„Pospólstwo zaś, które znalazło się wśród nich, ogarnęła pożądliwość, więc także i synowie izraelscy zaczęli na nowo biadać i mówili: Obyśmy mogli najeść się mięsa! Przypominamy sobie ryby, któreśmy jadali w Egipcie za darmo, i ogórki, dynie i pory, i cebulę, i czosnek; A teraz opadliśmy z sił, bo nie mamy nic, a musimy patrzeć tylko na tę mannę” (4 Mojż 11,4-6).
Kiedy po latach przeprowadzek i oczekiwań otrzymaliśmy mieszkanie, byliśmy tak zachwyceni, że nie widzieliśmy najmniejszych wad i niedoróbek. Kiedy już ochłonęliśmy, zobaczyliśmy ich wiele. Myślę, że każdy z nas w jakiejś dziedzinie swego życia doświadczył sfrustrowania. Ciągle ten sam widok z okna, ciągle po mieszkaniu krzątająca się ta sama żona, ten sam starzejący się mąż.
Kiedyś zapytałem studentów w Seminarium, jak się żyje, usłyszałem: „ciągłe to samo jedzenie”, „ta sama manna”, „powtórka z rozrywki” z tygodnia na tydzień. Nie zauważyłem jednak, by marnieli w oczach, a wręcz przeciwnie z dnia na dzień się zaokrąglali.
Na pytanie: „co słychać” zwykle pada odpowiedź: „stara bieda”. Amerykanie odpowiadają: – jest dobrze, a Polacy jest źle.
Po euforii wyprowadzenia z Egiptu bardzo szybko pojawiło się narzekanie, niezadowolenie, nuda i monotonia. Opuszczenie Egiptu poprzedziło wiele nadzwyczajnych wydarzeń, nie jakiś malutki cud, ale szereg niezwykłych cudów. Wydawałoby się, że Izraelici powinni być oczarowani i zachwyceni Bogiem i tak było. Bóg nas wyprowadził, teraz będzie wspaniale, wychodzimy pod osłoną Jego ręki, a więc i Jego troski. Dopóki wszystko gładko się toczyło, ale życie to splot nieprzewidywalnych zdarzeń. Bóg chciał mieć naród wypróbowany, doświadczony.
„Staraj się usilnie o to, abyś mógł stanąć przed Bogiem jako wypróbowany i nienaganny pracownik” (2 Tym 2,15).
Dziewięćdziesiąt procent ludzi chciałoby żyć jak w bajce, bez problemów, kłopotów.
Chrześcijaństwo – ach! Cóż za wspaniałe życie.
„Podnieśli oczy swoje i ujrzeli, że Egipcjanie ciągną za nimi” (2 Mojż 14,10-24).
Minęło zaledwie kilka dni od wyjścia, a pieśń, którą śpiewano: „wszystko tobie dziś oddaję”, zamieniła się „w gorzkie żale”. Czy nie zdarzyło się Wam spotkać z podobnym zachowaniem – z chrześcijańskim znudzeniem, znużeniem?
„Żona pewnego skrzypka na emeryturze usłyszała, jak mąż gra cały czas na tej samej strunie i ten sam dźwięk. Zaniepokojona weszła do pokoju i pyta, czy nie zauważył, że inni tak przebierają palcami po gryfie. Mąż na to, tak oni ciągle szukają tej właściwej nuty, a ja już znalazłem”.
Możesz grać na tym samym dźwięku, ale to brzmi nudnie. Jeszcze po nawróceniu możnabyło usłyszeć w świadectwie, jak Bóg okazał miłość, ile jej doświadczyli niektórzy, a później za kolejnych kilka miesięcy możesz usłyszeć: „tu niema miłości”. Dlaczego? Bo ktoś został upomniany np. za nie chrześcijańskie zachowanie. Ciągle ci sami kaznodzieje, już się osłuchaliśmy. Ta sama Ewangelia w różnych konfiguracjach, a my potrzebujemy „wodotrysków”. Pogoń za nowinkarstwem wielu ludzi wyprowadziła na duchowe manowce.
„Stara manna” zaczyna nudzić się, ale przyczyna nie tkwi w mannie, lecz w nas.
Manna za każdym razem, kiedy ją spożywano, inaczej smakowała, miała wszystkie składniki potrzebne do życia. Bóg dał swoją mannę, jaką jest Słowo Boże. Czy już masz jej przesyt? Czy Boży chleb już Cię znudził?
„Musimy patrzeć tylko na tę mannę” (w.6).
Jak wielu ludzi już znudziło się Bożym życiem, nowym życiem i zawrócili do starego. Byli zapaleni do działania, przenosiliby góry, a za kilka dni już mają wszystkiego dosyć, bo nie są w centrum uwagi. W niedzielę ewangelizowaliby cały świat, a poniedziałek nie są w stanie pomodlić się nad hamburgerem. Kiedy jedni uwielbiają Boga w pieśniach, inni ziewają, nudzą się, lub świadomie się spóźniają. Wielu ludzizaczęło życie chrześcijańskie z wielkim entuzjazmem, z czasem jednak konstatują, że droga nie jest usłana wyłącznie różami. Oto powód, dla którego tracą zainteresowanie Chrystusem.
Jezus nie powiedział, że jest to droga łatwa, ale będzie ci na niej dobrze. Musisz przyłożyć rękę do pługa i nie oglądać się, musisz o tym zdecydować. Jesteś chrześcijaninem, ale niechlujnie prowadzisz swój pług. Wielką szkodę wyrządzają kaznodzieje mówiący, tylko przyjdź do Jezusa, a wszystko będzie dobrze, cudownie. Takie zwiastowanie jest dobre dla lekkoduchów. Jest to zwiastowanie dla tych, którzy chcą być chrześcijańskimi paralotniarzami, lada wiatrem pędzeni.
Kto dziś nie jest zdolny na odrobinę bohaterstwa dla Chrystusa, jutro znów stanie po drugiej strome bez Chrystusa.
Jednego bądźmy pewni, jeśli pozwolimy sobie na narzekanie, to „duch patrzenia na mannę” szybko nas dopadnie.
Poszukiwacze „nowej manny” jeżdżą na skrzydłach doktryn. Zawsze coś wynajdą i odczytają tak tekst, by być innymi niż wszyscy. Skonstruują taką doktrynę, że aż niemiło patrzeć jak na niej jadą do piekła.
Wytrwałości wam potrzeba.
Pewien człowiek codziennie wychodził do miasta i na jednej z ulic rozdawał przez kilka lat Ewangelie, ale nigdy nie dowiedział się w tym czasie czy daje to jakieś efekty. Poczuł się zniechęcony, codziennie to samo robił, ale nie widział rezultatu. Rozdawał mannę, aż któregoś dnia zaniechał tego. Po dwóch latach przechodził obok tego miejsca, gdzie stał kiedyś, rozdając Ewangelię i zobaczył człowieka, który rozdawał Ewangelie. Podszedł i zaczął rozmowę. Człowiek ten powiedział, że kilka lat temu otrzymał w tym miejscu broszurę i Ewangelię, poznał Chrystusa jako swego Zbawiciela i chciał podziękować tamtemu człowiekowi, ale już go nie było. Sądził, że zmarł i postanowił zająć jego miejsce.
Nie zniechęcaj się. Bywają chwile zupełnej jałowości, ale w okresach takiego zastoju najlepszą jest praca na rzecz Zboru. Znużenie to najlepsza droga, by zostać obserwatorem z daleka.
Stara manna ma ciągle świeżą prawdę.
Słyszałem o kaznodziejach, którzy zaniechali swej służby, bo poczuli się wypaleni, ale Boży ogień się nie wypala. Ogień w krzewie na pustyni nie wypalił się i nie spalił krzewu, a Mojżesz stał na ziemi świętej.
Diabelski ogień i jego pokarm nudzą się, wypalają i trzeba go podsycać.
Posłuchajcie, co mówi Pan:
„Ludu mój! Cóż ci uczyniłem? I czym ci się uprzykrzyłem? – Odpowiedz mi! Wszak wyprowadziłem cię z ziemi egipskiej i z domu niewoli wykupiłem cię, posłałem przed tobą Mojżesza, także Aarona i Miriam” (Mich 6,3-4).
Jak boleśnie brzmi to słowo. Co ogarnęło wybrany lud i doprowadziło ich do tak wielkiego sporu z Bogiem? Micheasz widział chorobę pośród ludu Bożego i nieunikniony sąd, dlatego apelował. Fałszywi prorocy powiedzieli Micheaszowi, aby się uciszył!
„Nie głoś tak wiele o Bożym sądzie! Skończ z tymi ostrzeżeniami o nieszczęściu! Jesteśmy Bożym ludem. Pan nas miłuje i nie spadnie na nas Jego sąd” (Mich 2,6-8).
Chodzenie z Bogiem zostało zredukowane do formułek i wzorów. Jeśli naciśniesz odpowiedni guzik, to na pewno pojawi się właściwa odpowiedź, ale to nieprawda. Chrześcijaństwo zaczyna być chrześcijaństwem sloganów takich jak: SUKCES, MIŁOŚĆ, STRATEGIA, to słowa na tzw. topie.
Żyjemy w epoce czasów ostatecznych. Nie możemy zatracić poczucia biegu historii! Musimy pozostać przy naszej „starej mannie” i wejść do wieczności.
Nauka Chrystusa
Oznaką dojrzałego Chrześcijanina jest odrzucenie bycia „miotanymi i unoszonymi lada wiatrem nauki…” (Ef 4,14).
Chrześcijanie wzrastają w Chrystusie. Ucztują na zielonych pastwiskach. Nauczyli się Chrystusa i będą się trzymali czystego Słowa, bo są ciągle jego głodni. Jakże często myślimy, że nasza wiara, ufność, modlitwy, to tylko zmarnowany czas. Mamy wrażenie, że nic się na skutek naszej wiary nie dzieje, a modlitwy zatrzymały się pod sufitem lub gdzieś się rozwiały. Tak jednak nie jest, Bóg działa i wzywa nas do chodzenia w wierze. Wiara nasza nie jest daremną. To nie jest rzucanie grochu o ścianę. Niebo położyło swoją pieczęć na naszym wybraniu, o którym mówił ap. Piotr:
„I uczyniłeś z nich dla Boga naszego ród królewski i kapłanów,”
Trzymajmy się starej Ewangelii, chodźmy z Chrystusem. Biblia mówi: „z obfitości serca mówią usta”. Napełniaj się manną Słowa Bożego. Zobaczysz, że nie był to zmarnowany czas przy dziecku w modlitwie, czytaniu mu biblijnych historii na dobranoc, nie był stracony czas na spotkaniach młodzieżowych, nabożeństwach i grupach modlitewnych, bo osiągniesz cel wiary – zbawienie duszy.
Pamiętajmy – mamy Wielkiego Boga w działaniu i bardzo malutkiego spekulanta – rozum, który nie daje wiary. Możemy stanąć przed Bogiem w modlitwie i prośbie, by Boży pokarm nigdy nam się nie znudził. Byśmy nie byli znudzonymi i wypalonymi ludźmi, którzy są w stanie tytko patrzeć na mannę, zamiast nią żyć.
luty 2003