Nowe poruszenie

„Oto Ja czynię rzecz nową: Już się rozwija, czy tego nie spostrzegacie? Tak, przygotowuję na pustyni drogę, rzeki na pustkowiu” (Iz 43.19).

Trudno znaleźć chrześcijanina, któremu nie zależy na duchowej odnowie osobistego życia, życia zboru czy kraju. Żyjemy w czasie gdy wszyscy oczekują czegoś nowego. Po 11 września 2001 roku szczególnie jesteśmy wyczuleni na każdą nową niepokojącą wiadomość. Ze Stanów Zjednoczonych napływały informacje, że wydarzenia z września spowodowały większy napływ ludzi do zborów. Na jak długo starczyło tego ożywienia wywołanego dramatem? Niestety na kilkanaście miesięcy. Europa czekała na nowe rzeczy, a w niej Polska. Wszyscy wyczekiwali wstąpienia do wspólnoty europejskiej jak na wybawienie, panaceum, które miałoby rozwiązać trudności gospodarcze. Niestety, ale tak się nie stało.

Chrześcijanie czekają na nowe ożywienie duchowe. Bardzo wielu chrześcijan pragnie nowych rzeczy, że sami dają im początek. Niektóre z nowości nie mają nic wspólnego z Bożym przebudzeniem. Są ludzie, którzy tak bardzo potrzebują nowości, że szybko czują się znudzeni, zaszufladkowani, sfrustrowani, gdy jakiś pomysł jest zbyt długo realizowany, a zwłaszcza bez widocznych efektów. Moglibyśmy powiedzieć; są nastawieni na efekciarstwo, a bardziej modne słowo to „sukces”. Jeśli nie ma sukcesu, trzeba go wymyślić. Często szuka się efektownych znamion nowego działania Boga w życiu chrześcijan, a im bardziej dziwaczne, tym bardziej duchowe.

Podstawą niekonwencjonalnych działań jest odwoływanie się do cytowanego na początku wersetu z księgi Izajasza zwiastującego nadejście nowych rzeczy (czytaj dziwactw). Argumentem jest to, że Jezus też czynił rzeczy dziwne, np. ślepemu przywrócił wzrok, robiąc błoto ze śliny i piasku. Jezus na zasadzie wyjątku czynił coś zadziwiającego, ale nie była to Jego strategia każdego dnia. Tak naprawdę wszystko, co czynił Jezus, było zaskakujące i dziwne, przecież był Synem Bożym.

Zacytowany werset nie jest zapowiedzią nowych dziwactw, jakie pojawią się w przebudzonym chrześcijaństwie, ale zachętą do trwania w Bogu, bo chce czynić nowe rzeczy z naszym życiem. Tak nowe, że będziemy zachęceni do uwielbiania i chwały naszego Boga. Życie duchowe doświadczy takiego odświeżenia, że będziemy chwałę Pana zwiastować. Jego majestat i dobroć, miłość i łaskę, zbawienie i życie wieczne.

Wierzę, że Bóg przygotowuje przebudzenie świętości. Dzieci Boże łakną i pragną sprawiedliwości, świętego życia. Wielu nie zadawala się przeciętnym życiem duchowym, chcą oglądać Boże ożywienie, odnowienie, dlatego że wymęczyło ich życie. Podnoszą się głosy wołające do Pana: „oczyść nas, wyrwij nas z brudu tego wieku, doprowadź nas do życia w świętości, zachowaj niesplamionymi przez ten świat. Nie chcemy, aby nam mówiono jak odnosić sukces, potrzebujemy wiedzieć jak oddać nasze życie Chrystusowi”.
Jak to się stanie? Czy pojawią się kolejni ludzie z nowinkami i religijnymi technikami? Przeczytajmy fragment Słowa Bożego:

„A Maria rzekła do anioła: Jak się to stanie…, ? I odpowiadając anioł, rzekł jej: Duch Święty zstąpi na ciebie” (Łk 1.34-35).

By doświadczyć inspirującej radości, nowego życia w Bogu, nie potrzebujemy religijnych technik, ale powiewu Ducha Św. Wierzę, że On poruszy Kościół do biblijnej świętości. Duch Święty będzie przekonywał o grzechu, aż wierzący zaczną tęsknić za duchowym oczyszczeniem i wyzwoleniem. Zobaczymy, jak Duch Św. w przestarzały sposób będzie dotykał i przekonywał o grzechu, o sądzie i sprawiedliwości. Jeśli chcemy widzieć przebudzenie, musimy zacząć od siebie. Wierzę, że Bóg wyleje ducha pokuty, a ludzie będą wołać o nowe wypełnienie miłością Boga.

Pierwotny kościół chodził w bojaźni Bożej i prowadził święte, pełne oddania życie. Nasi duchowi ojcowie byli Bożymi sługami, którzy nienawidzili grzechu.

M. Luter powiedział przed śmiercią: „Obawiam się tego, że kiedy odejdę, przesłanie to zostanie zapomniane”.

Stało się dokładnie tak, jak się tego obawiał. Pobożni reformatorzy nie rozpoznaliby dzisiaj taniej ewangelii głoszonej z niektórych kazalnic.
Chcę, aby na pustyni, Bóg przygotował drogę dla zbawionych i rzekę wody żywej, w której napiją się do syta. Wzywaj Boga i módl się o świeże namaszczenie, szukaj Go z całego serca i całej duszy. Zagłębiaj się w Słowo Boże, szukaj nowego objawienia świętości Boga.

Kiedy Jan Chrzciciel zapowiadał Chrystusa, widział Go jako nadchodzącego z siekierą w jednej ręce i wiejadłem w drugiej.

„A już i siekiera do korzenia drzew jest przyłożona; wszelkie więc drzewo, które nie wydaje owocu dobrego, zostaje wycięte i w ogień wrzucone. Ja was chrzczę wodą, ku upamiętaniu, ale Ten, który po mnie idzie, jest mocniejszy niż ja; jemu nie jestem godzien i sandałów nosić; On was chrzcić będzie Duchem Świętym i ogniem. W ręku jego jest wiejadło, by oczyścić klepisko swoje, i zbierze pszenicę swoją do spichlerza, lecz plewy spali w ogniu nieugaszonym” (Mt 3.10-12).

On to zrobi gruntownie. Jan nie zobaczył Chrystusa, jako przychodzącego z workiem prezentów świętego Mikołaja. On nie przyszedł, aby przynieś dobrobyt i sukces, ale zbawienie. On przyszedł z siekierą i wiejadłem. Duch Święty wywieje wszelką plewę letniości i grzechu ze świętej Bożej świątyni. Siekiera jest mocą Słowa Bożego i przychodzi pod namaszczeniem Ducha Świętego. On nie będzie szczędził używania siekiery, jak i wiejadła. Czekał wystarczająco długo, aby winnica wydała owoc, a teraz musi zostać oczyszczona. Kiedy pozwolimy, by Duch Św. czynił nowe rzeczy w naszym życiu, to efekty będzie widać w zgromadzeniu dzieci Bożych. Częścią tego oczyszczenia będzie to, że muzyka i śpiew będą uwielbiającą i chwalącą muzyką, która wywyższa Chrystusa, ucisza niespokojne duchy, która wynosi w górę imię Jezusa. Kaznodzieje będą ludźmi rozpalonymi przez Boży ogień, aby razem mieć czas na społeczność z sobą w modlitwie, aby dotykać nieba. Wszyscy w zborze będą pragnąć bycia z sobą, bo będzie pociągać ich więź Bożej rodziny. To nie będzie tylko nabożeństwo.

Czy także odczuwacie w sercu, że nadchodzą zmiany – oczyszczające, obmywające zmiany?
W tym przebudzeniu świętości nie będzie więcej nakładania łat na grzech.
Grzech będzie nie tylko wyznany, ale także porzucony. Będzie miało miejsce rozprawienie się z ludźmi, którzy twierdzą, że są zbawieni, a żyją w duchowym odstępstwie, nieprawości, cudzołóstwie i wszeteczeństwie!
Nawrócenie nie będzie polegać tylko na poczuciu fałszywego bezpieczeństwa, tylko dlatego, że ktoś uronił kilka łez i wypowiedział krótką modlitwę. Chcę widzieć, jak Duch Święty będzie wiejadłem i siekierą, będzie odcinał od grzechu i uwalniał.

Chrystus powróci po Kościół bez zmazy i skazy, a nie po Kościół wylegujący się na łożach łatwizny.

„Wylegują się na łożach z kości słoniowej i rozciągają się na swoich dywanach, zjadają jagnięta z trzody i cielęta z obory”( Am 6.4).

Chrystus nie płakał nad Egiptem, Rzymem, czy Grecją, ale płakał nad Jerozolimą, Jego miastem, w którym mieszkał Jego lud. Słowo Boże mówi:

„[Jeśli] ukorzy się mój lud, który jest nazwany moim imieniem, i będą się modlić, i szukać mojego oblicza, i odwrócą się od swoich złych dróg, to Ja wysłucham z niebios, i odpuszczę ich grzechy i ich ziemię uzdrowię” (2 Kro 7.14).

Czy odczuwasz wewnętrzne łaknienie? Czy jesteś głodny Boga? Przygotujcie się święci! Ten stary świat zaczyna się rozpadać, ale Duch Święty może czynić rzeczy nowe. Módlcie się o nowe łaknienie i pragnienie Bożej pełni. Nie przegapcie poruszenia Ducha Świętego!

Jak to się stanie?

„Nie dzięki mocy ani dzięki sile, lecz dzięki mojemu Duchowi to się stanie – mówi Pan Zastępów” (Za 4.6).

Dziś naszą modlitwą niech jest pragnienie wyrażone słowami: „przyjdź Duchu Św. i odnów Kościół Twój”.

Marzec 2002

Znakami i przepowiedniami

„Oto ja i dzieci, które mi dał Pan, jesteśmy znakami i przepowiedniami w Izraelu od Pana Zastępów, który mieszka na górze Syjon” (Iz 8.19).

W realizację Bożych planów zawsze zaangażowany jest człowiek. Wszystko, o czym mówi Biblia, ma związek z człowiekiem i dla człowieka.
Sztandarową postacią na duchowej mapie Izraela jest postać Abrahama, protoplasty narodu. Kiedy z powodu nadchodzących lat głodu zagraża unicestwienie, Bóg powołuje Józefa. Ciekawe jest, że nie rezygnuje z doświadczenia ziemi klęską suszy, ale przeprowadza Józefa przez cały proces ratowania Izraela. Aby uwolnić naród z niewoli, powołuje Mojżesza. Aby wychować i nauczać, powołuje proroków. Bóg chce mieć człowieka jako znak i przepowiednię.

Bardzo lubimy oczekiwać w środowisku zielonoświątkowym znaków i cudów. Chcemy być ich konsumentami, ale czy jesteśmy gotowi wypełnić to stare poselstwo przekazane przez proroka Izajasza,  być znakami i przepowiedniami dla współczesnych? Być ludźmi, którzy jak pomniki będą znakami przeszłości, doświadczeń, oddania, poświęcenia. Którzy będą wzorem dla naszej teraźniejszości i przyszłości? Bohaterowie doświadczonej wiary, nie tylko entuzjaści i konsumenci, ale też dawcy. Zatrzymajmy się przez chwilę przy wspomnianych bohaterach, by czegoś się nauczyć.

Abraham.
Bóg powołał Abrahama i powiedział: „wstań i idź do ziemi, którą ci pokażę”. Mając siedemdziesiąt pięć lat, wyrusza w poszukiwaniu kraju, o którym nawet nie wie, że istnieje. Kiedy doczeka upragnionego syna, doświadczy niebywałej próby. Pomimo tego wytrwa w wierze i stanie się wzorem, znakiem dla nas. Na końcu usłyszy: „wiem, że mogę ci zaufać”. Bóg ukształtował znak.

Józef.
Józef ma stać się znakiem ocalenia dla swojej rodziny i narodu oraz przepowiednią o żywym Bogu dla Faraona. Takim jak jest, nie nadaje się do zrealizowania tego zadania. Bóg powołał go, gdy był chłopcem, zepsutym przez swojego ojca. Bóg przyszedł do tego rozpieszczonego chłopaka w śnie i powiedział mu, że użyje go. Musi przejść szkołę ognia, odrzucenia, poniewierki. Prawie że umiera zapomniany w egipskim więzieniu. Może diabeł przychodził i mówił: „Bóg nigdy do ciebie nie przemówił, gdyby przemówił, nie byłoby cię tutaj”. Bóg miał w nim swój znak. Następnego dnia Józef jeździ rydwanem Faraona.
Czy wiesz, że to chce zrobić z tobą, użyć cię jako znaku?

Mojżesz.
Mojżesz, kiedy uświadamia sobie, kim jest, z jakiego narodu pochodzi, poczuł się mocny i próbował uwolnić lud swoimi własnymi siłami. Bóg go upokorzył. Czterdzieści lat później, w ziemi Midianitów, Bóg powołał go, by był znakiem dla całego Egiptu.
„Usłyszałem krzyk mojego ludu i posyłam cię, abyś go uwolnił”.
Czy było rzeczą niemożliwą dla Boga, przenieść cały naród w sposób niezwykły w bezpieczne miejsce? Tak, ale Jego plan wymaga człowieka. Mojżesz próbuje uwolnić się od zadania: „Nie potrafię mówić”, ale Bóg powiada: „jesteś gotowy, będziesz moim znakiem i przepowiednią, musisz stać się przesłaniem”.
Wszyscy ci mężowie byli dla znaków i cudów w Izraelu. Byli wśród ludzi, jako żywy dowód realnej obecności Boga. Ci ludzie nie tylko mówili o Bogu, oni demonstrowali Jego obecność i moc. Pozwolili, by przez ich ogród powiał wiatr Bożego Ducha i rozeszła się woń Bożej obecności.

„Powstań, wietrze z północy, i zerwij się, wietrze z południa, przewiej mój ogród, niech się rozpłynie jego woń balsamiczna; niech przyjdzie mój miły do swojego ogrodu i niech spożywa wyborne jego owoce” (Pnp 4.16).

Mamy być manifestacją Bożej obecności. Boże cuda zawsze dzieją się przez jakieś narzędzie. Bóg, by mógł dokonać zmian w społeczeństwach, musi mieć naczynie, przez które będzie mógł zaoferować siebie. Takie naczynie musi prowadzić życie w Duchu Świętym. Musi chodzić w świętości: „mamy ten skarb w naczyniach glinianych”.

„…postępujcie, jak przystoi na powołanie wasze” (Ef 4.1).

Zostaliśmy powołani, aby manifestować Boga. Musimy chodzić w świętości, w Duchu Św., być prowadzonymi przez Ducha Św. Kierownictwo Ducha Św. rozpoczyna się od słowa Bożego. Czytajcie słowo. Jeżeli mówi ono, aby się modlić, módlcie się. Jeżeli mówi, chodźcie do kościoła, to chodźcie do kościoła. Jeżeli mówi, żebyś przyniósł dziesięcinę, przynieś dziesięcinę. To jest kierownictwo Ducha Św. Kiedy stajesz się wrażliwy na pisane słowo, Bóg coraz więcej może do ciebie mówić i kierować tobą. Naczynie musi być dobrym odbiornikiem. Możesz dać tylko to, co masz. Takie naczynie musi chodzić w Duchu Św., chodzić w świętości, żyć życiem modlitwy. Prąd nie przepłynie przez plastik czy drewno. Dobrze przepływa przez miedź, lepiej przez srebro, a złoto jest najlepszym przewodnikiem. Aby naczynie było dobrym odbiornikiem, musi zostać oczyszczone z wszelkich zanieczyszczeń. Do tego potrzeba ognia. Takie naczynie musi nie tylko odbierać, musi być też dobrym przekaźnikiem. Życie Boże musi nie tylko wpływać, ale też z niego wypływać.

„Wy jesteście listem naszym, napisanym w sercach naszych, znanym i czytanym przez wszystkich ludzi; wiadomo przecież, że jesteście listem Chrystusowym sporządzonym przez nasze usługiwanie, napisanym nie atramentem, ale Duchem Boga żywego, nie na tablicach kamiennych, lecz na tablicach serc ludzkich” (2 Kor 3.2).

Pracą Boga nad naczyniem jest usunięcie wszystkiego, co nie jest z Chrystusa. Bóg potrzebuje naczynia przygotowanego w ogniu.

„ażeby wypróbowana wiara wasza okazała się cenniejsza niż znikome złoto, w ogniu wypróbowane, ku chwale i czci, i sławie, gdy się objawi Jezus Chrystus” (1 P 1.7).

Jeżeli oddasz się do dyspozycji Bogu bez zastrzeżeń, jeżeli powiesz Mu, mroź mnie w Arktyce, pal na pustyni, karm mnie, głodź, tylko mnie użyj. Bóg ukształtuje z ciebie naczynie, poprzez które będzie mógł działać.
Dziś nie usłyszycie z ust wielu kaznodziei, jak pokazali Chrystusa, ale jak samych siebie pokazali. Kiedy czytam zaproszenia na konferencje, ewangelizacje, to mówca wydaje się przybyszem wprost z nieba. Ile to założył kościołów-zborów, jedyny, niepowtarzalny. Wyjedzie, a ja pytam się, gdzie są te osławione rezultaty. On ma roaming na usługę tylko do granicy, zapomniał go włączyć tutaj. Wszystko wiem, co zrobił tylko ani słowa, co Bóg zrobił. Czy po 10 lub 15 latach ten mocarz duchowy w ogóle jest jeszcze w kościele, czy już ma nowy pomysł? Czy ma słowo od Pana, czy od siebie?

Co zwiastują kaznodzieje, wierzący? Siebie czy Boga?

„Zwiastuj Jezusa zawsze, a tam, gdzie trzeba, używaj słów”.

Czerwiec 2004

CZY ZACZYNASZ DUCHOWO ŁYSIEĆ?

„A gdy Dalila spostrzegła, że wyjawił jej całą swoją tajemnicę, posłała i przywołała książąt filistyńskich, i rzekła do nich: Przyjdźcie! Tym razem bowiem wyjawił mi całą swoją tajemnicę. Książęta filistyńscy przyszli więc do niej i przynieśli z sobą srebrniki. Potem uśpiła go na swoich kolanach, wezwała pewnego człowieka, kazała ogolić siedem kędziorów z jego głowy i on zaczął słabnąć, i odeszła go jego siła. Wtedy zawołała: Filistyńczycy nad tobą, Samsonie! A gdy się ocknął ze swego snu, pomyślał sobie: Wyrwę się, jak za każdym razem dotąd i otrząsnę się. Nie wiedział jednak, że Pan odstąpił od niego” (Sdz 16.18-20).

Barney zawsze był dumny ze swych gęstych, kręconych włosów. Kiedyś jednak zaczął je tracić. W końcu na jego głowie pozostał jeden jedyny włos. Pewnego dnia obudził się, spojrzał na poduszkę i doznał szoku, gdyż na niej leżał jego ostatni włos. Wbiegł do kuchni, wołając do żony – jestem łysy!
To przypomina chrześcijanina, który zaczyna używać uroków grzechu, coraz bardziej pogrąża się w grzechu i oddala od Boga, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Nie pozna swego prawdziwego stanu, dopóki nie dozna jakiegoś wstrząsu. Szatan umiejętnie odziera z duchowego rozeznania, mocy duchowej i umiejętności krytycznego spojrzenia na życie.
Pomyśl – czy zaczynasz „duchowo łysieć?”
Są historie w Biblii, których szczegółów możesz nie pamiętać, ale imiona połączone w pary mówią same za siebie: Dawid – Goliat, Kain – Abel, Abraham – Izaak, Samson – Dalila. Jest to historia prawdziwa, a jednak stała się legendą. Samson dobrze rozpoczął, miał pasję dla Boga. Jest to historia człowieka, który mógł wspiąć się na szczyt kariery i dokonać wszystkiego, czego człowiek chciałby dokonać. Jednego dnia z drogi prawości poszedł na dno.
Samson był publicznym wrogiem numer jeden dla Filistynów. Zjawił się w Gazie i rozpalił do czerwoności filistyńczyków, gdy wyszedł z miasta mimo zasadzki na jego życie. Igrał na krawędzi życia i śmierci, prowokował, aż przyszedł dzień, w którym dowiedział się, że Pan odstąpił od niego.
Zbyt wielu chrześcijan dryfuje daleko od Boga z powodu ignorancji i duchowej beztroski. Nie rozumieją, że przegrali, że coś zgubili. Ciągle myślą, że mają „bujną czuprynę”, a już od dawna są „duchowo łysi”. Nie doceniają tego, co mieli, aż znajdą się na dnie.

Pogrążanie się w grzechu częściej przypomina powolne wyciekanie niż nagłe zalanie.

Jeśli igrasz z ogniem, możesz się poparzyć, jeśli igrasz z grzechem, zniszczy cię.
Grzech zawsze prowadzi DALEJ, niż chciałeś pójść. TRZYMA dłużej, niż chciałeś pozostać i PŁACISZ więcej, niż chciałeś zapłacić!

Jest zdolny fryzjer, który potrafi zapuścić palce w twoje włosy i delikatnie masować aż uśniesz i zanim zorientujesz się, jesteś już „duchowo łysy”. On dysponuje doskonałymi maszynkami do strzyżenia.

Maszynka dumy.
Czasami szatan bierze maszynkę dumy i zaczyna masaż: „ale z ciebie świetny facet, doskonale poradziłeś sobie z tym lwem, a z tą bramą w Gazie świetnie dałeś sobie radę. Teraz już nikogo nie musisz się obawiać”. Zapuszcza maszynkę coraz głębiej i nawet nie wiesz, że już jesteś duchowo łysy. Myślisz: „jestem odważny! Jestem wielki!” Tak pracuje diabeł, ostrzyże i ucieknie, a Ty myślisz, że masz bujną duchową czuprynę. Czy nigdy nie miałeś tej maszynki na Twojej głowie?
Bóg ma dla Ciebie koronę, ale nie daj sobie uciąć głowy.

Maszynka samowystarczalności.
„Popatrz jak poradziłeś sobie z tymi sznurami związań, zerwałeś je jakby były nitkami. Jesteś dobry, masz silną wolę, możesz dokonać bohaterskich czynów”.
Czasem myślimy, że to nasza zasługa, która dała zwycięstwo. Każda kropla łaski pochodzi z nieba.
„W tobie bowiem, Panie, pokładam nadzieję moją” (Ps 38.16).

Maszynka kompromisu.
„Jeśli będziesz taki twardy w doktrynie, to nie będą chcieli cię słuchać. Musisz dokonać małych delikatnych korekt. Tu podciąć, tam wygładzić, zaadoptować delikatny styl, głosić modną doktrynę, podtrzymać popularność. Bo jeśli nie, to ludzie powiedzą: „poszedł w górę jak rakieta, ale zleciał w dół jak kamień”. Wyłysiał po drodze.
Pamiętamy Królową Ester: ona od prostej dziewczyny awansowała na żonę i królową wielkiego monarchy Achaszwerosza. Podjudzony król przez Hamana wydał dekret o zgładzeniu jej narodu. Wie, że musi pójść do króla, ale nie wzywana naraża się na utratę życia. Kompromis czy życie? Wtedy Mordochaj powiada:
„Bo jeśli ty w takim czasie będziesz milczeć, ratunek i ocalenie dla Żydów przyjdą skądinąd, lecz ty i dom twego ojca zginiecie. Kto zaś wie, czy godności królewskiej nie osiągnęłaś właśnie na taki czas, jak obecny?” (Est 4.14).
Mogła powiedzieć: „Bogu jeszcze zdążę służyć, teraz muszę pomyśleć o sobie”.

Zacznij służyć dwóm panom, a nie będziesz mieć żadnego.

Chociaż możemy uniknąć konsekwencji grzechu, to nie możemy uciec na zawsze. Jeśli nie będziemy słuchali, kiedy Bóg szepcze w miłości, będziemy musieli słuchać, kiedy on krzyczy w dyscyplinie.
Czasem zamiatamy sprawy pod dywan. Skoro minęło kilka lat i nic się nie zdarzyło, to chyba jestem w porządku? To nie wystarczy, by być w stanie dokonywać dobrych rzeczy. Jest możliwe zrobić dobre rzeczy, a nie mieć życia pod kontrolą Jezusa.
„Wyrwę się, jak za każdym razem dotąd i otrząsnę się. Nie wiedział jednak, że Pan odstąpił od niego”.
Mamy tu dwie drogi: porażki lub „owłosionej”! Możesz być w społeczności z Bogiem i w jednym momencie pozostać bez Jego obecności z powodu twoich własnych wyborów. Jaka porażająca myśl. Tu na ziemi żyjąc w ciele, oddalamy się od Boga i ciągle musimy kontrolować nasze życie, czy jesteśmy z Bogiem. Czy już nie zaczęliśmy duchowo łysieć?
Mogę żyć w jakiś sposób, mogę zaadoptować jakiś styl życia, a kiedy potrzebuję Boga, czy On będzie tam? Przeceniamy naszą własną zdolność i nie doceniamy głębokości naszego własnego grzechu!
Samson zadowolił się zewnętrzną demonstracją, ale oparł się i nie zdołał poddać wewnętrznej transformacji. Twardziel grał boga raczej, niż polegał na Bogu. Samson był w piekle i nawet nie wiedział, że tam już jest.
Co za przerażająca myśl, obudzić się i odkryć, że rozminąłem się z Bogiem!
Czy Bóg jest z tobą? Czy już odszedłeś od Boga? Czy Jego obecność, radość zbawienia to tylko odległe wspomnienie?

Powiedz mi coś o Bogu, czuję, jak zaczynam zapominać Go”. Samson zaczął zapominać i nie wiedział, że diabeł ostrzygł go do zera. Samson nie był słaby, ponieważ jego włosy zostały obcięte. On był słaby, ponieważ „PAN odstąpił od niego”.
Jest też pozytywna historia w Biblii o człowieku, który też nie wiedział, że jego społeczność z Bogiem jest widoczna jak na dłoni.
„A gdy Mojżesz zstępował z góry Synaj, mając w ręku dwie tablice Świadectwa, nie wiedział Mojżesz, gdy zstępował z góry, że skóra na twarzy jego promieniała od rozmowy z Panem” (2 Moj 34.29).
Co może sprawić w nas ludziach, że mamy promienną twarz? Mojżesz dosłownie świecił chwałą Boga. On spędził czas z Bogiem. Czas, który zmienił jego życie i zmienił jego wygląd. Ludzie to zauważyli, ale sam Mojżesz nic nie wiedział. Nie czytamy, by wykorzystał to, do promowania siebie, a ilu dziś to wykorzystałoby. Nie ma skrótów do głębokiego życia duchowego. Bóg musi stanowić różnicę w twoim życiu. On czeka na Ciebie, daj Mu okazję. Jeśli chcesz, by Jezus stanowił różnicę w Twoim życiu, musisz spędzać czas przy Jego słowie, modlitwie, pokazując chwałę Boga przez ciebie.
Słowo Boże uczy nas, że wiarą chodzimy, a nie widzeniem. Nie jest to łatwe, by zawsze utrzymywać się z wiary. Pokrzepiające byłoby, jeśli od czasu do czasu moglibyśmy widzieć, w co wierzymy. Wierzymy, że jest Bóg, że kocha nas. Wierzymy, że Bóg przebacza nasze grzechy, kiedy wołamy do Niego. Wierzymy, że przez łaskę jesteśmy dziećmi Boga. Wierzymy, że Bóg troszczy się o nas. Wierzymy, że Bóg jest z nami zawsze. Ufamy, że każde słowo Boga i obietnica jest prawdziwa. Wszystko to i wiele innych rzeczy, bierzemy przez wiarę. Czy nie byłoby wspaniale, chociaż przez chwilę, widzieć Boga twarzą w twarz? To zdrowe pragnienie. Przez jakiś czas Mojżesz musiał zasłaniać twarz, tak porażająca była chwała Boga odbita w jego twarzy.
Samson nie wiedział, że duchowo wyłysiał, bo stracił kontrolę z powodu grzechu. Mojżesz nie wiedział, że jest tak święty i nie potrzebował aplauzu. Potrzebował Boga. Kiedyś Jezus zabrał uczniów z sobą na górę i zobaczyli Jego chwałę. Miało to tak wielki wpływ na ich życie, że po latach będą o tym pisać z przejęciem: „cośmy widzieli, to wam zwiastujemy”.
Historia Samsona zawiera też element nadziei. Włosy zaczęły odrastać! Co zostało utracone, może zostać odzyskane, grzech przebaczony, gdy Jezus wkracza do naszego życia. Gdy wróg związuje nas. Jezus uwalnia. Tylko dlatego, że popełniłeś błędy, poszedłeś własną drogą, zostawiłeś dom ojca, nie znaczy, że twoje życie musi skończyć się zniszczeniem lub klęską.
Samson jednak pamiętał Boga, a włosy zaczęły odrastać. Samson znalazł się na liście bohaterów wiary w liście do Hebrajczyków. Jak on tam dostał się do tej elity?
„Samson zaś zawołał do Pana tymi słowy: Panie, Boże, wspomnij na mnie i wzmocnij mnie jeszcze ten raz, Boże, abym mógł się zemścić na Filistyńczykach choćby za jedno z dwojga moich oczu” (Sdz 16.28).
Może zmarnowałeś życie, ale twoje włosy mogą odrosnąć. Możesz zostać użyty przez Boga znów, jeśli przyjmiesz postawę pokuty. Zgubione obietnice powrócą. Stracona przyszłość odzyskana. Relacja naprawiona.

Moim zamiarem jest, by przypomnieć: wybierajmy dobry czas duchowego naświetlania, by nasze duchowe twarze jaśniały chwałą Bożą. Byśmy pewnego dnia nie obudzili się z przerażającym stwierdzeniem, nie moja twarz, ale łysa duchowa głowa błyszczy, a Pan odstąpił ze swoim prowadzeniem.
Jest nadzieja – wszystko w Jezusie może wrócić do właściwego stanu. Bóg nas nie zapomina, to my zapominamy, że jesteśmy odbiciem Jego świętości.
Jeśli kiedykolwiek pozwolisz, by Twoje świadectwo zmatowiało, byś „duchowo wyłysiał”, to wiedz Bóg wybaczy pokutującemu, mimo że ludzie potrafią pamiętać do dnia śmierci!
„Ale łaski mojej nie odmówię mu, ani też nie złamię wierności mojej” (Ps 89.34).

Maj 2011

Dwa pytania

„A gdy byłem w drodze i zbliżałem się do Damaszku, stało się koło południa, że nagle olśniła mnie wielka światłość z nieba, i upadłem na ziemię i usłyszałem głos do mnie mówiący: Saulu, Saulu, czemu mnie prześladujesz?
A ja odpowiedziałem: Kto jesteś, Panie? I rzekł do mnie: Ja jestem Jezus Nazareński, którego ty prześladujesz. A ci, którzy byli ze mną, światłość wprawdzie widzieli, ale głosu tego, który rozmawiał ze mną, nie słyszeli. I rzekłem: Co mam czynić, Panie? Pan zaś rzekł do mnie: Powstań i idź do Damaszku, a tam ci wszystko powiedzą, co ci jest przeznaczone, żebyś uczynił” (Dz 22.6-10).

Fragment jest świadectwem apostoła Pawła o tym, co zdarzyło się w jego życiu, a spowodowało, że stał się chrześcijaninem. Jest to fragment obrony, jaką wygłosił na stopniach twierdzy rzymskiej Antonia. Zawiera ona jedno z najbardziej znanych nawróceń w historii chrześcijaństwa. Na podstawie powyższego fragmentu chcę zwrócić uwagę na dwa bardzo zasadnicze pytania, które powinny pojawić się w naszym życiu: „Kto jesteś, Panie?” i „Co mam czynić, Panie?”.
Kto jesteś, Panie?
Jezus Chrystus przyszedł na ziemię, a ludzie zadawali takie pytanie: „Kim jesteś, dlaczego kochasz grzesznika, dlaczego postępujesz tak z człowiekiem niejako obnażając go przed innymi, że jest grzesznikiem?” Czy nie było lepszych ludzi, tylko Paweł? Nawet Biblia mówi nam, że było wielu sprawiedliwych w owym czasie oczekujących zbawienia Izraela.
Paweł był nadgorliwy w służbie dla Boga. Z własnej inicjatywy poprosił o listy polecające do Damaszku, bo chciał się wykazać swą gorliwością i duchowością. Nawet ci, którzy nie zaakceptowali Jezusa, nie byli aż tak zawzięci, jak Paweł, on wziął sprawy w swoje ręce. Nikt go nie powołał ani nie miał powołania, ale postawił na jedną kartę całe swoje życie. Zaczął jednak od drugiego pytania zamiast od pierwszego dlatego Bóg musiał to skorygować.
Najpierw musimy uzyskać odpowiedź w naszym życiu, kim jest dla nas Jezus?
„Ja jestem Jezus Nazareński, którego ty prześladujesz”, taka była odpowiedź dla Pawła. On nie mógł uwierzyć, że jest przeciw Bogu. Niestety nie mógł powiedzieć jak wielu dziś „porządnych” ludzi: „przecież nie zabiłem, nie okradłem, nie wszedłem w konflikt z prawem” itd. itp. Mamy własne poczucie godności, wartości i sprawiedliwości, własną filozofię życia i Bóg przez sprowokowanie pytania musi pokazać nam, że taki styl życia nie prowadzi do społeczności z Nim. Jaki to jest styl życia i filozofia? „Filozofia chlewika” – filozofia, której hołduje świat mówiąc: jeśli czegoś pragnę, po prostu to robię. Jeśli moje ciało mówi „zrób coś” to zaspokajam moje pragnienia. Ciało nasze nie jest chlewem, ale ma być świątynią dla Boga, Ducha Św.
Ap. Paweł napisze kiedyś do wierzących w Tesalonice przypominając:
„a cały duch wasz i dusza, i ciało niech będą zachowane bez nagany na przyjście Pana naszego, Jezusa Chrystusa” (1 Tes 5.23).
Ciało to dom, w którym mieszkasz, tak więc co jest ważniejsze dom czy właściciel? Bóg jest w stanie nawrócić właściciela, zmienić jego myślenie i postępowanie i dać mu powołanie.
Na pytanie „kim jesteś, Panie?” musimy mieć jednoznaczną odpowiedź: „On jest moim Zbawicielem”. Musimy zacząć od mocnego fundamentu, od zbudowania życia na skale, którą jest Jezus. Słyszałem o pewnym człowieku, który był hobbystą i spędził wiele lat budując domek o wymiarach metr na metr. Budował ten domek z zapałek. Jednak popełnił błąd, ponieważ zapałki nie miały usuniętej siarki. Pewnej nocy do tego domku dostała się mysz, otarła się o jedną z zapałek i domek przetrwał tylko 5 minut. Człowiek pracował kilka lat i w ciągu 5 minut wszystko przepadło.
Paweł budował niewłaściwie, ale Bóg spalił niewłaściwą budowlę i dał mu lepsze zajęcie — budowanie dla Chrystusa. Bóg nas znalazł, aby rozpocząć nowe budowanie w usprawiedliwieniu i zbawieniu. Często nie szukaliśmy Go, ale On nas poszukiwał, posłał Jezusa Chrystusa, aby zbawić takich grzesznych ludzi, jakimi jesteśmy.
Kiedy przejdziemy ten pierwszy, najważniejszy etap, o jakim daje świadectwo Paweł, możemy zadać pytanie drugie, nigdy odwrotnie.
Co mam czynić, Panie?
„idź do miasta, tam ci powiedzą, co masz czynić”.
Paweł otrzymał powołanie i podjął decyzję; chcę być użyteczny dla Boga. To bardzo ważne, żebyśmy zrozumieli, do czego się przygotowujemy. Co robię z powołaniem, którym mnie Bóg obdarzył? Bóg oczekuje, że człowiek potraktuje swoje powołanie poważnie i z pasją.
Mojżesz poświęcił 40 lat przygotowania się do służby. Jezus poświęcił 30 lat do 3,5-letniej służby. Niektórzy sądzą, że trzymiesięczny kurs biblijny wystarczy na 30 lat służby.
To, czym Bóg obdarzył każdego z was, nie jest produktem końcowym naszego życia.
Wykorzystaj to, co Bóg ci dał i nie trać czasu na to, czego nie potrafisz. Bóg użył społeczności ludzi wierzących. Ustalili powołanie Pawła i udzielili autorytetu do służby misyjnej. Bez tego elementu błogosławieństwo będzie zawsze tylko w drodze.
Bóg użył wizji i proroctwa. Nie tylko Ananiasz otrzymał poselstwo, by iść do Pawła i oznajmić czego oczekuje Bóg od niego, ale również Paweł i to jest bardzo ważna zasada w używaniu daru proroctwa (Dz 9.11-12). Odbierający, jak i przekazujący są przygotowywani, gdy Bóg coś chce przekazać. Dary Ducha Św. mają służyć budowaniu.
Kiedyś Bóg wysłał Mojżesza do faraona ze znakami. Mojżesz rzucił laskę na ziemię i stała się wężem. Jeśli masz coś w swoim ręku i będziesz niewłaściwie z tego korzystał, może się to przerodzić w coś, co obróci się przeciw tobie.
Niekontrolowane pragnienia, bez powołania i wysłania rodzą niekontrolowane skutki.
Można wykonać w budynku instalację elektryczną używając jakiegoś przewodu bez uwzględniania odbiorników jakie będą podłączone. Kiedy przyjdzie pełne obciążenie mocą, jest pewne, że instalacja wywoła pożar. Tak może być z chęcią używania darów za wszelką cenę, by być nimi podekscytowanym.
Do czego jesteśmy powołani? Bóg nie od razu daje nam wszystkie wskazówki i szczegóły. Jest raczej tak, jak to bywa z czytaniem książki, strona po stronie. Po jakimś czasie Pan pokazuje nam ciąg dalszy, ale musimy wiedzieć, że wraz z tym powołaniem wiąże się także odpowiedzialność. Jesteśmy dłużnikami wobec Boga dlatego zadajemy to pytanie „co mam czynić”?
Życie chrześcijańskie to nie jest kręcenie kółka hula-hop, gdzie trochę duchowo powyginamy się, ale odpowiedzialna służba w Bogu na rzecz zgubionego grzesznika.
Pawła powołanie zostało określone słowami:
„…albowiem mąż ten jest moim narzędziem wybranym, abym zaniósł imię moje przed pogan i królów, i synów Izraela; Ja sam bowiem pokażę mu, ile musi wycierpieć dla imienia mego” (Dz 9.15-16).
Nie szukajmy taniej i łatwej Ewangelii, taniego i łatwego życia chrześcijańskiego na przełaj. Musimy wiedzieć, kim jest Jezus Chrystus, jaki jest Jego charakter, aby wiedzieć, co mam czynić.

Maj 1997

Gdy się zbieracie

„Cóż tedy, bracia? Gdy się schodzicie, jeden z was służy psalmem, inny nauką, inny objawieniem, inny językami, inny ich wykładem; wszystko to niech będzie ku zbudowaniu” (1 Kor 14.26).

Wśród wielu baśni Hansa Christiana Andersena jest taka, która opowiada „drogę życiową” imbryka do herbaty. Na początku tej drogi stoi duma z jakości materiału (porcelana), z posiadanych kształtów („wysmukła szyjka i duże ucho”) i z funkcji, jaką ma do spełniania („we wnętrznościach rozpuszczają się listeczki chińskiej herbaty w gotowanej, pozbawionej smaku wodzie”). Wszystko to nobilitowało go do roli króla stołu.
Pewnego dnia jednak niezręczna ręka upuściła imbryk na ziemię: szyjka się stłukła, stłukło się ucho. Imbryk podarowano biednej kobiecie, a ta przeznaczyła go na doniczkę. Kiedy napełniła go ziemią, odczuł to, jak pogrzeb. Po jakimś czasie poczuł, że wstąpiło w niego nowe życie: bił puls cebulki kwiatowej; rosła zieleń, rozwijał się kwiat. A imbryk-inwalida patrząc na jego piękno, zapominał o sobie. I powtarzał: To prawdziwe błogosławieństwo zapomnieć przez innych o sobie.

Czy jest błogosławioną rzeczą radość z bycia w społeczności z Bogiem i wierzącymi, czy nasza dusza omdlewa z tęsknoty za taką społecznością? Nie sama obecność w Kościele jest odpowiedzią na to pytanie, ale nasze serce.
„O, jak miłe są przybytki twoje, Panie Zastępów! Dusza moja wzdycha i omdlewa z tęsknoty do przedsionków Pańskich. Serce moje i ciało woła radośnie do Boga żywego” (Ps 84.2-3).
Miejscem chrześcijanina jest Dom Boży. Spotykamy się na nabożeństwie, bo jest to najlepsze miejsce. Dobrze jest mieć taki zwyczaj — być na nabożeństwie.
„Baczmy jedni na drugich w celu pobudzenia się do miłości i dobrych uczynków, nie opuszczając wspólnych zebrań naszych, jak to jest u niektórych w zwyczaju, lecz dodając sobie otuchy, a to tym bardziej, im lepiej widzicie, że się ten dzień przybliża” (Hbr 10.24-25).
Kryzys odświeżył wielu wierzącym teksty Biblii mówiące, że oczekujemy dnia spotkania z naszym Panem i Zbawicielem.
Miejscem naszym w dniu chrześcijańskiego odpocznienia jest zgromadzenie, nabożeństwo. Przychodzimy, by doświadczyć wspólnie obecności Bożej, dotknąć Bożego błogosławieństwa. Czy nie jest fascynujące oczekiwanie na to, co Bóg powie do mnie dziś? Godzien jest też najlepszej chwały, uwielbienia Jezus, że oddał życie za nas dla naszego zbawienia.

Kościół to lud Boży zgromadzony w imieniu Jezusa, pośród którego Bóg manifestuje swą obecność przez Ducha Św.

To czy wychodzę z Kościoła zdegustowany, niezadowolony i zawiedziony zależy od tego, z jakim nastawieniem przyszedłem. Przychodzimy, by naszą społeczność z Bogiem posilić, wzmocnić, zbudować. Samo zajęcie miejsca w kościele niczego jeszcze nie zmienia. Musimy zaakceptować Jezusa jako swego Zbawiciela. Słuchajmy co Bóg mówi do naszego serca.
„…by Słowo Boże stało się mieczem przenikającym do rozdzielenia duszy i ducha, stawów i szpiku, zdolne osądzić zamiary i myśli serca” (Hbr 4.12).

Gdy się schodzimy, spotykamy Zmartwychwstałego.

Jesteśmy zatem w zborze, by usługiwać sobie wzajemnie ku zbudowaniu.
„Dlatego zachęcajcie się wzajemnie i budujcie jedni drugich, jak to zresztą czynicie” (1 Tes 5.11).
Co to w praktyce znaczy?
Przychodzimy, by doświadczyć pocieszenia.
Przychodzimy, by dowiedzieć się o Pocieszycielu — Duchu Św., który mówi nam o mocy Bożej w naszym życiu, o uzdrowieniu w Imieniu Jezusa.
Przychodzimy, by dowiedzieć się, że Bóg nas kocha. Chcemy budować nasze życie duchowe.

Boże budowanie to nie stwierdzenie „być może”, ale Jego TAK na nasze problemy i ich rozwiązanie, bo On jest wczoraj dziś i na wieki ten sam. Bóg traktuje nas serio.

Jaką jednak przyjąć definicję „ku zbudowaniu”? Co jest zbudowaniem dla kogoś, nie koniecznie musi być zbudowaniem dla zboru i odwrotnie. Dla pierwszego Kościoła „ku zbudowaniu” było: trwanie w nauce, we wspólnocie, w łamaniu chleba, w modlitwach, w bojaźni, uczęszczanie do świątyni, poddawanie się porządkowi zborów, błogosławili i napominali, dyscyplinowali i okazywali miłosierdzie. Dzięki takiemu jasno określonemu życiu cieszyli się przychylnością ludu, codziennie Pan pomnażał liczbę zbawionych.
Gdy się schodzimy, to mamy to samo apostolskie zobowiązanie, by ciało w każdym aspekcie swej funkcjonalności było sprawne fizycznie i duchowo. Kiedy ap. Paweł rozstawał się ze zborem w Efezie, ostrzegał i zalecał:
„Miejcie pieczę o samych siebie i o całą trzodę, wśród której was Duch Święty ustanowił biskupami, abyście paśli zbór Pański nabyty własną jego krwią. Ja wiem, że po odejściu moim wejdą między was wilki drapieżne, nie oszczędzając trzody, nawet spomiędzy was samych powstaną mężowie, mówiący rzeczy przewrotne, aby uczniów pociągnąć za sobą. Przeto czuwajcie, pamiętając, że przez trzy lata we dnie i w nocy nie przestawałem ze łzami napominać każdego z was” (Dz 20.28-31).
Apostoł nie tylko głosił słodkie słowo łaski, ale gdy było trzeba, dyscyplinował. Upominał i strofował, by chronić przed wilkami drapieżnymi, których celem zwykle są owce słabe.
Gdy się schodzicie, ochraniajcie się wzajemnie przed zakusami diabła.
Czy zbór jest miejscem, w którym oprócz pieśni, słowa, manifestacji darów, może pojawiać się coś tak nieduchowego, jak upomnienie, strofowanie? Czy to może być duchowe? – TAK
„A ja sam, Paweł, napominam was przez cichość i łagodność Chrystusową, ja, który, gdy jestem u was osobiście, rzekomo jestem pokorny, a gdym daleko, jestem ponoć śmiały wobec was” (2 Kor 10.1).

„Napominam was tedy ja, więzień w Panu, abyście postępowali, jak przystoi na powołanie wasze” (Ef 4.1).

Zbór to nie tylko Alleluja i chwała Bogu, ale też poprawne funkcjonowanie oraz świadectwo dla otoczenia. W zakres tego funkcjonowania wchodzi też obsługa, byśmy mieli ciepło, pachnąco, wygodnie, czysto, ale też z pewnym zdyscyplinowaniem. Nie chodzi o to, by tylko pokrzyczeć na niesfornych, pogrozić palcem, postawić do kąta. Co jednak powiesz ludziom, z czego, do czego mają się nawrócić, kiedy język i słownictwo niezmienione i postawa „a co mnie to obchodzi, to oni”. Ludzie swojego partactwa mają dosyć i chcą zmian, a one muszą zacząć się wewnątrz. Napominanie musi mieć barwę zachęty, mobilizacji. Przecież stać Cię na to, by odpowiedzieć Bogu na Jego zaproszenie do innego życia. Stać Cię na wyznanie i przyznanie się, że jesteś grzesznikiem, że potrzebujesz zmian, to nie hańba.
Jak jesteśmy wewnętrznie już zmienieni?
O Jezusie powiedziano – „przyjaciel celników i grzeszników”.
„Prosimy was, bracia, upominajcie niekarnych, pocieszajcie małodusznych, przygarniajcie słabych, a dla wszystkich bądźcie cierpliwi!” (1 Tes 5.14-24).
Uczniowie żyli przekształconym życiem, we wspólnocie usługiwali ku zbudowaniu. Apostoł Piotr przeżył gorzką lekcję. Był bardzo pewny siebie, aż usłyszał; „czy ty na pewno mnie miłujesz?”
Problemy mogą się pojawić, sprawowanie jakiejś agendy nieprawidłowe, korekta nawet w trudnych słowach ma służyć ochronie i zdrowiu ciała Chrystusa.
Mandatem kościoła jest służyć opamiętaniu i powrocie w miłości do Jezusa. Ramiona Chrystusa otwierają się dla pokutującego grzesznika i drzwi zborów, bo Pan go przyjął.

Kościół nie jest, jakimś miejscem, do którego idziesz. Kościół to jest coś, czym JESTEŚ. Jeśli nie jesteś Kościołem, to chodzenie do jakiegoś budynku pod jakimkolwiek pretekstem nie zrobi z ciebie Kościoła.

„Gdy się zbieracie na nabożeństwo, to każdy z was bierze w nim czynny udział: śpiewacie psalmy, ktoś z was głosi kazanie, kto inny objaśnia tajemnice Boże, jedni modlą się nieznanymi językami, a inni je tłumaczą. To wszystko niech się dzieje dla wspólnego dobra”.

To prawdziwe błogosławieństwo zapomnieć przez innych o sobie.

Marzec 2009