„Umiłowany! Modlę się o to, aby ci się we wszystkim dobrze powodziło i abyś był zdrów tak, jak dobrze się ma dusza twoja” (3 Jan 2).
Mamy polskie przysłowie: „w zdrowym ciele zdrowy duch”. Wierzę, że jest bezpośrednia korelacja między zdrową duszą a zdrowym ciałem. Kiedy jesteśmy wewnętrznie uporządkowani, widać to na zewnątrz. W wielu psalmach ich autorzy rozpoznawali tę zależność.
„Czemu rozpaczasz, duszo moja, I czemu drżysz we mnie? Ufaj Bogu, gdyż jeszcze sławić go będę: On jest zbawieniem moim i Bogiem moim!” (Ps 42,12).
Te słowa pokazują kogoś, kto nie zgadza się na depresję, złe myśli, bo wie, co jest lekarstwem dla jego duszy. Umiemy dbać o ciało doskonale. Jego kondycję możemy podnieść przez intensywny trening w siłowniach, wynajmując osobistego trenera, uprawiając sport itp. Możemy narzucić sobie jakąś dyscyplinę i osiągnąć efekt, ale jak zmienić kondycję duszy? Jak zbudować zdrowie wewnętrzne?
Każdy chrześcijanin powinien być zainteresowany tym, co Bóg ma do powiedzenia przez Swoje Słowo. Biblia powiada: „Wiara jest ze słuchania…”, a więc uczestnicząc w słuchaniu, budujemy swoje życie duchowe, jego ważną część. Kluczem do duchowego zdrowia jest Słowo Boże:
„… żywe i skuteczne, ostrzejsze niż wszelki miecz obosieczny, przenikające aż do rozdzielenia duszy i ducha, stawów i szpiku, zdolne osądzić zamiary i myśli serca” (Hbr 4,12).
Mówi się, że z socjologicznego punktu widzenia mamy do czynienia w dzisiejszych czasach z pokoleniem całkowicie odmiennym od każdej innej generacji. Pokoleniem „mozaiki”, to urodzeni w latach 1984-2002. To pokolenie myśli w zupełnie inny sposób. Można w ich myśleniu znaleźć wszystkiego trochę – stąd pochodzi ich nazwa pokolenie „mozaiki” lub pokolenie „mozaikowe”. System myślenia bazuje na stwierdzeniu, że dobre moralnie jest to, co wydaje się dla mnie dobre. Pokolenie mozaikowe traktuje jako coś normalnego istnienie sprzeczności w ich własnym sposobie myślenia. Owszem zainteresowani są duchowością, ale na zasadzie doświadczenia, przeżycia niż doktryn. Dziennie spędzają od 4 do 6 godzin przed komputerami, to 79% codziennego czasu. Swoje religijne potrzeby zaspokajają poprzez internet. Jeśli wybierają kościół, to wybierają cyberkościół. Jest to jeden z powodów, by kłaść nacisk na lekturę Bożego Słowa. Systematyczna lektura Biblii jest naprawdę skutecznym lekarstwem na wiele dolegliwości duchowych i przełożenie teorii na praktykę.
Słowo nie tylko zdiagnozuje naszą dolegliwość, ale przepisze receptę. Inny jest sposób leczenia, by dusza miała się dobrze. Świat chce otwierać nasze rany i odwoływać się do przeszłości. Psychoanalitycy lubują się w grzebaniu w przeszłości pacjenta. Boże Słowo każe nam skupić się na Lekarzu. Przywołajmy tu historię miedzianego węża:
„I rzekł Pan do Mojżesza: Zrób sobie węża i osadź go na drzewcu. I stanie się, że każdy ukąszony, który spojrzy na niego, będzie żył. I zrobił Mojżesz miedzianego węża, i osadził go na drzewcu. A jeśli wąż ukąsił człowieka, a ten spojrzał na miedzianego węża, pozostawał przy życiu” (4 Mojż 21,8-9).
Hebrajczycy nie mieli patrzeć na nieszczęście; oni mieli spojrzeć na węża i żyć.
Kiedy problemy próbują spotkać się z tobą, patrz na Jezusa – nie na kłopoty. Kiedy skupiasz się na Bogu i Jego Słowie, to staje się nieistotne, co powoduje depresję. Odpowiedź Boga jest ta sama:
„Bo chociaż żyjemy w ciele, nie walczymy cielesnymi środkami. Gdyż oręż nasz, którym walczymy, nie jest cielesny, lecz ma moc burzenia warowni dla sprawy Bożej; nim też unicestwiamy złe zamysły” (2 Kor 10,3).
Jeremiasz wołał do Boga:
„Ilekroć pojawiały się twoje słowa, pochłaniałem je; twoje słowo było mi rozkoszą i radością mojego serca, gdyż twoim imieniem jestem nazwany, Panie, Boże Zastępów” (Jer 15,16).
Kiedy dusza ma się źle, weźmy naszą „pigułkę wiary”. Potrzebujemy „zjeść” Słowo Boga – przeczytać, pomedytować nad tym i wierzyć temu Słowu. W przeciwieństwie do wielu współczesnych leków ten nie ma żadnych efektów ubocznych. Dla każdego odrzucenie autorytetu Biblii, ignorowanie ostrzeżeń i nawoływań, to duchowy wyrok śmierci. Można nie liczyć się ze Słowem Boga, ale trzeba liczyć się z konsekwencjami.
Niech Ewangelia zmienia świat, narody i każdego z nas.
„Jedynie w Bogu jest uciszenie duszy mojej, Bo w nim pokładam nadzieję moją!” (Ps 62,6).
Nasze pokolenie cierpi na przeładowanie bodźcami. Nasze umysły są przesycone obrazami i doniesieniami, które niosą niepokój. Wiele ścierających się głosów i poglądów mających wpływ na naszą duszę. Zdobywanie wiedzy jest rozsądne, buduje życie, ale zaniechanie wykształcenia duszy może mimo tytułów i stopni naukowych poprowadzić nas na zły kurs życia. Zakończenie tej edukacji ma zwieńczenie w wieczności.
Brak nadziei to jak drzwi zdjęte z zawiasów niesione prądem życiowej powodzi.
Budując na zdrowych przesłankach, dbamy o zdrowie naszej duszy, a wtedy cały człowiek jest zdrowy i duchowo odpowiedzialny.
styczeń 2006