Czy widzisz to samo co ja?
Czy widzisz to samo co ja?
„A Słowo ciałem się stało i zamieszkało wśród nas, i ujrzeliśmy chwałę jego, chwałę, jaką ma jedyny Syn od Ojca, pełne łaski i prawdy. Do swej własności przyszedł, ale swoi go nie przyjęli” (Jan 1,14.11).
Świąteczny czas jest jak pójście do ulubionej restauracji i konsumpcja przy szwedzkim stole. Wybieramy z każdej potrawy po trochę i mamy niestrawności lub tylko posmakujemy kilku drobiazgów.
W ewangeliach mamy dwie bardzo zróżnicowane relacje o narodzeniu Jezusa. Jedna relacja przekazana przez ewangelistę Mateusza i Łukasza jest tak plastyczna i barwna, że z łatwością umiemy wczuć się w dramatyzm sytuacji, czytając ewangeliczny przekaz. Bez trudu przywołujemy stajenkę, Marię, Józefa, dziecko, słoma i żłób, owce i pasterze, anielski chór, mędrcy i prezenty. Ewangeliści dali nam gotowy scenariusz filmu. Szwedzki stół.
I druga historia z Ewangelii Jana, abstrakcyjna i filozoficzna. Trudno przywołać tak plastyczne obrazy, jak w poprzednich ewangeliach. Kochamy świąteczne historie, ale w ewangelii Jana nie słyszymy o tym. Jest jak w stołówce, bez wyboru jedno danie wyglądające na niestrawne.
Malarz Maurice Lamouroux utworzył stronę internetową, na której umieścił obrazy sławnych malarzy z biblijnych historii według tematów. Na zakładce narodziny Jezusa, jest ok. 500 obrazów, które przedstawiają dzieciństwo Jezusa. Żaden malarz jednak nie został zainspirowany, by namalować historię narodzin wg. Ew. Jana. Dlaczego? Świąteczna historia Jana jest zbyt abstrakcyjna, zbyt filozoficzna.
Jan nie mówi „oh i ach” o wspaniałym zwiastowaniu aniołów w świetle gwiazdy, o rozterkach Marii i Józefa, emocjach pasterzy. Najwyraźniej dla Jana centrum poselstwa i jego punkt ciężkości nie znajduje się w malowniczych narodzinach, ale zgoła innym miejscu.
A co z naszą tradycją świętowania i wszystkimi zwyczajami?
To przełożenie na obrazy spowodowało, że zbyt wielu ludzi myśli o Jezusie tylko jako człowieku. Był taki ludzki i sentymentalny w historii narodzenia i całego życia. Zapominamy, że Jezus Biblii jest Bogiem, który Był, Jest i Będzie. Zanim świat powstał, Jezus był. Słowo – Logos stało się ciałem i żyło między nami.
Najkrótsza historia narodzenia Jezusa brzmi:
„A Słowo ciałem się stało i zamieszkało wśród nas, i ujrzeliśmy chwałę jego, chwałę, jaką ma jedyny Syn od Ojca, pełne łaski i prawdy”.
Bóg nie żył w jakiegoś rodzaju przedmieściu wieczności, bezpiecznie, z dala od wszystkiego. Bóg nie żył daleko od szorstkiego i upadłego świata, ale zniżył się do tej ziemi, by być z nami w naszej codzienności, prawdziwy i autentyczny.
Pojawiały się poglądy, że Bóg jest iluzją, fantazją, wytworem ludzkiego umysłu. Dla niektórych pytanie brzmi: „czy Bóg stworzył ludzi, czy ludzie stworzyli Boga?”
Ewangelia Jana mówi jasno:
Bóg jest prawdziwy i Jezus był naprawdę Bogiem w ciele.
„Baczcie, aby was kto nie sprowadził na manowce filozofią i czczym urojeniem, opartym na podaniach ludzkich i na żywiołach świata, a nie na Chrystusie; gdyż w nim mieszka cieleśnie cała pełnia boskości” (Kol 2,8-9).
Czy zatem nasze świętowanie pozbawione jest uroku?
Urokiem wspominania narodzenia Jezusa jest sięganie przez nas do tradycji biblijnej. Akcent naszego świętowania położony jest na fakt narodzin i związane z tym konsekwencje, nie zwyczaje i daty.
Jezus wybrał drogę człowieka, by przynieść Zbawienie i to jest ekscytująca tradycja.
Bóg wkroczył w sprawy ludzi. W tym świętowaniu nie o historię i biografię tylko chodzi, ale o moją relację z Nim – Jezusem Chrystusem.
Czas narodzin Jezusa jest chwilą entuzjastycznego, radosnego zwiastowania o zbawieniu, dlatego nie na obyczajach koncentrujemy naszą uwagę, bo one już dawno zabiły sens świąt. Słowa Jana wpisują się w ten żal utraty sensu narodzenia Jezusa. Jan ze smutkiem przypomina:
„Do swej własności przyszedł, ale swoi go nie przyjęli”.
Jeśli wyprowadza się sąsiad, to jednym z pierwszych pytań, jakie pojawia się, jest: „zastanawiam się (możecie skończyć pytanie?), kto wprowadzi się po nim”.
„Jak czułbyś się, wiedząc, że twoim sąsiadem będzie Jezus Chrystus?” Pomyślmy o tym przez chwilę. Pewien człowiek na tak zadane pytanie odpowiedział: „to byłoby miłe dla dzieci”.
„Do swej własności przyszedł, ale swoi go nie przyjęli”.
Chcielibyście mieć za sąsiada Jezusa Chrystusa? Jaki to miałoby wpływ na Twój styl życia?
Niewątpliwie powitalibyśmy Go w naszym mieście, w końcu jesteśmy chrześcijanami. Jednak sąsiad, następne drzwi?
„Do swej własności przyszedł, ale swoi go nie przyjęli”.
My nie jesteśmy tak niedoinformowani, jak tamci, wiemy, kto to jest Chrystus. Jednak jest granica wyznaczająca bliskość Chrystusa – sąsiad?
Niestety mam złą wiadomość, On nie chce być naszym sąsiadem, On chce być w naszym domu.
Jezus wszedł do świata, który należy do Boga i został odrzucony przez swoich. Najważniejsza rzecz, która trafiła się naszemu światu, miała miejsce dawno temu, kiedy Bóg zdecydował się wyruszyć do nas.
W kościele niech sobie będzie i podczas świąt, dwa razy w roku. To nawet wskazane, bo jest okazja świętować, ale pytam się jak?
Chrystus jest nam dany jak chleb powszedni. Czy nasz chleb powszedni czasem nie usiłujemy zastąpić ciastkami?
Jezus narodził się w Betlejem i świętuję, to ogłaszam, że wierzę we wszystko, co stało się później: Jego życie, męczeńską śmierć, chwalebne zmartwychwstanie i wniebowstąpienie. Wierzę, że mam w Nim życie wieczne.
Mój świąteczny nastrój wynika z faktu, że narodził się dla mnie Zbawiciel, mój Zbawiciel, mój Pan i Król. Bóg dał mnie żywot wieczny w Jezusie.
Jezus nie jest zawieszoną sezonowo bombką na choince, na parę dni, a potem?
Czy wśród wszystkich prezentów, znalazłeś swoją teraźniejszość w Bogu?
Czy widziałeś prezent, że Chrystus dał Siebie każdemu z nas?
„gdyż oczy moje widziały zbawienie twoje” (Łk 2,30).
Słowo brzmi jak wyrok śmierci dla Symeona, gdy narodzi się Mesjasz – umrzesz. Co zrobilibyśmy, mając taką obietnicę? Może zatkać uszy, by nie usłyszeć, że to już. Z czego się cieszyć. Dla wielu ludzi ewangelikalnie wierzących zbawienie dziś nie jest powodem do radości, trzeba je upiększyć. Symeon mógł pomyśleć to już koniec, stało się. Tu w świątyni spotkał Marię i Józefa oraz tego, którego oczekiwał – Jezusa.
„Wziął dziecko na ręce i zaczął wysławiać Boga”.
Jakim człowiekiem wiary trzeba być, by nie kłócić się z Bogiem, nie targować, ale wysławiać.
Czy widzisz to samo co ja?
Kartki świąteczne wysłane, kolacja wigilijna spożyta, prezenty rozdane, kolędy odśpiewane, czas sprzątnąć bałagan i ruszyć ku spotkaniu Nowego Roku. Oto symbolika współczesnej kultury pamiątki Narodzenia.
Dla niektórych to jest piękne świąteczne doświadczenie jak aspiryna, będzie trwało zaledwie kilka godzin, a później ból powróci.
Czy widzisz to samo co ja?
Wśród wielu refleksji pojawia się też często porównanie płynące z zapowiedzi Izajasza proroka:
„Albowiem dziecię narodziło się nam, syn jest nam dany i spocznie władza na jego ramieniu, i nazwą go: Cudowny Doradca, Bóg Mocny, Ojciec Odwieczny, Książę Pokoju” (Iz 9,5).
Równie abstrakcyjne stwierdzenie, jak i Janowe. Nie da się namalować, a jednak często przywoływane, gdy mówimy o narodzeniu i równie gorliwie wyczekiwane atrybuty.
Chcemy żyć w świecie pokoju, mając jako zaplecze doradcę, Boga mocnego. Ciągle słyszymy o bólu, cierpieniu, o cenie, jaką ludzie płacą za pokój.
Ludzie wewnętrznie pęknięci.
Pamiątka narodzenia jest też przypomnieniem, że nie o dziecię chodzi, ale o Boga. Bóg lubi zaskakiwać wspaniałymi, choć czasem niezrozumianymi do końca rozwiązaniami. Tak było i wtedy: „On przyszedł, a oni nie przyjęli”.
Muszę sobie osobiście dać odpowiedź: ja i mój Bóg, co mamy sobie do powiedzenia.
Usłyszeć co Bóg ma nam do powiedzenia. Usłyszeć poprzez świąteczny nastrój prawdę o narodzeniu Jezusa. Brzmi to banalnie, a jednak wielu ludzi zna prawdę tylko o żłóbku, ubogiej stajence, o biednych pastuszkach. A przecież narodził się Król Królów i Pan Panów, Zbawiciel Jezus Chrystus. Był to niezwykły dzień i jest nadal niezwykłym.
Wielu chciało zaprzeczyć faktom na przestrzeni wieków. Miotali się, wygrażali i odchodzili, a prawda o Jezusie ciągle pozostaje ta sama. On jest moim i Twoim Zbawicielem.
„Do swej własności przyszedł…”
Czy widzisz to samo co ja?
Narodzenie się Jezusa było nowym dniem w dziejach ludzkości, ale teraz oczekujemy Dnia Pana, w którym powróci zabrać tych, dla których narodzenie to nie tylko rzewne wspomnienie, ale nowe życie.
Jezus wybrał drogę człowieka, by przynieść Zbawienie. Zadaję sobie pytanie, jaki jest On we mnie i w Tobie?
„Do swej własności przyszedł…”
Czy widzisz to samo co ja?