Sądy nad Jezusem
„A gdy dowiedział się, że Herod ma nad Nim władzę, odesłał Go do Heroda, który był właśnie w tych dniach w Jerozolimie. Na widok Jezusa Herod niezmiernie się ucieszył, bo od dłuższego czasu pragnął Go zobaczyć. Słyszał o Nim i miał nadzieję, że ujrzy jakiś znak, dokonany przez Niego. Zadawał Mu wiele pytań, lecz Jezus nic mu nie odpowiedział. Arcykapłani i nauczyciele Prawa stali wokoło i z zacietrzewieniem Go oskarżali. Wtedy Herod ze swoimi żołnierzami wyszydził Go, ubrał w lśniącą szatę i odesłał do Piłata. W tym dniu Herod z Piłatem zostali przyjaciółmi. Wcześniej bowiem żyli we wzajemnej wrogości” Łk 23.7-12.
Sięgam do piątej odsłony procesu w trybie przyspieszonym nad Jezusem Chrystusem. Zapewne większość z nas pamięta, że ten proces odbywa się w siedmiu fazach. Czterej ewangeliści relacjonują, jaki był przebieg procesu nad Jezusem, wzajemnie się uzupełniając. Zanim ukrzyżowano Jezusa, odbyło się kilka spotkań z różnymi przedstawicielami władzy, które ostatecznie zadecydowały o śmierci Jezusa.
Herod przebywał w Jerozolimie, by świętować Paschę. Mamy tu do czynienia z Herodem, który kazał ściąć Jana Chrzciciela. Antypas był tylko tetrarchą, ale teren jego jurysdykcji obejmował też Galileę. Słysząc o Jezusie, był przerażony, że być może, to Jan powstał z martwych /Mt.14.1-2/. Spotkanie z Jezusem wprawiło go w dobry nastrój, bo jego sumienie domagało się rozliczenia z haniebnego wyroku na Janie. Teraz był już pewien, to nie Jan. Słyszał wiele, więc miał też oczekiwania. Dobra okazja coś zobaczyć. Jednak bardzo myląca może być radość i pragnienie Heroda. Herod miał tylko ciekawość. Gdybym zobaczył cud, to może uwierzę. Jezus był królem, a Herod tylko otrzymał na krótko królestwo. To nie Jezus był na posługi Heroda, ale odwrotnie.
Herod usiłował wykorzystać spotkanie do ośmieszenia Jezusa.
Po pierwsze. Herod mógł myśleć, że Jezus był jakimś magikiem, artystą oszustem i oczekiwał emocji, dreszczyku, zabawienia przez Jezusa.
Po drugie. Zasypał Jezusa wieloma pytaniami, ale nie otrzymał żadnej odpowiedzi. Herod jest jedyną osobą, której Jezus nigdy nie odpowiedział. Być może dlatego, że Herod naprawdę nie był zainteresowany prawdą. On po prostu próbował ośmieszyć Jezusa, więc Jezus odmówił odpowiedzi. Wyobrażam sobie zaskoczenie Heroda, kiedy Jezus umarł na krzyżu i może zrozumiał, że Jezus naprawdę był Królem Królów i Panem Panów. Zbawicielem grzeszników, ale refleksja mogła być mocno spóźniona, o ile była.
Po trzecie. Herod pozwolił na fałszywe oskarżenia Jezusa. Wcześniej religijni liderzy zaledwie oskarżali Jezusa; teraz gwałtownie to czynili. Wyraźnie, Herod pozwolił na to w odwecie na milczenie Jezusa.
Po czwarte. Herod potraktował Jezusa z pogardą. Była to kulminacja pogardy, lekceważenia i kpin z Jezusa. Jeden z komentatorów podejrzewa, że szata w jaką ubrano Jezusa, była jedną z płaszczy Heroda. Milczenie, brak odpowiedzi zirytowało na tyle Heroda, że odesłał Jezusa ponownie do Piłata.
Ciągle przychodzi nam spotykać się z taką postawą ludzi gotowych do oglądania: „nie uwierzę jak nie zobaczę”. Zobaczą i też nie wierzą, bo mają w zanadrzu swoje magiczne słowo „ale”.
Reakcje są też identyczne. Herod rozzłoszczony czytamy „sponiewierał” Jezusa i odesłał Piłatowi.
To, że ktoś chce zobaczyć Jezusa wcale nie musi świadczyć o dobrej motywacji. Czasem będzie to zaspokojenie tylko ciekawości. Przez wieki trwania chrześcijaństwa słyszymy nic nieznaczące zawołania: „pokażcie mi cud a uwierzę”.
Jezus nigdy nie uczynił czegoś dla siebie lub na pokaz. Celem Jezusa było zaspokajać ludzkie potrzeby, a nie ludzką ciekawość. Tak myślał bogacz, gdy znalazł się po drugiej stronie rzeczywistości:
„Wówczas powiedział: Proszę cię więc, ojcze, abyś go posłał do domu mojego ojca. Mam bowiem pięciu braci, niech ich ostrzeże, aby i oni nie przyszli na to miejsce męki. Wtedy Abraham oznajmił: Mają Mojżesza i Proroków, niech ich słuchają. Lecz on odpowiedział: Nie, ojcze Abrahamie, ale jeśli przyszedłby do nich ktoś ze zmarłych, to się opamiętają. Powiedział mu jednak: Jeśli Mojżesza i Proroków nie słuchają, to choćby ktoś ze zmarłych powstał, nie dadzą się przekonać” (Łk 16.27-31).
Gdyby tak się stało, sceptyk powiedziałby, że nie była to śmierć tylko letarg.
W każdym z nas jest pragnienie zobaczenia cudu. Kiedy przeżywamy doświadczenie związane z naszym zdrowiem, oczekujemy Bożej interwencji. Kiedy mamy trudne sytuacje chcielibyśmy widzieć nadnaturalne działanie Boga, które wydaje nam się podbuduje naszą wiarę. Kaznodzieje też chcieliby widzieć cuda za każdym razem, gdy zwiastują Słowo, bo to podniosło by ich prestiż.
Nowy Testament chce uczynić nas otwartymi na bogactwo sposobów działania mocy, także na niezwykłe czyny, których Bóg pośród nas dokonuje. Hebr 2.4 mówi o „znakach i cudach i różnorodnych niezwykłych czynach”. Czytamy też: „niezwykłe cuda działy się przez ręce apostołów”. Nie są one opisane bliżej, ale jedno o nich wiemy: były niezwykłe. Pan, który objawia się w tych działających mocach, jest większy niż nasz rozum. Wierzymy w Boże działanie poprzez cud, ale nie w każdym przypadku przychodzi on natychmiast, a raczej te manifestacje Bożej obecności należą do incydentalnych w skali zapotrzebowania na cud.
Herod miał oczekiwania, ale Bóg decyduje, kiedy tego znaku użyje. Bóg za każdym razem daje swoje polecenie, impuls. Posłużę się przykładem laski Mojżesza, która zamieniła się przed faraonem w węża, ale ta laska nie zamieniała się za każdym razem w węża ile razy chciał jej użyć Mojżesz. Innym razem służyła do wyprowadzenia wody ze skały.
My ludzie chcielibyśmy z cudu uczynić coś powtarzalnego. Heroda brak tej manifestacji bardzo zirytował i podjął decyzję w sprawie Jezusa. Nie zauważył cudu jakim było spotkanie Mesjasza, było to dla niego zbyt banalne – jakiś Jezus.
Jest pewna interesująca historia w Ew. Jana, która miała miejsce po zmartwychwstaniu Jezusa. Uczniowie z Piotrem poszli łowić ryby, byli nieco zawiedzeni, sfrustrowani, podjęli solidarnie decyzję, że wracają do starych zajęć. Wracają sfrustrowani po nocnym, nieudanym połowie. Teraz Jezus wysyła ich jeszcze raz na połów, który ich zdaniem jest stratą czasu, ale dla Jezusa czynią to, że wypływają ponownie. Doświadczają cudu, którego nie oczekiwali – sieci są aż nadto wypełnione. Przychodzą do ogniska i widzą jeszcze jeden bardzo dyskretny cud – rybę na ognisku. Skąd się tam wzięła?
Uczy to mnie, że mam zwarć uwagę na te pojedyncze „rybki”, które może nie są jakimś spektakularnym działaniem, krzyczącą reklamą, ale są świadectwem mocy Bożej w drobnych, prozaicznych sprawach.
Herod zirytował się, że nie zobaczył cudu, co wcale nie oznacza, że Jezus nie mógł tego, na co oczekiwał Herod dać, ale cuda nie są dla zaspokojenia naszej próżności. Uważam, że są ciągle znakami na drodze wiary.
Milczenie spotęgowało złość Heroda i postanowił ukarać Jezusa. Nie podjął decyzji skazującej tylko wydrwił Go, zlekceważył, zignorował. Jezus nie był kimś groźnym, co dało Piłatowi podstawę do pozornej obrony. Tak zrodziła się na wątpliwej przesłance przyjaźń. Zjawisko, które powtarza się i teraz.
Pojmanego Jezusa Herod zdecydował odprawić. Nie pierwsza to przepychana w tym przedłużającym się procesie. Zapewne irytacja spowodowała, że konflikt między Herodem a Piłatem został zażegnany. Jego wielkość prawdopodobnie była wyimaginowana na potrzeby możnych.
Herod miał zbawienie w zasięgu ręki, miał nie tylko cud, ale dawcę cudów. Stwierdzenie: „jak zobaczę cud, to uwierzę” jest tylko wykrętem. Wszystko zależy od serca i jego nastawienia, zaufania.
Czasem ktoś myśli: zrobię na złość i zobaczymy kto ma rację? Jeśli ktoś myśli, że zrobił coś na złość, to tylko sobie, bo wydzierżawił kwaterę w piekle.
Wiele razy w sytuacjach trudnych, gdy oczekiwaliśmy na cud, który nie nadchodził w czasie przez nas wyznaczonym, pojawia się pytanie bardzo istotne, czy ufamy Bogu? Niby tak, ale…
Analizując kolejne przesłuchanie Jezusa powinniśmy pamiętać, że niewinność Jezusa przykrywa naszą winę przed Bogiem.
Listopad 2005