zostanie precyzyjnie, słowo w słowo, zapisane? O ile wiemy, uczniowie nie zapisali nic przez cały okres życia i służby Jezusa. Jednakże obiecał, że po Jego śmierci zostanie zesłany Duch Święty, który wprowadzi ich we wszelką prawdę i przypomni im wszystko, czego On nauczał. Jezus nigdy nie wątpił, że Duch Święty będzie całkowicie w stanie zapewnić odtworzenie i zapisanie przez uczniów jego nauki. Nic istotnego nie będzie pominięte. Nic niewłaściwego dodane.

Dział opieki społecznej wysłał list do zmarłej osoby: „Twoje talony na żywność zostały wstrzymane, ponieważ otrzymaliśmy zawiadomienie, że umarłeś. Niech ciebie Bóg błogosławi. Możesz ponownie złożyć podanie, jeśli nastąpi zmiana w twoich okolicznościach”.

Jest to nieefektywna komunikacja. Jednakże nigdy nie musimy martwić się nieefektywną komunikacją w Biblii. Słowo Boże jest zawsze efektywne i wykonuje określony cel.

Bóg chce, by człowiek znał właściwe rzeczy. Biblia przedstawia jak żyć:

Objawiła się bowiem łaska Boża, zbawienna dla wszystkich ludzi. Poucza nas ona, abyśmy wyrzekli się bezbożności oraz świeckich żądz i żyli w obecnym wieku rozsądnie, sprawiedliwie i pobożnie. Wzywa nas również do czekania na spełnienie się cudownej nadziei i objawienie się chwały naszego wielkiego Boga i Zbawcy, Jezusa Chrystusa” (Tyt 2.12-13).

Wielu ludzi widzi Słowo Boże jak stół szwedzki, wybierają tylko to, co chcą, co im odpowiada, ignorują resztę, jak gdyby to nie miało znaczenia.

Ta księga powstrzymuje cię od grzechu albo grzechy będą powstrzymywały cię od tej księgi!

Słowo Boże pełni następujące funkcje: nauczania, przekonywania, upominania, wychowywania.

Nauczanie pokazuje, co ma rację. Upominanie co jest niewłaściwe. Przekonywanie pokazuje jak zastosować je dobrze. Wychowywanie pokazuje jak pozostać prawym.

Kiedy rodzice wychowują dzieci, budują standardy. Właśnie to Biblia czyni w nas. Szkoli nas od niemowlęcego chrześcijanina, do stabilnego zwolennika Chrystusa. Niektórzy pozostają na etapie niemowlęctwa w Chrystusie. Zadowoleni są z biletu do nieba i nie planują wzrastania z wyjątkiem tego, co dostają w niedzielę.

Biblia potwierdza Bóstwo Chrystusa.

te zaś są spisane, abyście wierzyli, że Jezus jest Chrystusem, Synem Boga, i abyście wierząc mieli żywot w imieniu jego” (Jan 20.31).

Słowo Boga zostało dane, by udowodnić, że Jezus był prawdziwym zbawicielem świata

Badacie Pisma, bo sądzicie, że macie w nich żywot wieczny; a one składają świadectwo o mnie” (Jan 5.39).

Niektórzy proklamują, że są chrześcijanami, wątpi w absolutną prawdomówność Biblii. Historyczne chrześcijaństwo jest oparte na Biblii. Mottem protestanckiej Reformacji było Sola Scriptura — tylko Pismo Święte i to powinno nadal być nasze motto.

Wielu wierzy, że opinie innych albo ich własne są bardziej godne zaufania niż Biblia. „Myślę, że to jest w ten sposób…”, „moja opinia jest….”, „mój profesor powiedział…”, „przeczytałem w czasopiśmie …”.

Zawsze cytujemy jakąś osobę, jakąś sztuczną władzę, kiedy powinniśmy znać Słowo Boga i cytować Boga!

Ktoś zasugerował, że epitafium żony Lota brzmiało: Bóg mówi poważnie!

Biblia jest unikalna.

Nie jest tak, że jakieś sekcje Biblii są Słowem Boga, a inne sekcje nie są. Biblia to jest Słowo Boże. Nieznajomość tego nie jest żadnym usprawiedliwieniem.

„Większość ludzi jest zniechęcona przez te fragmenty Pisma Świętego, których oni nie rozumieją, ale fragmenty, które przeszkadzają mnie najbardziej to, te, które rozumiem”.

Biblia nie jest tylko księgą „nie rób”, ale to jest przede wszystkim księga „zrób.”

Życie bez biblijnej nadziei byłoby kompletną katastrofą.

Pismo Święte jest nieomylnym, prawdziwym świadkiem Boga. Musimy przyjąć z tego powodu, Pismo Święte jest skończone i na zawsze wiążące. Żadne słowo człowieka albo religijna instytucja nie jest porównywalne z jego mocą.

W księdze Jeremiasza czytamy intrygującą historię o królu, który nie lubił tego, co Bóg miał mu do powiedzenia. Był to Jehojakim. Zamówił skrybę, by przeczytał proroctwo w jego obecności. Gdy 3 lub 4 kolumny zwoju zostały przeczytane, król brał nóż, odcinał ten fragment i rzucał w ogień. Jehojakim zrobił to z całym zwojem.

Gdy tylko Jehudi przeczytał trzy czy cztery kolumny, król odciął je nożem pisarskim i wrzucał w ogień płonący na palenisku, aż cały zwój spłonął w ogniu paleniska. Ale nie przerazili się i nie rozdarli szat ani król, ani jego słudzy, którzy słyszeli wszystkie te słowa” (Jer 36.23).

Część ludzi była zupełnie niewzruszona słowem, które usłyszeli. Lud otrzymywał ostrzeżenie, nadchodziło chaldejskie zagrożenie, niewola babilońska. Izraelici słuchali tego i wracali do swoich domów, swojej pracy myśląc: „czy będzie aż tak źle? Nasi przywódcy znajdą jakieś rozwiązanie. Nie ma sensu zaprzątać sobie tym głowy”. Słowo Boga wchodziło jednym uchem, a wychodziło drugim.

Zawsze znajdą się ludzie wymachujący scyzorykami.

Są gotowi odciąć Słowo Boże, zignorować je, by zagłuszyć swoje sumienie. Ludzie robią dokładnie tę samą rzecz wobec Słowa Bożego ich własnymi scyzorykami.

Thomas Jefferson utworzył w taki sam sposób własną Biblię, używając podobnej technikę. Jefferson nadał tytuł temu produktowi: „Życie i morały Jezusa z Nazaretu”. Pozostawił tylko te fragmenty ewangelii, które jemu się podobały.

W 1990 r., około 150 religijnych uczonych zrobiło tę samą rzecz. Spotkali się i zagłosowali nad wierszami w Ewangeliach, czy te wiersze mówią o prawdziwych wydarzeniach (w porównaniu do historii). Uznali, że Biblia jest sztucznym dokumentem wypełnionym błędami i wymyślonymi historiami.

Dzisiaj można spotkać tego typu wierzących. Uzależnieni od pobłażliwego stylu życia obecnego wieku. Drwią ze starej pobożności, powiadając: „stare style” nie są wystarczająco współczesne. W istocie chwycili noże pisarskie i wycięli to, co duchowe. Utracili bojaźń Bożą.

„Wielkie zwiastowanie nie wynika z wielkości kaznodziei, lecz z wielkości Słowa Bożego odpowiadającego na pytania o życiu”.

Jeżeli kierowca nie może odróżnić koloru zielonego od czerwonego, to nie ma prawa być kierowcą. Tak i kaznodzieja, jeżeli nie potrafi odróżnić czystego od nieczystego i świętego od nie świętego, to nie ma prawa być kaznodzieją.

Głośmy czyste Słowo Pana, nie pod publiczkę i miejmy odwagę nawet przywódcom i liderom powiedzieć prawdę, jeśli się mylą lub wyszli z ram Biblii.

Pytanie: co Biblia może zrobić w naszym życiem dzisiaj? Odpowiedź jest właściwie prosta.

Tak jak ludzie stworzyli wzorzec metra, tak Bóg dał wzorzec życia w Biblii.

Jeśli nie czytasz Biblii, nie ma to znaczenia, by zrobić coś z twoim życiem. Jeśli czytasz Biblię, twoje życie zmieni się zdecydowanie.

Wierzę, że wiedza Biblii bez kursu college’u jest wartościowsza niż kurs college’u bez wiedzy Biblii” / Phelps Lyon William/.

Weźcie też przyłbicę zbawienia i miecz Ducha, którym jest Słowo Boże” (Ef 6,17).

Co z tą wiarą?

Co z tą wiarą?

A wiara jest pewnością tego, czego się spodziewamy, przeświadczeniem o tym, czego nie widzimy” (Hbr 11,1).

Tak brzmi nowotestamentowa definicja wiary.

Żyjemy w świecie, w którym musimy komuś wierzyć, zaufać. Wiara chrześcijan jest wiarą ludzi, którzy chodzą do kościoła, uwielbiają Boga i proszą Go, by im błogosławił. Żadne inne pokolenie nie koncentrowało się tak na wierze, jak nasze.

Wiara nie jest zgodą umysłu na abstrakcyjne prawdy. Jednak to, co niektórzy uważają za wiarę, w ogóle nią nie jest. Dlatego moje pytanie: „co z tą wiarą?”

Wiara rodzi się ze społeczności z Chrystusem.

Wiara jest pierwszą częścią zaufania. Jest przekonaniem, że pewne rzeczy są prawdziwe. Są jednak sytuacje, które powodują, że obgryzamy paznokcie i jesteśmy sfrustrowani. Wierzyć nie wierzyć?

Bez wiary nie moglibyśmy żyć, bo cóż byłoby to za życie, gdyby nie można było nikomu zaufać, wierzyć.

Wiara nie polega na uznawaniu pewnej nauki, lecz na osobistym stosunku do Jezusa Chrystusa. Tego nie da się wymyślić.

6 „Bez wiary zaś nie można podobać się Bogu; kto bowiem przystępuje do Boga, musi uwierzyć, że On istnieje i że nagradza tych, którzy go szukają”.

Wielu ludzi sądzi, że jeśli wiem o narodzeniu Jezusa, o cudach i znakach z trzyletniej działalności, o śmierci i zmartwychwstaniu, wniebowstąpieniu i zesłaniu Ducha Św., to znaczy, że jestem człowiekiem wierzącym.

Nie można uważać się za wierzącego, tylko dlatego, że wiem, co jest napisane w Biblii. Jakub pisze: „demony również wierzą i drżą…” (2.19). Jest to mylenie wiary z wiedzą.

Wiara nie ma nic wspólnego z tradycją i z tym, co myślimy o czynach Jezusa. Poruszamy się między wiarą i niewiarą, wątpliwością i zapewnieniem, nadzieją i rozpaczą, niezdecydowaniem i pragnieniem serca. Kiedy przychodzimy do Jezusa, najpierw musimy wierzyć, a nie rozumieć, rozumienie przyjdzie, gdy uwierzymy.

Jeśli idziemy do lekarza, musimy wierzyć, że on może pomóc. Jeśli nie, nigdy nie pójdziemy pierwsi. Zanim wykonamy krok do windy, wierzymy, że ona utrzyma nas i nie runie w dół. Jeśli nie, idziemy schodami i też musimy wierzyć, że są stabilne.

Wiara w Boga nie jest tylko uznawaniem, że Bóg istnieje.

Wiara wie, dlaczego wierzy w Boga, nie tylko na podstawie lektury Biblii, ale też z doświadczenia.

Wiara rozwija się, kiedy jest testowana.

Nie rozwijamy naszej wiary tylko przez błogosławione podgrzewanie jej w kościele. Każdego dnia mamy okazję budowania wiary. Każdy dzień jest Bożą okazją. Bóg chce nam pomóc wzrosnąć. Przez wiarę, niewidzialne – staje się widzialne, nieuchwytne i nieosiągalne, rzeczywiste, dalekie staje się bliskim, wieczne cenniejsze nad wszystko.

Wiary nie odbiera się wraz z wychowaniem ani przejmuje w spadku, ona jest osobistą. My nie mamy udowadniać naszej wiary w Boga, ale mamy ją wyznawać, świadczyć o Nim.

Jaka jest wiara?

Wiara porusza się między wiarą i niewiarą, wątpliwością i zapewnieniem, nadzieją i rozpaczą i niezdecydowaniem i oczekiwaniem. Wierzymy, modlimy się i mamy nadzieję, pokładamy ufność i czekamy na odpowiedź. Czekamy na pewność jak na błyskawicę z nieba, ale często pewność nie przychodzi. Rozumiemy, że Bóg jest suwerenny. Odpowiedzi nie możemy zamówić jak pizzę.

Wiara dokonuje zmiany.

I cóż powiem jeszcze? Zabrakłoby mi przecież czasu, gdybym miał opowiadać o Gedeonie, Baraku, Samsonie, Jeftem, Dawidzie i Samuelu, i o prorokach, którzy przez wiarę podbili królestwa, zaprowadzili sprawiedliwość, otrzymali obietnice, zamknęli paszcze lwom, zgasili moc ognia, uniknęli ostrza miecza, podźwignęli się z niemocy, stali się mężni na wojnie, zmusili do ucieczki obce wojska. Kobiety otrzymały z powrotem swoich zmarłych przez wskrzeszenie” (Hbr 11,32-35).

Oto relacja, jakich zmian dokonuje wiara.

Wiara sprawiała, że obietnice stawały się realne. Oni ufali Bogu, a nie własnemu zrozumieniu.

Każda biografia w Hebr. 11 zaczyna się z tymi samymi dwoma słowami „przez wiarę”. By wiara była w działaniu musimy więcej czytać, ale nie gazety, lecz Biblię.

Jeśli czytasz gazety, wiesz, co się dzieje na świecie. Jeśli czytasz Biblię, rozumiesz dlaczego.

Żyć z wiary znaczy, że jeśli jesteś Noem, budujesz arkę i spodziewasz się, że ona popłynie. Amator zbudował arkę i przetrwała, fachowcy zbudowali Titanica i zatonął.

Jeśli jesteś Abrahamem, wyruszasz do ziemi obiecanej i spodziewasz się, że znajdziesz ją, zanim umrzesz. Zapewne Sara pytała; dokąd idziemy? Odpowiedź brzmiała gdzieś.

Jeśli jesteś Dawidem, zstępujesz do doliny, by stawać czoło Goliatowi i modlisz się, wierząc, że trafisz pierwszym kamieniem, ponieważ nie dostaniesz drugiej szansy.

Wiara zawsze jest zmieszana z wątpliwością.

Obracamy nasz medal wiary na drugą stronę, a tam widnieje napis:

Wiara nie dokonuje zmian.

Dalsza część rozdziału 11 powiada: „drudzy”.

Drudzy zaś doznali szyderstw i biczowania, a nadto więzów i więzienia; byli kamienowani, paleni, przerzynani piłą, zabijani mieczem, błąkali się w owczych i kozich skórach, wyzuci ze wszystkiego, uciskani, poniewierani ci, których świat nie był godny, tułali się po pustyniach i górach, po jaskiniach i rozpadlinach ziemi. A wszyscy ci, choć dla swej wiary zdobyli chlubne świadectwo, nie otrzymali tego, co głosiła obietnica” (Hbr 11,36-39).

Oni też byli ludźmi wiary, to też była wiara!!!

Kim są ci doświadczeni? Co zrobili, by zasłużyć na to? Autor po prostu nazywa ich „drudzy”. Mężczyźni i kobiety, ludzie wiary. Oni nie są „gorsi święci”, ponieważ nie doczekali się cudu. Ci „inni” mieli też wielką wiarę. Nie było niczego niewłaściwego z ich wiarą. Nic! A jednak wiara nie dokonała zmian.

Końcowy rezultat na ziemi nie jest miarą zwycięstwa w wieczności.

Martwi nas to, że nie widać skutków naszej wiary? Gorliwie zanosiliśmy w modlitwie prośbę, wierząc w jej wysłuchanie całym sercem – i nic z tego nie wyszło? Gorzej nawet, sprawy potoczyły się odwrotnie? Umiłowana osoba nie została uzdrowiona. Pragnienie twego serca nie ziściło się – przynajmniej na miarę twoich oczekiwań. Cud, na który się nastawiłeś, jeszcze nie nastąpił. Czas biegnie, a problemy wcale nie ustępują.

Czytasz: „Wszystko jest możliwe wierzącemu”.

Popadasz w rozterkę, bo odpowiedź się opóźnia, albo nie ma na nią wcale widoków. Sprawdza się u innych – dlaczego nie u mnie? Boże kiedy? Boże jak długo? Boże, dlaczego nie odpowiedziałeś jeszcze na moje modlitwy? Jeśli Bóg nie wysłuchał niektórych naszych modlitw, możemy być pewni, że ma jakiś istotny powód, by tak postąpić.

Herod ściął Jakuba (DA.12), później uwięził Piotra:

Strzeżono tedy Piotra w więzieniu; zbór zaś modlił się nieustannie za niego do Boga”.

Czy sądzicie, że nie modlono się o Jakuba, tak jak modlono się o uwolnienie Piotra? Ich modlitwy pasowały do definicji wiary. Ich sposób modlitwy był czynem wiary. Oni zaufali Bogu. Nawet gdy nie będziesz uzdrowiony, nie krzycz, że Bóg zawiódł, bo nie ciało dziedziczy Królestwo Boże, ale duch.

A powiadam, bracia, że ciało i krew nie mogą odziedziczyć Królestwa Bożego ani to, co skażone, nie odziedziczy tego, co nieskażone” (1 Kor 15,50).

Dopóki życie przebiega po naszej myśli, jesteśmy bardzo wierzący i gorliwi, ale przy pierwszej próbie – jak jest? „A ja myślałem”.

Wiara nie jest umiejętnością.

To nie jest magiczny napój, który usuwa każdy problem. To jest mapa zaprojektowana, by skierować nas na ścieżkę prawości. Nie obiecuje naprawić każdą przebitą oponę, nie poprowadzi nas inną drogą, by ominąć każdy korek uliczny. Poprowadzi jednak nas dokładnie tam, gdzie Bóg chce, byśmy poszli. I nie tam, gdzie my chcemy.

Co z tą wiarą?

Wiara jest naszym mikroskopem. Możemy mieć nadzieję albo zaufanie w rzeczach jeszcze niewidocznych. Wiara zmienia lub nie, ale sprawia, że stajemy się bohaterami wiary.

Wielu chrześcijan zadaje sobie dziś to pytanie: „W jaki sposób mogę zdobyć wiarę?” Biegają na seminaria, które mają nauczyć jak pomnożyć wiarę albo kupują stosy książek oferujących dziesięć szybkich kroków do zdobycia wiary, a nie znają Biblii.

Dla niektórych wiara jest czymś w rodzaju spadochronu. Chwytają się jej tylko w niebezpieczeństwie.

Możesz żyć 90 lat albo możesz umrzeć jutro. Twoja ścieżka może być łatwa albo to może być bezustanna walka. Jeśli decydujesz się żyć z wiary, możesz skończyć, doświadczając ogromnych cudów albo możesz dołączyć do tych „drugich”. Jeśli decydujesz się pójść za Jezusem Chrystusem, będziesz pobłogosławiony i odkryjesz, że życie wiary jest pełne przygody i będziesz cieszył się, że ośmieliłeś się stanowić różnicę w świecie.

Biblijni bohaterowie potrafili powiedzieć: „ale jeśli nie…”.

A jeżeli nie, niech ci będzie wiadome, o królu, że twojego boga nie czcimy i złotemu posągowi, który wzniosłeś, pokłonu nie oddamy” (Dan 3,18).

Właśnie to znaczy żyć z wiary.

Chrześcijańska wiara nie jest optymizmem, ale przekonaniem.

Ludzie nie muszą uwierzyć w to, co mówisz, ale oni zawsze uwierzą w to, co robisz.

Co z Twoją wiarą?

A co w Górnej izbie?

A co w Górnej izbie?

A gdy nadszedł dzień Zielonych Świąt, byli wszyscy razem na jednym miejscu.

I napełnieni zostali wszyscy Duchem Świętym…” (Dz.2,1.4).

Wybrali górną izbę i w modlitwie czekali przez 10 dni na spełnienie obietnicy. Chrystus obiecał, a oni czekali. Wiedzieli, że coś się stanie i rozpoznają to. Nikt im nie mówił co będzie znakiem rozpoznawczym, ale wiedzieli. Poświęcili czas, by słuchać Boga i doczekali Pięćdziesiątnicy. Taka była atmosfera górnej izby.

Ich modlitwy nie stworzyły pięćdziesiątnicy.

Wylanie Ducha Św. ma w sobie nagłość i gwałtowność i jest powtarzalnym wydarzeniem w Biblii. Nie było podobnego w charakterze wydarzenia, ale to nie oznacza, że było tylko dla tej oczekującej grupy.

Jest przeżycie poza zbawieniem, które Biblia nazywa „przyjęciem” lub „wzięciem” Ducha Św.

Fenomen religijny zwany pentekostalizmem zwrócił uwagę teologów na fakt, że dotychczasowy podział chrześcijaństwa na katolicyzm i protestantyzm jest niewystarczający. Uznano zatem, że ruch zielonoświątkowy jest trzecim nurtem chrześcijaństwa. Ruch zielonoświątkowy można zaliczyć do radykalnego skrzydła reformacji.

W Jerozolimie zrobiło się gorąco, emocje ścierały się z rozsądkiem. Ap. Piotr podjął próbę uspokojenia zgromadzonego tłumu, odwołując się do proroctwa Joela przypominającego, że w ostateczne dni tak miało się stać. (Dz.2,17-21).

I stanie się w ostateczne dni, mówi Pan, Że wyleję Ducha mego na wszelkie ciało I prorokować będą synowie wasi i córki wasze, I młodzieńcy wasi widzenia mieć będą, A starcy wasi śnić będą sny;

Nawet i na sługi moje i służebnice moje Wyleję w owych dniach Ducha mego I prorokować będą” (Dz.2,17-18).

Zapowiedź, że są to dni ostateczne, mogła wywołać panikę. Jedni prosili o informacje co robić, by znaleźć się w wieczności, a inni mogli powiedzieć, idę użyć jeszcze świata skoro to już koniec.

Bóg sprawił zamieszanie.

Ono jednak nie było przeciw człowiekowi, a dla zbawienia i uświęcenia, udzielenia mocy ludziom wierzącym do przetrwania dni, które nadchodziły.

Dzieje Apostolskie są relacją jak Duch Św. wkroczył na terytorium zajęte przez dzieła diabelskie, aby je zniszczyć. Jednak najważniejszym tematem jest wzrastający kościół poprzez ludzi napełnionych mocą Ducha Św. i odwagą.

Pan zaś codziennie pomnażał liczbę tych, którzy mieli być zbawieni” (Dz.2,47).

Nie wspominamy przeżycia, które było doświadczeniem kilku zapaleńców, ale mówimy o fakcie, który miał wpływ na rozwój Kościoła. Przeżycie to stało się „impulsem Kościoła”, który skutecznie rósł i rośnie.

Jedną z cech błogosławieństwa wylania Ducha Św. była uniwersalność tego daru. Bóg nie postawił żadnego parkanu wokół obietnicy Ducha Św.

Chrześcijanin musi być świadomy potrzeby tego przeżycia. Przygoda z tym przeżyciem zaczyna się w 2 rozdziale Dziejów Apostolskich i trwa do dziś.

W dzień Pięćdziesiątnicy Boży głos został przetłumaczony na języki ognia. Uczniowie nie tylko słyszeli Pięćdziesiątnicę oni ją widzieli.

Niewłaściwe rozłożenie akcentów tego przeżycia skierowanych na rzeczy zewnętrzne może osłabiać najważniejszy wydźwięk tego przeżycia, jakim jest Bóg obecny w nas. To, co usłyszeli, zobaczyli i doświadczyli uczniowie i ludzie Jerozolimy, mieli zamienić na życie z Bogiem.

Pójście w Duchu Św. jest zawsze nową przygodą, indywidualną dla każdego z nas. Gdy doświadczamy tego przeżycia musimy je też podtrzymywać.

Niepodsycany ogień gaśnie.

Zbór będzie duchowy lub nudny, aktywny lub pasywny, jak Ty i ja będziemy zachwyceni Chrystusem, gdy twoją wdzięczność usłyszy w modlitwie nie tylko niebo.

Kościół nie może zdobyć świata i ludzi, jeśli nie usłyszy najpierw Bożego głosu.

Dary Ducha służą bardzo konkretnemu działaniu, a nie duchowej ekscytacji.

Dziś zadajemy sobie pytanie, który dzień naszego życia wstrząsnął naszym życiem, który był najważniejszy, co zmienił, co zradykalizował, jak w sposób praktyczny manifestuję moje przeżycie zbawienia, chrztu w wodzie i chrztu w Duchu Św.

Zbyt wielu ludzi marnuje czas i swój duchowy potencjał na przyglądanie się czy inni są pełni Ducha Św. zamiast dać dowód, że Duch Św. jest w ich życiu doświadczeniem, które zmieniło ich życie. Poszerzyło horyzont miłości, praktyki chrześcijańskiej, tolerancji, obdarzyło Darami i przynosi Jego owoce. Nie muszę obnosić się z tym przeżyciem. Ono we mnie funkcjonuje i każdego dnia poddaje moje życie kontroli Ducha Św.

Posiadacze darów Ducha zawsze mają na uwadze zbudowanie zboru, pierwszeństwo ewangelii i chwałę Pana.

W duchowym budowaniu dary Ducha Św. przedstawiają nieocenioną wartość. Dlatego módlmy się o nie i dajmy im potrzebną duchową swobodę.

Nigdy nasze budowanie nie będzie dobre, gdy do dyspozycji będziemy mieli tylko jedno narzędzie.

Boże dzieło nie może zakończyć się na fundamencie ani pozostać w stanie surowym. Celem darów nie jest powodowanie sensacji ani przyciąganie uwagi. Powinny one towarzyszyć zwiastowaniu Słowa, a same być wyraźnym znakiem, że Bóg nie jest niemym bożkiem.

Tak więc WEŹCIE Ducha Św. i obróćcie w praktyczną MOC zbawiającą, uzdrawiającą i bądźcie ŚWIADKAMI CHRYSTUSA.

Żyj dla Boga w ciele i w Duchu Św.

Bóg dał nam zadanie i nie musimy należeć do jednej z dziwnych kategorii chrześcijan:

1. Chrześcijanie gastronomiczni – nastawieni tylko na konsumpcję. Bóg dał nam zadanie – „powiedz im”.

2. Chrześcijanie kardiologiczni – nie mamy się wzruszać i łapać za serce, ale sprawić, by ożywcze tchnienie zmieniło nas.

3. Chrześcijanie pediatryczni – wysyłają dzieci do kościoła a sami obserwują.

Życzę każdemu by pamiątka zesłania Ducha Św. była codziennym doświadczenie a nie tylko wspomnieniem.