„A ja wam powiadam: Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam” (Łk 11,9).
Chciałbym sięgnąć do słów, które znamy doskonale, wypowiadamy je w różnych sytuacjach, aby stały się powodem refleksji nad ich znaczeniem. Istnieją słowa, zwroty, wytrychy. Wystarczy je zacytować, a wydaje się, że wszystko jest jasne i zrozumiałe.
„Bóg, honor, ojczyzna” slogan, który wyświechtano na wszystkie możliwe sposoby: „wiara, nadzieja, miłość”, „droga, prawda, żywot”, „łaska, miłość, społeczność”, „trwoga, bojaźń, chwała”.
W swoim środowisku też mamy ulubione zwroty, które się zdewaluowały lub wypowiadamy je spontanicznie bez przywiązywania większej wagi do treści, jaką niosą np. „chwała Panu”, „Bóg mi powiedział”, „amen, alleluja”.
Proście, a będzie wam dane.
Większość czasu spędzanego przez chrześcijan na modlitwie to proszenie Boga o wyjście naprzeciw ich potrzebom (co jest ważną częścią modlitwy). Wiele czasu spędzamy, powiadamiając Boga o naszych i innych ludzi – problemach. Jest to oczywiście dobre i właściwe. Dlaczego? Prośba zakłada, że Bóg jest przychylny, gdyby bowiem uważać Boga za obojętnego lub wrogiego, trzeba by zrezygnować z prawdziwej modlitwy a zacząć targ z Bogiem lub wywieranie na Niego nacisku, presji. Pojawia się czasem „ale”!
„…albowiem Ojciec wasz niebieski wie, że tego wszystkiego potrzebujecie” (Mt 6,32).
Jeśli Bóg jest wszechwiedzący, to wie na pewno, co jest najlepsze. Jeśli jest dobry, to odpowie bez względu na to, czy się modlimy, czy też nie. Dlaczego prosić? Jeśli Bóg uzna prośbę za właściwą, odpowie. Modlimy się o plony, chociaż wiadomo, że one nastąpią, bo taka jest naturalna kolej rzeczy.
Wartość chrześcijanina poznaje się po tym, o co prosi jego modlitwa.
W prośbie należy pamiętać, że Bóg myśli o dobrych rzeczach dla nas. Modlitwa prośba jest czymś innym niż tylko żebraniem u Boga.
Wielu ludzi w dzisiejszym czasie, staje wobec trudnych przeżyć, trudnych decyzji. Każdy dzień wydaje się, przynosi więcej pytań niż odpowiedzi. Problemy wydają się nakładać na inne i zastanawiamy się: „Panie, jak długo chcesz, bym czekał na odpowiedź, której potrzebuję?” Czasami wydaje się, że niebo jest ołowiane.
Jeśli naprawdę wierzymy, że Bóg odpowiada na modlitwę, to jest czas, kiedy czujemy, że potrzebujemy coraz więcej modlitwy. Zwykle wielu uduchowionych ludzi wie co i jak trzeba, ale chętnie zlecą to innym, gdy przychodzi do modlitwy, oni są już przygotowani, by zbierać błogosławieństwo. To ludzie lubiący stać na wystawie, ale to miejsce dla manekinów.
Na pytania, „dlaczego nie ma”, „dlaczego tak słabo”, „dlaczego tak wolno”, jest tylko jedna odpowiedź – proście, a otrzymacie. Musimy wiedzieć, czego chcemy i w jakim celu.
Bogu nie musimy mówić byle czego, On wszystko wie, ale uważajmy, co mówimy ludziom.
Niektórzy posądzają Boga, że stara się jak najdłużej powstrzymywać swoje dary i człowiek musi je „wydrzeć” z Jego rąk, musi być natrętny. Ponieważ modlący długo argumentował, przekonywał i ostatecznie Bóg ustąpił, takie pojęcie jest pogańskie, a nie chrześcijańskie.
Naszą powinnością jest modlitwa, natomiast Bóg wziął odpowiedzialność za odpowiedź.
Pewne zgromadzenie poszukiwało pastora i zastanawiano się, jak wysoki powinien być? Jedna z odpowiedzi brzmiała:
„Tak wysoki, by na kolanach sięgał aż do nieba”.
Powinniśmy prosić w imieniu Jezusa.
„I o cokolwiek poprosilibyście w moim imieniu, tego dokonam, aby Ojciec był uwielbiony w Synu” (Jan 14,13).
Mamy prosić z wiarą, wierząc, że Bóg nam odpowie w czasie i w sposób odpowiedni dla Jego mądrości.
„I wszystko, o co wierząc poprosilibyście w modlitwie — otrzymacie” (Mt 21,22).
Ważną praktyką związaną z modlitwą i prośbą jest modlenie się razem. Błogosławieństwo zielonoświątkowe nastąpiło po wspólnej, jednomyślnej modlitwie.
„Ci wszyscy trwali jednomyślnie w modlitwie wraz z niewiastami i z Marią, matką Jezusa, i z braćmi jego” (Dz 1,14.)
Biblia kładzie nacisk na modlenie się jednych za drugimi. Samuel z mocą podkreślał potrzebę modlenia się za drugich, mówiąc:
„Również ja daleki jestem od zgrzeszenia przeciw Panu i od zaniechania modlitwy za wami. Przeciwnie, będę was uczył, jak postępować w sposób godny i prawy” (1Sam 12,22).
Bogu potrzebna jest nasza modlitwa. On może dać tylko, gdy prosimy, bo nieskończenie szanuje naszą wolność. Bóg jest zawsze obecny, zawsze kocha i zawsze czeka.
Niektórzy modlą się o całą beczkę, a nadstawiają kubek. Miarą naszej pojemności jest nasza wiara.
Szukajcie, a znajdziecie.
Szukanie to pewna determinacja, to poświęcenie bez reszty, bez „ale”. Salomon przestał szukać i zgubił swoje poświęcenie dla Boga. Kiedy chrześcijanie i Kościół przestaje szukać, ma problem z ludźmi, którzy nie widzą nic złego w grzechu. Widzą wtedy tylko siedem grzechów śmiertelnych, zapominając, że wszystkie są śmiertelne.
Szukanie świadczy, że odczuwamy głód Boga. Kiedy trzeba było rozwiązać problem głodnych ludzi idących za Chrystusem, ktoś był zdeterminowany, by znaleźć rozwiązanie i znalazł.
On chce, byśmy byli zdeterminowani – wstań i idź, szukaj, a znajdziesz. Szukasz zbawienia – znajdziesz, służby – znajdziesz. Bądź poświęcony, zdeterminowany, nawet zdesperowany.
Ewangeliczna niewiasta z przypowieści, która zgubiła drachmę, nie machnęła ręką, „a kiedyś się znajdzie”, ale dom przewróciła do góry nogami, aż znalazła. Tak Bóg szukał nas, nie zrezygnował.
Szukajcie, a znajdziecie. Nie zaczynaj na krańcach świata, ale zacznij od czubków swoich butów.
O wierzących czasów Wesleya powiadało się, że zawsze byli rozpoznawalni po startych czubkach butów od trwania w modlitwie.
Szukamy doktrynalnych rozwiązań, wiary, mocy, czy trzeba się nawrócić, przyjąć chrzest, być częścią zboru, dawać dziesięcinę czy tylko co łaska. Jak znajdziesz Chrystusa w swoim sercu, to nie potrzeba instrukcji, bo wiesz, pragniesz, chcesz. Jak w zakochaniu się nikt nie musi namawiać do miłości.
Nikt w Górnej Izbie nie słyszał kazania na temat mówienia językami, ale kiedy zstąpił Duch Św., wszyscy mówili językami.
„Szukajcie najpierw Królestwa Bożego i sprawiedliwości jego, a wszystko inne będzie wam dodane” (Mt 6,33).
Jezus najpierw oczyścił świątynię, a potem powiedział: „to jest mój dom modlitwy”.
Chrześcijanin ma szukać: prawdy, miłości, łaski, przebaczenia, bojaźni. Ap. Paweł daje doskonałą radę:
„Skoro więc razem z Chrystusem zostaliście wzbudzeni, zabiegajcie o to, co w górze, gdzie siedzi Chrystus po prawej stronie Boga. Myślcie o tym, co w górze, nie o tym, co na ziemi” (Kol 3,1-2).
Chrześcijańskie poszukiwanie ma zmierzać ku innemu zakotwiczeniu.
„O, jak szczęśliwi są ci, którzy przestrzegają Jego postanowień I szukają Go z całego serca” (Ps 119,2).
Kołaczcie, a otworzą wam.
Ci, co mają dzieci, na pewno już doświadczyli uporu dziecka, albo nastolatka proszącego o coś. W takim momencie one nie wiedzą albo nie przyjmują znaczenia słowa „NIE”. Mają takie założenie, przekonania, że „jeśli wystarczająco długo będę prosić mamę, tatę, to ci będą tak zmęczeni pytaniem, że w końcu zgodzą się i powiedzą: »w porządku, zrób, jak chcesz, tylko daj mi spokój«; albo zostanę odesłany do pokoju z kwitkiem”.
Czasami to jest cudowna rzecz, kiedy Bóg mówi „NIE”.
Nawet najbardziej duchowym chrześcijanom jest trudno zaakceptować to słowo przeczenie. Do proszenia i szukania mamy dodać kołatanie, pukanie, a współcześnie powiedzielibyśmy dzwonienie.
Apostoł Paweł i Tymoteusz symbolicznie pukali do drzwi Bitynii, lecz Pan nie pozwolił im tam wejść, a otwierając możliwość udania się do Macedonii.
„Módlcie się przy tym i za nas, aby Bóg otworzył nam drzwi dla Słowa, w celu rozgłoszenia tajemnicy Chrystusa — z powodu której jestem też więźniem” (Kol 4,3)
Na ogół mamy do czynienia z monologiem pośpiesznie prowadzonym i aby nas nie zaskoczyła odpowiedź zbyt wcześnie, mówimy amen. Audiencja zakończona, spieszę się do swoich spraw. To kiedy Bóg ma nas poinformować, jeśli ciągle jesteśmy w biegu?
Jeśli chcesz oglądać skuteczność modlitw, miej czas na wysłuchanie Bożej odpowiedzi, wtedy modlitwy nie będą cię męczyły i nużyły, ale będą satysfakcją i radością.
Kołaczcie jak Mojżesz, a drzwi się otworzą. Faraon w końcu ustąpił. Amalekici byli pokonani, bo Chur i Aaron wspierali Mojżesza, kołatali u wrót nieba.
„Królestwo Niebios doznaje gwałtu i gwałtownicy je porywają” (Mt 11,12).
Zapytano kiedyś Beniamina Franklina, skąd u niego tyle wytrwałości w dążeniu do wytyczonego celu. Wynalazca piorunochronu miał odpowiedzieć:
„Obserwował pan kiedyś rzeźbiarza przy pracy? Sto razy uderza w to samo miejsce, a mimo to nie widać najmniejszej rysy, ale za sto pierwszym razem kamień pęka. Jednak nie ostatnie uderzenie przynosi sukces, lecz tamte sto poprzednich prowadzi do niego”.
Musisz mieć wiarę, że kiedy pukasz, skutek będzie pozytywny. Kiedy zapukasz do duchowych drzwi, musisz być gotowy, na to, co Bóg ma dla ciebie po drugiej stronie.
Wytrwałości nam potrzeba, determinacji w sprawach dotyczących naszego życia z Bogiem i wiecznością.
„Potrzeba wam wytrwałości, abyście — po wypełnieniu woli Boga — dostąpili spełnienia obietnicy” (Hbr 10,36).
Jeśli coś zaniedbaliśmy, to powinniśmy zacząć w tym miejscu: proś, szukaj, kołacz (stukaj), bo nawróceni grzesznicy mają być wytrwali. Jeśli kołaczemy, to musimy być gotowi, by przejść przez otwarte drzwi do nowego obszaru w naszym życiu.
Kościół jest na tyle święty, w jaki stopniu święci i wytrwali są jego członkowie.
Jest jeszcze jedno dramatyczne kołatanie, od którego zależy nasza wieczność.
„Oto stoję u drzwi! Pukam. Jeśli ktoś usłyszy mój głos i otworzy drzwi, wstąpię do niego i będę z nim ucztował, a on ze mną” (Obj 3,20).
Jeśli nie otworzyliśmy jeszcze drzwi, zakończenie może być dramatyczne. Jeśli otworzyliśmy drzwi, to Chrystus Zmartwychwstały będzie tym, który gdy prosisz – odpowie, gdy szukasz – znajdziesz, gdy pukasz – otworzy.
Trzy słowa determinujące naszą modlitwę i niech tak będzie.