„Potem wyprowadził ich aż do Betanii, podniósł ręce i pobłogosławił. Podczas gdy ich błogosławił, rozstał się z nimi i został uniesiony do nieba” (Łk 24,50-51).
Chciałbym zwrócić naszą uwagę na wydarzenie, które właściwie nie ma swego zdecydowanego odbicia w kalendarzu. Wniebowstąpienie to „ostatni dzień Jezusa na ziemi w ciele”.
Podniesiono do rangi święta wniebowzięcie Marii, które nie ma biblijnego uzasadnienia i jest poglądem opartym na legendach, a tymczasem biblijne udokumentowane zdarzenie przemija prawie bez echa. Z powodu tego święta zgodnie z ustawą z 20.02.1997 r. mamy prawo (Kościół Zielonoświątkowy) do dnia wolnego od pracy i zapominamy o tym przywileju.
Mamy święta biblijne i niebiblijne.
Wniebowzięcie Marii jest dogmatem Kościoła rzymsko-katolickiego, ogłoszonym przez Piusa XII 1 listopada 1950 r. w konstytucji apostolskiej Munificentissimus Deus (Najszczodrobliwszy Bóg). Dogmat ten stwierdza, że po zakończeniu swojego ziemskiego życia Maria została z ciałem i duszą wzięta do wiecznej chwały.
Łukasz przekazuje nam niezwykłą relację i gdyby nie wiara można by uznać ją za fantazję, jakąś mitologiczną opowieść, ale tu są fakty.
Jest to biblijne święto chrześcijan. Bez Wniebowstąpienia, historia Chrystusa byłaby niekompletna. Ten dzień musiał kiedyś nastąpić po zmartwychwstaniu, Jezus powrócił do domu, do tych, z którymi pożegnał się, idąc na ziemię. Udokumentowany pobyt na ziemi w Ewangeliach, zakończony dramatycznym finałem na Golgocie i chwalebnym zmartwychwstaniem. Przyszedł czas by powiedzieć – wracam. Jezus na miejsce rozstania z uczniami wybiera Betanię.
Wniebowstąpienie było prawdziwym wydarzeniem w historii.
Kiedy powraca do świata, do którego my jesteśmy w drodze, jest dziwnie cicho. Jezus powrócił do Ojca. Nie mogło być tak, że ukazywałby się coraz rzadziej i rzadziej, aż ustałyby Jego pojawienia się. Wtedy ludzie mogliby zwątpić, czy On nadal żyje, gdzie jest i gdzie my będziemy, bo rozmyłby się gdzieś w tych pojawieniach. Przykładem jest poszukiwanie kości Jezusa przez tych, którzy nie wierzą w zmartwychwstanie Jezusa. Ten brak dowodów materialnych pośrednio popiera zapis wniebowstąpienia.
Kiedy patrzymy na potężny samolot np. Boeing 747 stojący na pasie startowym i ważący kilkaset ton można myśleć, że to nie ma prawa się wznieść. Silniki odrzutowe udowadniają, że jest siła, która może pokonać wagę.
Śmierć i grób nie mógłby zatrzymać Jezusa, kiedy Bóg wzbudził Go z martwych. Ziemia nie mogła zatrzymać Jezusa i przyszedł czas, by wrócić do Ojca. Jezus nie kończy na Księżycu, Marsie, ale udał się tam, gdzie jest Bóg Ojciec. Wniebowstąpienie musiało zdarzyć się w biały dzień w obecności świadków! Gdyby Jezus po prostu zniknął, stałby się niewiarygodny. Pożegnania są trudne. Apostołowie byli z Jezusem przez trzy lata. Teraz nadszedł czas, by powiedzieć im — do widzenia. To musiało być bardzo emocjonalne.
Nasze pożegnania często zawierają trzy elementy: czas, obietnicę, termin. Czas, który spędziliśmy z osobą. Obietnicę, że pozostaniemy w kontakcie. Czasem powiadamy: „powinniśmy spotykać się częściej”. Termin: „spotkamy się za rok, miesiąc, albo kiedykolwiek”.
Podobne elementy zawiera pożegnanie Jezusa z uczniami:
1. Czas
W spotkaniach przez 40 dni po zmartwychwstaniu omówił czas, jaki mieli z sobą.
„Każdego dnia zasiadałem w świątyni, aby was nauczać” (Mt 26,55).
2. Obietnica
Jezus obiecał pozostać w kontakcie z nimi.
„Nie zostawię was sierotami, przyjdę do was” (Jan 14,18).
Oto Zbawiciel, który nigdy nie zostawia nas samych, nawet gdy wstępuje do Ojca.
3. Termin
Jezus powiedział o Jego planach, by zobaczyć się ponownie.
„Przyjdę znowu i wezmę was do siebie, abyście, gdzie Ja jestem, i wy byli” (Jan 14,3).
Wniebowstąpienie mówi nam o rzeczywistości, do której zdążamy. Uświadamiamy sobie, że żyjemy tu, oczekując wejścia do wieczności, która nie jest wyimaginowaną krainą. Ziemię niejako mamy we krwi. Wniebowstąpienie mówi o naszej Ojczyźnie. To prowadzi nas do pytania „dlaczego”? Dlaczego Jezus wstąpił?
Banalna odpowiedź brzmi, bo stamtąd przyszedł.
– Nie rozumiemy, dlaczego wybrał być człowiekiem, ale wiemy, że to zrobił.
– Nie wiemy, dlaczego wybrał krzyż, ale to zrobił.
– Nie rozumiemy jak powrócił, ale powrócił.
Jezus wstąpił do miejsca, gdzie nie jest ograniczony czasem i przestrzenią.
Gdyby jeszcze pozostawał, organizowalibyśmy pielgrzymki do Jerozolimy, by być w Jego obecności. Niektórzy jeszcze nie wiedzą, że On został wzięty do nieba i pielgrzymują w oczekiwaniu na szczególne dotkniecie. Dziś możemy robić to turystycznie, ale nie z powodów duchowych.
Jezus wstąpił, aby być z Ojcem.
Wniebowstąpienie daje nam nadzieję dotyczącą przyszłości. Jesteśmy zachęceni, bo na tronie chwały jest Ten, który wstawia się za nami, nasz przedstawiciel, Jezus Chrystus Pan!
Wniebowstąpienie jest potwierdzeniem, że mamy zlecenie kontynuacji.
„Idąc na cały świat, głoście ewangelię wszystkiemu stworzeniu”. (Mr 16,15)
Gdyby nie było Wniebowstąpienia, moglibyśmy oczekiwać, że Jezus za nas wykona zadanie ewangelizacji, a my bylibyśmy tłem dla tego dzieła. Wynika z tego jeden bardzo prosty wniosek, że gdy Jezus powróci, nie będzie lepszego zajęcia dla nas, przy którym powinien nas zastać, jak wykonywanie naszych obowiązków.
Chrześcijanie powinni pilnować się, by spoglądając nadto długo w niebo, nie zapomnieli o swoich obowiązkach tu na ziemi.
Wniebowstąpienie było dopięciem planu zbawienia.
Jezus zajął należne mu miejsce. Nikt inny nie został posadzony obok Ojca i nikt nie ma prawa być pośrednikiem zbawienia. To On wszystko wykonał doskonale i On wstawia się za nami przed Ojcem, aż do dnia, kiedy wszelka władza zostanie przekazana Ojcu:
„Potem nastanie koniec, gdy odda władzę królewską Bogu Ojcu, gdy zniszczy wszelką zwierzchność oraz wszelką władzę i moc. Bo On musi królować, dopóki nie położy wszystkich nieprzyjaciół pod stopy swoje” (1 Kor 15,24-25).
Wniebowstąpienie pokazuje, kto jest naszym Zbawicielem, kto miał moc zbawić grzesznika, kto żyje i króluje, kto jest godzien swego święta na ziemi.
Zakończył swoje ostatnie instrukcje, błogosławił uczniom i się wzniósł. Był to niezwykły moment dla uczniów, gdy widzieli jak Jezus znika. Był zachowany majestat. To nie było jak w filmach o UFO, że nagle coś przeleciało, śmignęło. Oni mieli czas by to zarejestrować w swoich umysłach. Jak w zwolnionym tempie na filmie. To nie była forma podróży w przestrzeni, ale następny krok idący za Zmartwychwstaniem, powrót Jezusa od śmierci do chwały.
Zjawisko było kompletnie odwróceniem wszystkich naukowych praw dotyczących awiacji ciała w przestrzeni. Bez skafandra, butli tlenowej, kapsuły. Czy Jezus nie wiedział, że musi to mieć?
Jezus podróżował z ziemi do nieba, nie uwzględniając ograniczeń czasu, przestrzeni, odległości.
Jezus powróci, to nie jest pożegnanie na zawsze.
Jest niewątpliwą sprawą, że jesteśmy przez zwiastowanie o powrocie Chrystusa zachęcani do czuwania.
Wniebowstąpienie nie jest mniejszym epizodem od narodzin, życia, śmierci i zmartwychwstania.
Bez wniebowstąpienia „Wielkanoc jest niekompletna, Pięćdziesiątnica zatrzymana, a powtórne przyjście niemożliwe” (Robert Ramsay).
Wniebowstąpienie przypomina, że chrześcijaństwo nie jest doświadczeniem niedzielnym, to jest doświadczenie na każdy dzień. Dzień przypominający o obecności Jezusa wśród nas:
„Bo gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich” (Mt 18,20).
Wniebowstąpienie to szczególny dzień rozpalający moją nadzieję i oczekiwanie na spotkanie z moim Panem i Królem.
Wniebowstąpienie jest ostrzeżeniem, aby nigdy nie dać się tak pochłonąć czasowi, by zapomnieć o wieczności, nigdy nie pozwolić świeckim sprawom, chociażby bardzo ważnym do tego stopnia odwrócić naszą uwagę od Boga, abyśmy zapomnieli o Jego istnieniu.
Czy warto czekać?
Tak. Nie zostawił nas.
Powiedziano nam: „On wróci”.
maj 2020