utworzone przez Zdzisław Józefowicz | 31 grudnia 2020 | 2020, Grudzień 2020
„Oto teraz czas łaski, oto teraz dzień zbawienia” (2 Kor 6,2).
Nie ma istotnej różnicy między ostatnim dniem roku a poprzednimi, zapewne będziemy spoglądać retrospektywnie za siebie. Dokonywać jeszcze jakichś analiz, ocen. Cokolwiek myślimy na temat zmian takich jak zmiana roku. Nie jesteśmy w tym oryginalni ani twórczy.
„Potem rzekł Bóg: Niech powstaną światła na sklepieniu niebios, aby oddzielały dzień od nocy i były znakami dla oznaczania pór, dni i lat!” (1 Mojż 1,14).
Każdy oceni na swój sposób mijający rok, każdy z własnego punktu widzenia. Każdy z nas ma punkty odniesienia istotne dla niego osobiście. Brak wspomnień, refleksji, prowadzi do samozadowolenia; wszystko jest dobrze, zrobiłem, ile zrobiłem, na tyle mnie tylko stać.
Nasze życie nosi na sobie pewne piętno, a jest nim czas. Czas determinuje też naszą dojrzałość. Stawia przed nami wyzwania, nowe doświadczenia. Można zapytać, w którym miejscu tego doświadczenia jesteśmy?
„Oto teraz czas łaski”.
Jak nas to zmieniało w minionym roku, który nie był łatwym czasem, sielankowym. Oceniając życie duchowe, jedni z niedosytem powiedzą, że chcieliby więcej, inni uznają, że nauczanie, wykłady, nie są dla nich duchowością, mają własny obraz świętości i duchowości, szukają wyjścia przez wyjście. Inni może są na przeciwnym biegunie i to, co dzieje się na nabożeństwach nazwą przesadną duchowością, uczuciowością. Jeszcze inni widzą w zborowym życiu swoje miejsce, chcą odpowiadać za społeczność, którą kochają, w której realizuje się ich życie duchowe.
Żyjemy w czasie kiedy nasza kultura jest zdominowana przez prymat emocji.
Zbór to dziwne „lustro” – stajesz przed nim TY, a widzisz ICH.
Przed nami kolejny czas, który określi 365 kolejnych dni roku.
Co by nie myśleć, jesteśmy „zniewoleni” czasem. Zawsze nam go brakuje, coś ma miejsce nie w porę, terminy i szalony bieg czasu podnoszą nam ciśnienie. Kiedy życie zaczęto odmierzać minutami, sekundami wiele rzeczy zostało zagubione przez tempo życia.
„Czas jest wielkim nauczycielem. Niestety zabija swoich uczniów” (Hektor Berlioz).
„Oto teraz czas łaski, Oto teraz dzień zbawienia”.
Bóg podnosi palec i pomyśl już w pierwszym dniu roku, co to znaczy? Pojęcie czasu było potrzebne nam, by nasze życie mogło doświadczyć jakiegoś sensu, zasad, rozwoju. Młodym ludziom wydaje się, że czas płynie zbyt wolno, starszym zbyt szybko. Niezależnie od wieku Bóg chce nam przypomnieć w jakich realiach ziemi żyjemy. Zaczynamy jakiś interwał czasu i Bóg powiada, oto mój plan na ten rok: „czas łaski i czas zbawienia”.
Czas funkcjonuje dla nas w jakiejś przestrzeni, którą określamy: wczoraj, dziś i jutro.
Wczoraj
Przeszłość może nas uwięzić. Nie znaczy to, że jest coś niewłaściwego z naszą pamięcią. Dobra pamięć jest nadzwyczaj wartościowa. Ogromnym nieszczęściem jest amnezja, gdy zapominamy wszystko, co jest już za nami. Jednak życie i rozpamiętywanie naszych niepowodzeń, naszych lęków, zranień, mogą uwięzić nas. I tu przeszłość jest pożyteczna, pozwolić by te rzeczy odeszły w nią. Przeszłość nie jest martwa, ona jest żywa w nas. Przeszłość ukształtowała nas, mamy tożsamość, nasz charakter. Przeszłość jest obecna z nami w każdym momencie.
Przeszłość to jest coś, co osłabia Cię, czy pomaga? Są tam nierozstrzygnięte sytuacje, którymi potrzebujesz zająć się dzisiaj? Są tam grzechy, które potrzebujesz wyznać Bogu i odwrócić się od nich? Coś zamieniło się w przeszłość, ale nie jest martwe? Musimy zająć się przeszłością skutecznie, jeśli mamy żyć teraz szczęśliwie.
Jutro
Chcę zwrócić naszą uwagę, to przyszłość. Nasze wczoraj minęło. Nasze jutro nie jest jeszcze teraz. Naprawdę jutro, kiedy przychodzi, staje się dzisiaj. To powinno zostać powiedziane o przyszłości, że jest niepewna. Nie ma żadnej gwarancji jutra. Bóg trzyma naszą przyszłość w swoich rękach. To nie znaczy, że nie myślimy o przyszłości albo nie planujemy. Powinniśmy przygotowywać się na coś, co przyszłość może przynieść. Myśleć realistycznie o przyszłości, jeśli mamy żyć skutecznie w teraźniejszości.
Przyszłość daje nadzieję.
Bóg mówi: „jestem Bogiem Twojej przyszłości i będę w niej z tobą”.
Na początku roku spodziewamy się, że może być lepiej niż w minionym. Z drugiej strony, przyszłość może dać fałszywą nadzieję, co nie będzie chronić nas skutecznie w teraźniejszości. Fałszywa nadzieja jutra pozwala ludziom odłożyć sprawy na później, mimo że powinni wykonać to dzisiaj.
Spotkamy ciągle ludzi, którzy usiłują żyć w przyszłości. Oni będą robili wielkie rzeczy, kiedy będą tylko mieli czas. Oni zrobią później, jutro, następnego tygodnia, następnego miesiąca, pewnego dnia, ale jutro nigdy nie przychodzi.
Dzisiaj
Podstawową rzeczą jest fakt, że mamy tylko dzisiaj. To jest wszystko, co mamy – DZISIAJ.
Żyjemy w teraźniejszości. Przeszłość jest za nami. Przyszłość może nigdy nie przyjść, ale „teraz” jest tutaj. Pytanie, na które musimy odpowiedzieć, brzmi: „co z tym »teraz« zrobimy?” Jak spędzasz „teraz”? Czy żyjesz w przeszłości albo przyszłości? Są tam rzeczy, które odkładasz do jutra, które powinny być zrobione dzisiaj? To jest wiadomość, którą potrzebujemy usłyszeć w tym roku:
„Oto teraz czas łaski, Oto teraz dzień zbawienia”.
Jest to jedyny czas, który mamy. Dziękuj Bogu za przeszłość. Dziękuj Bogu za jakąkolwiek przyszłość, ale żyj „teraz”. Każdy dzień będzie dzisiaj.
Są sprawy, którymi potrzebujesz zająć się dzisiaj? Są grzechy, które potrzebujesz wyznać dzisiaj? Przebaczenie Boga oczekuje na Ciebie dzisiaj. Zrób dobry nowy początek na początek Nowego Roku. Wczoraj nigdy się nie wróci. Nie traćmy tego co jest TERAZ, DZIŚ.
Podejmujemy zwykle jakieś zobowiązania na początku roku: „spędzę więcej czasu z moimi dziećmi, skończę prace dorywcze, stanę się bardziej aktywny w moim zborze, stracę na wadze”. Większość tych zobowiązań już na początku jest chybiona. Dlaczego zatem je robimy? Ponieważ chcielibyśmy widzieć jakieś zmiany. Chcielibyśmy mieć pewną ilość nowości, mieć nadzieję, że nowy rok będzie inny.
Czy przewidujesz możliwość zmiany w Twoim życiu, zmiany na lepsze?
Możemy nie zrobić niczego, ale czas jest nieubłagany, on ciągle podąża do przodu.
„Baczcie więc pilnie, jak macie postępować, nie jako niemądrzy, lecz jako mądrzy, wykorzystując czas, gdyż dni są złe” (Ef 5,15-16).
Życie ma sens, rok, który minął, ma sens, ten, który zaczniemy, ma sens. Pomyśl i łącz kropki, a zobaczysz obraz Twojego życia.
grudzień 2011
utworzone przez Zdzisław Józefowicz | 23 grudnia 2020 | 2020, Grudzień 2020
„Albowiem dziecię narodziło się nam, syn jest nam dany i spocznie władza na jego ramieniu, i nazwą go: Cudowny Doradca, Bóg Mocny, Ojciec Odwieczny, Książę Pokoju. Potężna będzie władza i pokój bez końca na tronie Dawida i w jego królestwie, gdyż utrwali ją i oprze na prawie i sprawiedliwości, odtąd aż na wieki. Dokona tego żarliwość Pana Zastępów” (Iz 9,5-6).
Relacje o narodzeniu Jezusa brzmią niewiarygodnie. Gdy czytamy je bez emocji, myślimy, że to jedna ze wschodnich opowieści z pogranicza baśni. Dziś już nie ma wątpliwości, że przekaz jest prawdziwy.
„A światłość świeci w ciemności, lecz ciemność jej nie przemogła”.
Zmagam się z tymi słowami, ponieważ one stoją w sprzeczności z tym, co na co dzień obserwujemy. Miało być inaczej.
„Lud, który chodzi w ciemności, ujrzy światło wielkie, nad mieszkańcami krainy mroków zabłyśnie światłość”.
Światło nad każdym smutkiem, każdą rozpaczą, każdą straszną tragedią, każdym złym planem, każdym złem, chorobą. Światłość miała wrzucić ten cały bałagan do kosmicznego kosza na śmieci.
Wiemy już, ciemność nie jest iluzją.
Pamiątka narodzenia jest świętem dla oczu. Kolorowe migające światła na ulicach, domach, śmiejące i radosne twarze dzieci i dorosłych. Zmagam się, bo ta kolorowa bańka, w zderzeniu z życiem – znika.
Jak było w tych pierwszych dniach?
Stajnia może szopa a w niej zwierzęta. Siano, które czuć zwierzętami i strach porodu. Oszołomieni, wyczerpani rodzice uświadamiają sobie nową rzeczywistość, jakże różną od wczorajszej, są rodzicami. Przecierają oczy ze zdumienia; czy naprawdę aniołowie tu byli i ten hałas ubiegłej nocy? Co myśleli o tych pasterzach, którzy znaleźli ich w tym ponurym miejscu?
Niewątpliwie nowe życie leżące na sianie jest przyczyną tego poruszenia. Każde dziecko jest cudem, ale to dziecko? Maria i Józef są rodzicami i wiedzą, że Bóg ma plany dla tego dziecka i są przestraszeni.
Richard Dawkins wielki naukowiec w swojej książce „Złudzenie Boga” mówi, że ci, które wierzą i czczą Boga są oszukani.
Materialny wszechświat nie może dać nam dobrej wiadomości, radosnej nowiny.
Nowoczesne wyznanie wiary naukowej brzmi: „Na początku były substancje chemiczne i substancje chemiczne były Bogiem. Po miliardach i miliardach lat substancje chemiczne stały się rybami, ptakami, dinozaurami i człowiekiem. I człowiek powiedział, jedzmy, pijmy, bo jutro pomrzemy”.
Dziennikarka telewizyjna w Tokio zapytała młodą kobietę: „Jakie jest znaczenie Pamiątki Narodzenia?” Zatrzymana, śmiejąc się, odpowiedziała: „Nie wiem. Chyba dzień, że Jezus umarł?”
W pewnym sensie jest to prawda. Komercjalizm Pamiątki Narodzenia zaczyna śmierć Chrystusa w Narodzeniu.
Pamiątka Narodzenia przez jego opakowanie staje się coraz bardziej niezrozumiała z każdym rokiem.
Ciemność przemagająca światłość czy odwrotnie – ciemność jej nie przemogła?
Zmagam się.
Co widzisz? Co widzisz, kiedy widzisz dziecko – Chrystusa? Czy widzisz tylko inne małe żydowskie dziecko? Te pytania będą się odbijać echem w kościołach. Możemy tylko domniemywać, jakie będą odpowiedzi czy nie, raczej będą to pytania retoryczne.
Co widzisz, kiedy Jezus dorósł i stał się człowiekiem? Co widzisz? Spostrzegasz, że Jezus, to obecność Boga na ziemi? Spostrzegasz obecność Chrystusa z nami i w nas? Czy wiesz i widzisz, że Jezus jest odpowiedzią na zawiłości twojego życia? Czy wiesz, kim Jezus naprawdę jest? Widzisz, że Jezus może zrewolucjonizować Twoje życie i wywrócić je do góry nogami? Czy wiesz to o nim? Czy widzisz to, co Izajasz? Światłość rozpraszającą mrok?
Zmagam się.
Zobaczyć to, czego inni nie dostrzegają. Zobaczyć Boga w dziecku narodzonym w stajni, ale nie jesteśmy w kościele, by rozczulać się nad dzieckiem. W tej pamiątce jesteśmy, by spotkać się z Bogiem.
Bóg jest z nami w naszym bałaganie. To jest wiadomość Pamiątki Narodzenia. Nie ma miejsca, gdzie życie nie jest zniszczone grzechem.
Wiadomością Pamiątki Narodzenia nie jest, że Bóg ochrania nas od brudu życia. Nie jesteśmy od brudu życia szczególnie chronieni, ale w tym Bóg jest nadal Emmanuelem, jest z nami, dając nam siłę i mądrość, by żyć świętym życiem obok panującego zepsucia. Dobrze jest wiedzieć, że Bóg nie tylko przychodzi do nas, kiedy jesteśmy dobrzy albo doskonali.
Bóg nie bierze wakacji od nas.
Jezus przyszedł uwolnić nas od religijnej sentymentalności i czegoś, co można by nazwać „religijnością wigilii”.
Jaki magnes przyciąga nas do pamiątki narodzenia?
Przyciąga mnie wiadomość, że On przyszedł jako jeden z nas, w pełni ludzki, jak my.
Dla części Jezus jest ciągle zbyt mały.
Dziesięcioletnia dziewczynka wybrała się z rodziną obejrzeć świąteczne dekoracje. W jednym kościele zatrzymali się na dłużej, oglądając szczególnie ładną dekorację narodzenia. „Czy nie jest to piękne?”, powiedziała babcia małej dziewczynki. „To prawda odpowiedziała wnuczka, ale jest jedna rzecz, która mi przeszkadza. Czy ten Jezus kiedykolwiek dorośnie? On jest tej samej wielkości jak w ubiegłym roku”.
Wśród wielu informacji, jakimi dzielić się będą ludzie w święta, jest najważniejsza i nią chcemy żyć, być pobłogosławieni:
„Albowiem objawiła się łaska Boża, zbawienna dla wszystkich ludzi” (Tyt 2,11).
Wielu chciało zaprzeczyć faktom na przestrzeni wieków. Miotali się, wygrażali i odchodzili, a prawda o Jezusie ciągle pozostaje ta sama.
Naszą największą potrzebą jest przebaczenie, więc Bóg przysłał nam Zbawiciela.
Zmagam się.
Czy jest tak, jak napisał prorok?
„Lud, który chodzi w ciemności, ujrzy światło wielkie, nad mieszkańcami krainy mroków zabłyśnie światłość”.
Pewnego rabina zawiadomił ktoś, że na świecie zjawił się Mesjasz. Rabbi podszedł do okna, uważnie rozejrzał się wokół, wrócił na swoje miejsce i stwierdził: „nie, jeszcze go nie ma. Nie widzę żadnej zmiany. Świat nadal wygląda szaro jak zawsze”.
A jednak się narodził.
„Cudowny Doradca, Bóg Mocny, Ojciec Odwieczny, Książę Pokoju”.
Pamiątka narodzenia rzuca nam wyzwanie – zmieniony świat, światło w mrokach życia, chrześcijański styl życia. A może On jeszcze się nie narodził? W tobie.
Zmagam się.
Oczekujemy – cechą dzieci jest spoglądanie w przyszłość. Kiedy dorosnę, będę strażakiem, doktorem, sportowcem, naukowcem. Jezus powiedział, że mamy być jak dzieci w wierze, by wejść do Królestwa Bożego. Oczekiwanie czyni wielką różnicę.
Ośmielamy się mieć nadzieję wbrew nadziei.
Świąteczne wspominanie jest przypomnieniem, że coś się nowego zaczęło. Ten dzień może być dniem, od którego się coś może zacząć. Dzień, który daje mi nową szansę. Pojawienie się Jezusa było takim nowym dniem w dziejach ludzkości, ale teraz oczekujemy Dnia Pana, w którym powróci zabrać tych, dla których narodzenie to nie tylko rzewne wspomnienie, ale nowe życie.
grudzień 2010
utworzone przez Zdzisław Józefowicz | 16 grudnia 2020 | 2020, Grudzień 2020
„Lecz gdy nadeszło wypełnienie czasu, zesłał Bóg Syna swego, który się narodził z niewiasty i podlegał zakonowi, aby wykupił tych, którzy byli pod zakonem, abyśmy usynowienia dostąpili” (Gal 4,4-5).
Częścią naszego życia jest oczekiwanie. Czekamy na autobus, przesyłkę pocztową, telefon, na kogoś, na deszcz, śnieg. Życie jest serią nadziei i oczekujemy spełnienia się naszych oczekiwań. Kształtuje to w nas cierpliwość i stale niezaspokojone pragnienie.
Twórcze wyczekiwanie wydaje się być częścią planu Boga.
Izraelici w Egipcie oczekiwali wolności i gdyby nie oczekiwanie, wolność nic by nie znaczyła. Byłaby zbyt oczywista. Moment nadejścia właściwego czasu jest jak nagle zalegająca cisza przed podniesieniem kurtyny w teatrze.
„Cisza jest największym odkryciem” powiedział Lao-Tse.
Jak wyciszenie dziecka przed snem, gdy oczekuje na historię, którą opowie ktoś z rodziców.
W ciszy stajemy się świadomi obecności Ducha Świętego i Boga. Mam takie wrażenie, że gdy nadeszło wypełnienie czasu, kosmos jakby wstrzymał oddech. Może na ułamek sekundy, bo rodził się Zbawiciel w Betlejem, w stajni, w miejscu, które nie pasowało do Króla Królów i Pana Panów. Kiedy Gabriel zwiastował Marii, że będzie matką, przeraziła ją ta wiadomość. Kim On będzie?
„Ten będzie wielki i będzie nazwany Synem Najwyższego. I da mu Pan Bóg tron jego ojca Dawida. I będzie królował nad domem Jakuba na wieki, a jego królestwu nie będzie końca” (Łk 1,32-33).
Czas świąteczny jest pamiątką konsekwentnej realizacji Bożego planu zbawienia dla człowieka. Boży bilans czasu jest doskonały, nic przypadkowego, to łaska Pana dla ludzi. Jesteśmy oczarowani prostotą zwiastowania o narodzeniu Jezusa, wzrusza nas śpiew aniołów, pokłon pasterzy, dziwi nas wiara mędrców i ich dary. Nie ma w tym jednak nic z przypadku, była to realizacja Bożego odwiecznego planu. Zwiastowanie o narodzeniu mówi nam nie tylko o niemowlęciu betlejemskim. Mówi o Bogu, który w Synu swoim stał się człowiekiem. Jest czasem wielkiego śpiewu i radości z powodu ogłoszenia Dobrej Nowiny, wielkiej radości. Nie jest to tylko prawda obiektywna, że narodził się Zbawiciel, ale prawda o naszym Zbawicielu.
Cud narodzenia Jezusa Chrystusa jest jednym z najważniejszych cudów opisanych w Biblii. W narodzeniu Jezusa Chrystusa Boska i ludzka natura były połączone w jednej Osobie. Bóg stał się człowiekiem nie tylko w sferze duchowej, ale realnie i naprawdę w historii.
Szkocki profesor John Murray opisał wcielenie Chrystusa w ten sposób: „Nieskończony stał się ograniczony, Wieczny przyszedł do czasu i stał się podległy jego warunkom, Niezmienny wszedł w zmiany, Niewidzialny pojawił się, Twórca stał się stworzeniem, Niezależny stał się zależny, Wszechmogący stał się słaby. Bóg stał się człowiekiem, umrze, by przez śmierć zniszczyć dzieła diabła, zabiera nasz grzech”.
Gdy nadeszło wypełnienie czasu, wieczny Syn przyjął ludzkie ciało, jako Baranek Boży, który gładzi grzech świata.
Ap. Paweł napisze: „On tego, który nie znał grzechu, za nas grzechem uczynił, abyśmy w nim stali się sprawiedliwością Bożą”.
Moment narodzenia Jezusa został nazwany wypełnieniem czasu, a więc chwilą najwłaściwszą dla realizacji Bożego planu. Od tej daty zaczęto liczyć naszą erę. Wiemy, że w obliczeniach popełniono błąd. Faktycznie Jezus narodził się w 6 lub 7 roku przed naszą erą. Natomiast dzień 25 grudnia jest zupełnie sprawą umowną i nie pokrywa się z autentyczną datą. Dla nas chrześcijan nie jest to aż tak istotne, ważne jest, że jest w roku taki dzień, w którym chcemy przypominać dzień narodzin Jezusa Chrystusa.
Nie da się rozciągnąć sentymentalności świątecznego okresu na 364 dni roku, budować życia na tradycji, jeśli nie jesteśmy przemienieni przez twórczego Boga.
Czy na pewno było to wypełnienie czasu? Przecież było jakby na odwrót, właśnie wszystko było przeciw. A jednak Jezus pojawił się w stosownym czasie.
„Wypełnił się czas i przybliżyło się królestwo Boże, upamiętajcie się i wierzcie ewangelii” (Mr 1,15).
Był to właściwy czas ze względu na nas.
„…objawiony został dopiero w czasach ostatnich ze względu na nas…” (1 Ptr 1,20).
Bóg objawił „tajemnicę woli swojej, aby z nastaniem pełni czasów wykonać ją i w Chrystusie połączyć w jedną całość wszystko, i to, co jest na niebiosach, i to, co jest na ziemi w nim” (Ef 1,10).
Narodzenie Jezusa Chrystusa powierzone Marii pokazuje nam sposób, w jaki Bóg stał się człowiekiem.
Właściwy czas, bo człowiek przez wiarę może mieć pewność zbawienia, nie przez uczynki. Jezus powiedział, że Jerozolima nie rozpoznała tego właściwego czasu (Łk 19,41-44).
Możemy sobie uświadomić, że żyjemy w najlepszym czasie, jaki mógł być zaoferowany człowiekowi. Jesteśmy świadkami nawróceń ludzi, ich uzdrowień, przeżywania chrztu w Duchu Św., wypełniania się proroctw. Najlepszy czas dla człowieka.
Coraz bardziej zbliżamy się do zapowiedzi właściwego czasu, gdy Chrystus powróci po Kościół, po swoich. Słowo Boże przypomina, byśmy na ten czas szczególny byli przygotowani:
„Czuwajcie więc, bo nie wiecie, którego dnia Pan wasz przyjdzie” (Mt 24,42).
Nie zawężajmy swego spojrzenia w czasie świąt tylko do narodzenia, ale też patrzmy na szczególne konsekwencje tego faktu, które nie są bez znaczenia dla twojej i mojej wieczności z Bogiem lub bez Boga.
Wszechświat go nie ogarnie, a zmieścił się w żłobie.
Dziękuje ci Jezu za to, że nie mieścisz się w naszej głowie,
która jest za logiczna,
za to, że nie sposób Cię ogarnąć sercem, które jest za nerwowe,
Dziękuje, że w tajemnicy Betlejem milczysz.
Tylko my – oczytani analfabeci chlapiemy językiem.
J. Twardowski.
grudzień 2008
utworzone przez Zdzisław Józefowicz | 13 grudnia 2020 | 2020, Grudzień 2020
„Z narodzeniem Jezusa Chrystusa było tak: Maria, Jego matka, była zaślubiona Józefowi. Zanim zamieszkali razem, okazało się, że za sprawą Ducha Świętego spodziewa się Dziecka. Jej mąż Józef, jako człowiek sprawiedliwy, nie chciał narazić jej na zniesławienie i zamierzał oddalić ją potajemnie. Gdy nad tym rozmyślał, anioł Pana ukazał mu się we śnie i powiedział: Józefie, synu Dawida, nie bój się przyjąć Marii, twojej żony, bo Dziecko, którego oczekuje, jest z Ducha Świętego” (Mt 1,18-20).
Przeczytany tekst jest historią z okresu dziecięctwa Jezusa Chrystusa. Pamiątka narodzenia Jezusa potocznie zwana Bożym narodzeniem, w której bezpośrednie wspominanie wchodzimy, jest czasem zauroczenia świąteczną atmosferą. W centrum uwagi pozostanie Jezus. Dla niektórych będzie wspomnieniem dzieciny, maleństwa otoczonego zwierzątkami w stajni, pastuszkami, przybyłymi mędrcami, Marią matką stojącą w centrum i gdzieś na uboczu Józef jakby niepasujący do tego otoczenia. Toteż szybko znika w cieniu wydarzeń, zapomniany. Józef nie był emerytem, który poślubił młodą, piękną panienkę. Był mężem Marii nieco tylko starszym od niej.
Jakim był człowiekiem? Chcę w kontekście pamiątki narodzenia Jezusa Chrystusa przypomnieć tę nieco zapomnianą postać Biblii.
Po pierwsze: Józef był człowiekiem prawym.
Józef i Maria byli zaręczeni, ale nie były to zaręczyny bez zobowiązań. Miał prawo snuć plany dotyczące wspólnego życia. Nie mógł być ubogim, jak się to przesadnie podkreśla. Mężczyzna, by założyć rodzinę w tamtych czasach, musiał udokumentować, że jest w stanie zapewnić utrzymanie żonie i przyszłym dzieciom. Musiał posiadać środki do życia i takie Józef posiadał. Był rzemieślnikiem, cieślą, miał pracę, mógł zapewnić godziwe warunki egzystencji swej rodzinie. Nikt nie nazwałby go biedakiem.
Kiedy zaskoczyła go sytuacja, jako człowiek prawy, nie chciał unieszczęśliwić siebie i Marii. Marzył o szczęśliwej rodzinie, ale nie mógł zrozumieć Boga w tym momencie. Mężczyźni też potrafią być romantyczni, chociaż czasem udają twardzieli. Józef chciał się dyskretnie wycofać, Taki krok dawał szansę Marii na wytłumaczenie się. W momencie wahań i rozmyślań Bóg wkroczył, przemawiając do Józefa przez sen. Nie do każdego snu musimy sięgać po wykładnię w senniku egipskim, ale są sny, przez które Bóg o czymś ważnym chce nam powiedzieć.
Jest bardzo ważnym elementem chrześcijańskiego życia rozpoznawanie Bożego głosu, odróżniania od fałszywych głosów. Ten wymóg stawia wysoko poprzeczkę naszemu życiu duchowemu.
Kiedy Józef dowiedział się, jak sprawy się mają, czy powiedział: „całe życie czekałem na Mesjasza i teraz dostąpiłem zaszczytu?” NIE. Był jednak człowiekiem prawym i zaufał, że Bóg nie wystawia go na pośmiewisko. Chcę podkreślić tę cechę Józefa. Został wybrany na męża Marii, dlatego, że był dojrzałym człowiekiem i prawym przed Bogiem. Wiara i życie nie rozminęły się, ale spotkały w praktyce.
Po drugie: Józef był posłusznym.
„Herod wezwał potajemnie mędrców i dowiadywał się dokładnie o czas pojawienia się gwiazdy. Gdy oni odjechali, anioł Pana ukazał się we śnie Józefowi i powiedział: Wstań, weź Dziecko oraz Jego matkę i uciekaj do Egiptu. Zostań tam, dopóki nie dam ci nowego polecenia, bo Herod czyha na to Dziecko, aby Je zabić. Wstał więc w nocy, wziął Dziecko oraz Jego matkę i udał się do Egiptu” (Mt 2,7.13-14).
Między pierwszym a drugim snem minęły prawdopodobnie dwa lata. W życie w miarę stabilne ponownie wkracza Bóg dość obcesowo: „uciekaj z rodziną natychmiast”.
„Po co mi było to wszystko, dlaczego usłuchałem Boga?” Nie, wstał jeszcze tej nocy, obudził Marię, spakowali może kilka najpotrzebniejszych rzeczy, nie było czasu na zastanawianie się, zamawianie transportu, trzeba było wyruszyć. Ich życie było w niebezpieczeństwie, może tylko zapewnił Marię – później ci wyjaśnię, teraz uciekamy. Maria nie mówiła, „znowu miałeś sen, ty to naprawdę przesadzasz”. Pokornie poszła z nim. Wiedziała, że Józef rozpoznaje doskonale Boży głos.
Drodzy mężowie i żony czy czujecie się bezpiecznie w swoich rodzinach, znając Boży głos, Jego wolę, akceptujecie ją bez zastrzeżeń, czy na tym tle są nieporozumienia? Posłuszeństwo Bogu może oznaczać, że niejedno mieszkanie zmienicie i niejedno miasto, jeśli Bóg was będzie chciał użyć. Posłuszeństwo Bogu to zawsze problem, bo niesie zmiany.
Zatrzymali się w Egipcie, tym złowrogim kojarzonym z niewolą. Mijały miesiące, nie organizowali sobie życia na stałe, bo Józef oświadczył, że to tylko na chwilę. Bóg przyjdzie i znów da sygnał, by wracać tam, skąd uciekli. Może Maria każdego dnia pytała Józefa, „miałeś sen, wracamy, chcę do domu, naszego domu?” Mijały miesiące i nic się nie zmieniało. Byli uchodźcami. Zmęczony tymczasowością Józef może myślał, czas się spakować i wracamy, ale ciągle uważnie nadsłuchiwał głosu Bożego. Polecenie brzmiało: „póki ci nie powiem”.
Być posłusznym, to kłopot.
Nie próbujmy realizować planów w naszym duchowym życiu, jeśli nam nie powie Bóg. Już wielu duchowych rozbitków krąży po świecie, bo myśleli, że spełniają Bożą wolę, ale realizowali tylko własne pomysły, lub było to odreagowanie na działanie nerwów.
Po trzecie: Józef był cierpliwy.
„Po śmierci Heroda Józefowi w Egipcie ukazał się we śnie anioł Pana i powiedział: Wstań, weź Dziecko oraz Jego matkę i wracaj do ziemi Izraela, bo już umarli ci, którzy czyhali na życie Dziecka. Wrócił więc Józef z Dzieckiem i Jego matką do ziemi izraelskiej” (Mt 2,19-20).
Pewnego dnia Józef wstał inny. Maria już znudzona zadawaniem pytań tym razem milczała, ale Józef chodził od rana inny, coś chciał powiedzieć, a ona nie pytała. Wiecie jakie to uczucie, gdy masz coś do zakomunikowania, a nikt jakby nie daje możliwości.
W końcu powiedział – WRACAMY!!!
Warto być cierpliwym. To był bohater Marii. Teraz był to powrót spokojny, mieli czas na przygotowanie się, wracali do domu.
Jeśli kiedykolwiek znajdziesz się w duchowym Egipcie, to zawsze możesz oczekiwać, że masz gdzie wrócić. Jest dom Ojca, nasza ziemia, nasza ojczyzna duchowa. Jeśli nasze życie prowadzimy z Bogiem, to zawsze czeka nasz dom.
Po czwarte: Józef był rozsądny.
„Gdy jednak dowiedział się, że po Herodzie panuje w Judei jego syn Archelaos, bał się tam iść. Otrzymał we śnie nakaz i skierował się do Galilei. Przybył do Nazaretu i zamieszkał w tym mieście” (Mt 2,22-23).
Czwarty sen zamyka listę niezwykłych snów w życiu Józefa. Uspokojony i zachęcony, że nie wymknęło się Jego życie spod Bożej kontroli, z ufnością udał się do ojczyzny.
Kiedy Józef zorientował się, że niebezpieczeństwo nie wygasło do końca, bo syn Heroda mógł być kontynuatorem stylu zarządzania w Judei – zawahał się. Józef miał obawy, był odpowiedzialny za rodzinę, nie mógł ich narażać niepotrzebnie.
Do spraw duchowych nie tylko podchodzimy duchem, ale też rozsądkiem. Docenił taką postawę kiedyś faraon, gdy zetknął się z Józefem, który wyjaśnił mu sen i powiedział, jak będzie rozsądnie zabezpieczyć kraj przed nieuniknioną klęską głodu.
Bóg nie zabrania używać rozsądku.
Za każdym razem Józef zgodził się z Bożym planem, a nie własnymi pomysłami. Bóg w jego życiu czterokrotnie przemówił przez sny, a on wiedział, że nie były to mrzonki, ale Boże polecenie. W tym jest doskonałym przykładem ojca, który zna Boga. Maria i Józef byli wspaniałą żydowską parą małżeńską, pobożni i bojący się Boga. Gdyby Józef nie okazał się człowiekiem posłusznym, historia zbawienia znalazłaby się w trudnej sytuacji. Maria pozostałaby sama z dzieckiem. Gdyby Józef nie okazał się posłuszny trzeciemu ze snów, Jezus pozostałby w cieniu piramid i nie byłby znany jako Zbawiciel.
Jakim człowiekiem trzeba być, by nie kłócić się z Bogiem, nie targować? Trzeba być jak Józef: prawym, posłusznym, cierpliwym, rozsądnym. Wiara w Boga, Jezusa Chrystusa, nie jest wiarą lęku, przerażenia, ale wiarą w usprawiedliwienie i przebaczenie, wiarą w miłującego Ojca.
Narodzenie to nie tylko rzewne wspomnienie, ale życie realnie oparte na Bogu.
grudzień 2000
utworzone przez Zdzisław Józefowicz | 29 listopada 2020 | 2020, Listopad 2020
„A gdy Atalia, matka Achazjasza, dowiedziała się, że jej syn nie żyje, postanowiła wytracić całą rodzinę królewską.
Lecz Jehoszeba, córka króla Jorama, siostra Achazjasza, zabrała Joasza, syna Achazjasza, wykradła go spośród synów królewskich przeznaczonych na śmierć i umieściła go wraz z jego mamką w pokoju sypialnym, i w ten sposób ukryto go przed Atalią, tak iż uniknął śmierci” (2 Krl 11,1-2).
Każde pokolenie jest pokoleniem byłego pokolenia.
W dzisiejszych czasach trwa wojna o wartość rodziny, zwłaszcza tę tradycyjną. Specjaliści od inżynierii społecznej próbują przedefiniować pojęcie rodziny, jakby oni pierwsi ją wymyślili. Chcą, byśmy zaakceptowali to, co niemoralne jako moralne, niepożądane jako nieuniknione. Ataki przychodzą na wielu płaszczyznach – od radykalnej ideologii feministycznej do promowania konsumpcyjnego stylu życia; od aborcji do dystrybutorów farmaceutyków. Od aktywistów promujących rozwiązłość do homoseksualnych grzesznych związków. Jest to bitwa o umysły i dusze. Nie słuchajcie ludzi, którzy mogą być naukowcami i twierdzić, że twoja płciowość zależy od tego, kim się czujesz, a nie kim jesteś. Biblia takich fachowców nazywa ludźmi o spaczonych umysłach.
„Podobnie jak Jannes i Jambres przeciwstawili się Mojżeszowi, tak samo ci przeciwstawiają się prawdzie, ludzie spaczonego umysłu, nie wytrzymujący próby wiary. Ale daleko nie zajdą, albowiem ich głupota uwidoczni się wobec wszystkich, jak to się i z tamtymi stało” (2 Tym 3,8-9).
Wszyscy powinniśmy być zainteresowani wyjściem i rozwiązaniem z tego moralnego kryzysu. Niezależnie czy mamy dorosłe, czy małe dzieci albo ich w ogóle nie mamy, ponieważ to dosięga każdego.
Cytowany tekst prowadzi nas do pewnej refleksji.
Atalia matka króla Achazjasza po śmierci syna postanowiła zniszczyć całą królewską rodzinę. Jehoszeba, córka króla Jehorama, a zarazem siostra Achazjasza, odważyła się z narażeniem życia ukryć Joasza syna Achazjasza. Nastało 6 lat rządów krwawej matki Atalii, ale też sześć niezwykłych lat w ukryciu, w świątyni Pana.
Jak mogło do tego dojść?
W Izraelu panował bezbożny król Achab. Poślubił kobietę imieniem Izabel, o której tylko złe rzeczy można powiedzieć. Z tego związku narodziła się dziewczynka, której nadano imię Atalia. Achab szukał przymierza z państwem południowym. Pod namową żony uznał, że najlepszym sposobem będzie skojarzyć ich córkę z synem króla Jehoszafata. Północne Królestwo Izrael już zostało zwiedzione przez niegodziwość Izabeli i Achaba ku bałwochwalstwu. Wysmażyli małżeństwo w piekle.
Atalia na wzór matki zaczęła prowadzić Judę na manowce. Nie była daleko z tyłu. Ona była naprawdę niegodziwą i nieczułą osobą. Wpłynęła na męża, Jehorama, by zabił wszystkich swoich braci (2 Krn 21,4).
„Gdy Jehoram objął władzę królewską po swoim ojcu i umocnił się w niej, kazał pozabijać swoich braci mieczem, a także niektórych spośród książąt Izraela”.
Po śmierci syna jej miłość do władzy spowodowała, że potencjalnych rywali do tronu kazała zabić. Zdarzył się jednak cud. Bóg miał wierną kobietę, przygotowaną na tę godzinę – Jehoszebę. Poślubiona z pobożnym człowiekiem, kapłanem Jehojadą. Ratując Joasza przeszkodziła diabelskiemu planowi, by pozbawić ciągłości linię, z której miał wywodzić się Mesjasz. Kiedy Joasz osiągnął wiek siedmiu lat, został proklamowany jako król. Bohaterski wysiłek jednej pobożnej kobiety poślubionej pobożnemu mężczyźnie uratował Joasza.
W tej historii o Atalii i Jehoszebie znajduję analogię do dzisiejszych czasów. Jeśli pójdziemy na łatwą współpracę z wrogiem, jakim jest diabeł a symbolem jego jest Ataliia, to wszelkie zło skieruje się przeciw naszym dzieciom. Jehoszeba jest symbolem wszystkich pobożnych rodziców i ludzi, którzy chcą służyć Bogu, chcą razem z dziećmi Jemu służyć. Młody Joasz jest symbolem tych dzieci, które są tak łatwą zdobyczą dla wroga. Jeśli Kościół nie sięgnie po dzieci, jeśli pobożni rodzice nie nauczą, nie przygotowują, jeśli chrześcijanie oddani Bogu nie dotkną życia dzieci, wtedy szatan będzie szukał sposobu, by uchwycić ich umysły, serca i zniszczyć je.
Jeśli Jehoszeba nie dostanie ich, to dosięgnie je Atalia.
Czasami zapominamy, że Bóg ma cel dla każdego życia i powierzył nam przyszłości naszych dzieci. Bardzo nam zaufał, że spełnimy odpowiedzialnie swoje rodzicielstwo. Każde dziecko jest ważne. To jest naprawdę więcej niż banał. Możecie być pewni, że diabeł zatrudnia już swoich pracowników, by szukać i zniszczyć młode serca i umysły. Diabeł niczego tak nie kocha, jak kraść, niszczyć i zabijać, zniszczyć umysły i serca naszych dzieci.
Decyzje, które podejmiecie w sprawie waszych dzieci, wycisną piętno na ich jutro. Diabeł podejmie próby na wielu płaszczyznach: emocjonalną dewastację, przez konflikt rodzinny, psychiczne ciśnienie rówieśników. Pozostaje tylko jedno: podzielić się z nimi Chrystusem. Musimy widzieć wyraźnie, że najważniejsza odpowiedzialność spoczywa na rodzicach. Bóg łaskawie „pożyczył” nam dzieci. Powierzył stanowisko zarządcy wychowywania dziecka w zdrowej rodzinie. Nosisz najważniejszą odpowiedzialność duchowego dobrobytu twoich dzieci. Nie wystarczy zapewnić dom, ubranie, jedzenie, dobrą edukację, lekcje muzyki, zdrową rekreację. To są rzeczy dobre, ale jeśli musisz wybrać między nimi a trochę duchowym życiem, to jest daleko lepiej, by zaniechać tego trochę, na rzecz oddanego duchowego życia. Twoje dzieci potrzebują zrozumieć pierwszeństwo chrześcijaństwa daleko więcej niż wiedzy o pierwszoligowym klubie piłki nożnej. Twoje dzieci potrzebują chrześcijańskiego wychowania daleko więcej niż najlepszej szkoły. Musisz przez twoją mowę i życie, dać dzieciom znać, że Jezus jest najważniejszą osobą w twoim życiu. Ciężar spoczywa na każdym z rodziców.
Ciężar spoczywa też na Kościele. Musimy wyraźnie widzieć, że to jest nasze zadanie głosić ewangelię wszystkim ludziom w tym i dzieciom. Jehoszeba ryzykowała i wyrwała z objęć śmierci Joasza. Rodzice popełniają kardynalny błąd, twierdząc, że „dzieci są jeszcze małe, jest przed nimi jeszcze wiele czasu, by zwrócić się do Chrystusa”. Czy jest to prawdą?
Dzieci nie muszą mieć zdewastowanych lat przez pracę szatana. Jezus powiedział:
„Pozwólcie dzieciom przychodzić do mnie”.
Jak młody Tymoteusz, mogą znać Jezusa od młodości. To jest odpowiedzialnością Kościoła, by zrobić wszystko, by ten cel osiągnąć. Musimy sięgnąć do ich serc i ich rodziców z poselstwem, które zaprasza i ekscytuje, jeśli mamy ich zatrzymać.
Jeśli Jehoszeba nie dostanie ich, to dosięgnie je Atalia.
Jehoszeba przyniosła Joasza do Świątyni. I to jest dokładnie to miejsce, gdzie potrzebujemy przyprowadzić dzieci. Musimy wprowadzić je w dom Boga. Musimy nauczyć te młode, chętne i otwarte umysły prawdy o Jezusie Chrystusie. Nie jest to zaledwie jakaś praca, to jest przywilej od Boga. Kościół nie jest przechowalnią z odpowiedzialnością za duchową edukację. Kościół ma budzić święty niepokój w rodzicach o dzieci. Nikt nie zdejmie z rodziców odpowiedzialności, jeśli pozwolą wrogowi zdewastować duchowe życie dzieci.
Jeśli Jehoszeba nie dostanie ich, to dosięgnie je Atalia.
Kto wie jaki lekarz, prawnik, naukowiec, jaki pastor, jaki Boży mężczyzna czy kobieta z waszych dzieci wyrośnie.
Susann Wesley miała dziewiętnaścioro dzieci (10 zmarło jako niemowlęta). Ona z tego powodu mogłaby usprawiedliwiać się zmęczeniem, obarczeniem obowiązkami, by jeszcze troszczyć się o duchowe potrzeby dzieci. To z powodu jej wierności w chrześcijańskim postępowaniu John i Karol Wesley zmienili oblicze angielskiego społeczeństwa dla Jezusa Chrystusa.
Nauczyciel szkółki niedzielnej Edward Kimball był wierny, by świadczyć młodemu człowiekowi o Bożej łasce i dał jednego z największych ewangelistów tamtych czasów D. L. Moody. Z powodu waszej wierności, jakaś młoda dusza wygra życie i z Chrystusem zmieni historię ludzi dla Boga. Jeśli zawiedziemy, jak będziemy mogli mówić o doświadczeniu w Bogu? Co opowiesz następnemu pokoleniu?
Ufajcie Bogu, mimo że czasem będzie trudno. Jeśli wasze dzieci nie znajdą się w świątyni pod opieką Boga, dosięgnie je duch Atalii tego świata.
Jednak jest dobra wiadomość: Chrystus przyszedł, aby złamać przekleństwo niewiary, nieposłuszeństwo i nasz bunt. On przybędzie na czas. Naszym zadaniem jest tylko Jemu ufać.
Jeśli Jehoszeba nie dostanie ich, dosięgnie je Atalia.
czerwiec 2008
utworzone przez Zdzisław Józefowicz | 15 listopada 2020 | 2020, Listopad 2020
„…Nauczycielu, nic cię to nie obchodzi, że giniemy?” (Mr 4,38).
Werset jest wyjęty z kontekstu opowiadającego o uciszeniu burzy nad jeziorem galilejskim.
Powiedzieć do Jezusa Syna Bożego, który przyszedł na ziemię, opuścił bezpieczeństwo nieba, stał się człowiekiem, by umrzeć w naszej sprawie: „nic cię to nie obchodzi?”, wydaje się arogancją.
Jesteśmy dobrze przygotowani, by zadawać pytania, niż udzielać dobrych odpowiedzi.
Łatwej jest wskazać palcem na Boga i powiedzieć: „giniemy”, „nie dbasz”. Powinniśmy jednak patrzeć na powód bycia w łodzi. Po drugiej stronie jeziora był człowiek, zniewolony, odarty przez demony z ludzkiej godności. Doświadczenie burzy wskazuje, z czym przyjdzie zmierzać się uczniom. Grzech i śmierć znalazły drogę, by rujnować życie. Czasem okoliczności przytłaczają nas i zastanawiamy się, czy jest jakieś wyjście, które może pomóc i objawić miłość Boga.
Kiedy przychodzi „zła duchowa pogoda”, to myślisz, że masz prawo liczyć na Jezusa, że będzie pracować nad twoją sprawą, walcząc o ciebie, trzymając wiosła, wylewając wodę, ale najwyraźniej nie zawsze. Okoliczności druzgoczą nasze serce.
„Jezu, śpisz? Umieram tutaj! Moja rodzina w niebezpieczeństwie! Nie pomożesz? Za chwilę utoniemy, dlaczego nie odpowiadasz?” Myślałeś, że Jezus w twojej łodzi powinien gwarantować jakieś gładsze żeglowanie. Z Chrystusem w naszej łodzi spotykamy ten sam przerażający wiatr i fale jak wszyscy inni. Zachowujemy się, jak gdyby jednym z efektów wiary miał być jakiś rodzaj szczepionki przeciw zdrowemu strachowi. Uczniowie mogli zastanawiać się, skoro Jezus jest z nami, czemu jesteśmy przerażeni? Istotne jest, że uczniowie mieli do kogo zawołać.
Prawdziwym niebezpieczeństwem w burzy jest Jezus Chrystus.
On nie unikał burzy, zostawiając uczniów na pastwę żywiołów, ale był z nimi, by powiedzieć: nie życie na ziemi jest celem, ale wieczność, a te epizody pozwolę wam przeżyć, będąc z wami.
Niezależnie od sytuacji pozwalajmy Jezusowi na kontrolę życia niż na kontrolowanie Jezusa.
Historia jest zaproszeniem, by zaufać Bogu. Nie tylko, kiedy życie jest dobre, w dobrych czasach, kiedy mamy zdrowie, pieniądze i rodzinę, ale zaufajmy Bogu wśród burz życia.
Pozwolić by Jezus był niebezpiecznie skuteczny, gdy my beznadziejnie jesteśmy bezradni.
grudzień 2015