Z cyklu: Ten świat nie jest domem mym.
Jaki rzucasz cień?
„Zbliża się zaś koniec wszystkiego. Bądźcie więc roztropni i trzeźwi, abyście mogli się modlić” (1 Ptr 4,7).
Jesteśmy obcymi w obcej ziemi.
Bóg dał nam bezcenny skarb – czas. Ludzie lekceważą tę wartość, nie są ani roztropni, ani trzeźwi. Moglibyśmy zaryzykować drastyczne stwierdzenie, że są krótkowzrocznymi ignorantami.
Nowy Testament w wielu miejscach odwołuje się do tego lapidarnego zwrotu: „przybliżył się koniec wszystkiego”.
Ap. Paweł przypomina:
„Wasza życzliwość niech będzie znana wszystkim ludziom. Pan jest blisko” (Flp 4.5).
Czasy sobie współczesne ewangelista Jan nazywa ostatnią godziną:
„Dzieci, jest już ostatnia godzina” (1 Jan 2,18).
Bóg stawia nam cele i daje określony czas na ich realizację. Nie mamy całej wieczności.
„…mijają nasze lata jak westchnienie. Nasze życie to lat siedemdziesiąt, a jeśli sił wystarcza – osiemdziesiąt. Chlubą ich trud i marność, szybko mijają, my zaś odlatujemy” (Ps 90,9-10).
Rolnik nie może lekceważyć czasu, pór roku. Powinien siać o właściwym czasie i zbierać o właściwym. Wydaje się, że człowiek w 90% lekceważy swój czas, odkłada wiele ważnych decyzji na zimę, mimo że powinien uczynić to wiosną.
Czas zbliżył się do pewnego apogeum. Symptomy tego niepokojącego zbliżenia możemy obserwować codziennie. Teraz już nie tylko jacyś nawiedzeni religijni ludzie próbują wyznaczać pewien niebezpieczny kres dla istnienia życia, ale nauka dzięki swej wiedzy ośmiela się wyznaczać terminy. Przyroda, zjawiska w kosmosie, wysyłają sygnały ostrzegawcze, dlatego jest bardzo zasadne pytanie ap. Piotra:
„Skoro to wszystko zostanie zniszczone, to jacy wy powinniście być w świętym postępowaniu i pobożności” (2 Ptr 3,11).
Godzina nie jest równa godzinie. Czas jest bezlitosny, nieubłagany – ciągle mija, bez względu na to, co się dzieje, a ludzie mówią; „poczekajmy, jeszcze jest czas”. Wydaje się jednak, że czas jakby dla każdego był inny. Kiedy jednak nadejdzie ostateczne rozliczenie, nie będzie żadnego „spróbujmy jeszcze raz”.
Ani lekarz, ani lekarstwo, po śmierci nie są potrzebni.
Wielu ludzi nie wierzy, że ten świat kiedykolwiek dotrze do końca, ale Jezus powiedział, że to nastąpi. Wielu zapowiedziom nie wierzono, a jednak się zdarzyły.
Kiedy Edward Jenner zaproponował szczepienia ochronne przeciw ospie, większość była sceptyczna, a jednak ospa została powstrzymana.
Kiedy Alexander Graham Bell zasugerował, że można komunikować się za pomocą telefonu, ludzie mówili, że to nigdy się nie zdarzy!
Kiedy Robert Goddard zaczął pionierską pracę z rakietami (zbudował pierwszą w historii rakietę na paliwo ciekłe) powiedział, że człowiek pewnego dnia wyląduje na księżycu. Nikt nie wierzył.
Przesłanie Piotra było przeznaczone wyraźnie dla kościoła w czasie, kiedy to pisał, ale i dla każdej następnej generacji wierzących. Jest to poselstwo ostrzegające, gdyż Piotr prorokował:
„Przede wszystkim to wiedzcie, że w dniach ostatecznych przyjdą szydzący szydercy, którzy będą postępować według własnych żądz” (w.3)
„Pan nie zwleka z wypełnieniem obietnicy – chociaż niektórzy uważają, że zwleka – ale jest cierpliwy względem was, gdyż nie chce, aby ktokolwiek zginął, lecz aby wszyscy się nawrócili. A dzień Pana przyjdzie jak złodziej. Wówczas niebiosa z hukiem przeminą, żywioły zaś zostaną zniszczone w ogniu, i ziemia, i te dzieła, które na niej zostaną znalezione” (2 Ptr 3,9-10).
Naprawdę, widzimy już tę rękę piszącą na ścianie.
Piotr nie przekazuje rady na temat fizycznych i finansowych przygotowań. Nie mówi nic o tym, jak stawić czoła temu, na co przygotowują się preppersi. Ap. Piotr tym się nie zajmuje.
Prepper jest osobą, która na poważnie bierze odpowiedzialność za przetrwanie własne i swojej rodziny. Samodzielność i gotowość jest główną cechą każdego prepersa. Świadomość apokalipsy – końca świata jest wyzwaniem do poświęcenia się dla rodziny, zdobywania szerokiej wiedzy na temat przetrwania i survivalu.
Prepers gromadzi przedmioty, które w chwili apokalipsy będą w stanie go utrzymać przy życiu.
„Sami bowiem dokładnie wiecie, że dzień Pana nadejdzie jak złodziej w nocy” (1 Tes 5,2).
Żadne alarmy nie zabrzmią; żadne nagłówki gazet nie ogłoszą tego przed czasem. Nie obudzimy się pewnego ranka, by powiedzieć: „To jest dzisiaj ten dzień”. Dzień Pana spotka się z nami nagle. Jeśli będziemy czekali z niecierpliwością na jego powrót, naturalnie skoncentrujemy się na duchowych sprawach.
„Kiedy zaczynamy wierzyć w rzeczywistość po innej stronie, zaczynamy zachowywać się inaczej na tej stronie” (Joseph Stowell).
Chrześcijanie nie powinni skupiać się tylko na przeżyciu na tej ziemi, ale na byciu przygotowanym, kiedy Jezus powróci.
Niebo jest naszym planem ucieczki!
Ap. Piotr skupia się na ważności przygotowania serca. Dlatego pyta: „Co jest w waszych sercach w tych dniach ostatecznych, czy przygotowujecie się duchowo?”
Diabeł wie, co jest napisane w Słowie Bożym, a my?
W domu Bożym grzech został wybielony, a piekło wyrzucone do lamusa. Ludzie wymyślają rzeczy nadprzyrodzone, grę na emocjach. Celem chrześcijanina nie jest już tylko czystość serca i „upodobnianie się do Chrystusa”, lecz „magia wiary”. Można długo słuchać nowej ewangelii i nie usłyszeć ani słowa o pokucie.
Nauczanie wytworzyło pokolenie chrześcijan, którzy usychają, gdy tylko słońce mocniej przygrzeje.
Ktoś powiedział:
„Powinniśmy żyć, jak gdyby Jezus umarł wczoraj, wstąpił do nieba dzisiaj i wróci jutro”.
Nasz wpływ przeważnie jest nieświadomy. Kiedy idziemy w słońcu, nie myślimy o naszym cieniu. Nie zastanawiamy się, czy on ma na coś wpływ, czy nie. Rzucamy najlepszy cień, kiedy zajmujemy właściwą pozycję względem światła. Ci, którzy żyją w ciemności, nie rzucają żadnego cienia. W taki sam sposób mamy wpływ na tych, z którymi mamy kontakt.
„Wynoszono również chorych na ulice i kładziono na łożach i noszach, żeby choć cień przechodzącego Piotra padł na któregoś z nich” (Dz 5,15)
Nasz duchowy cień może mieć pozytywny lub negatywny wpływ. Czasem nie jesteśmy świadomi, że inni obserwują nas. Gdy idziemy ulicą, nawet nie myślimy o naszym cieniu. Gdy jesteśmy między ludźmi, oni obserwują „nasz cień”. Cień człowieka jest często większy i dalej sięga niż sam człowiek.
Na kontrolnym badaniu teścia, z którym byłem u lekarza, pani doktor wiedząc, że jestem pastorem, powiedziała: „wy zielonoświątkowcy zawsze macie Biblie przy sobie a u pana nie widzę jej”. Musiałem udowodnić, że mam przy sobie w małym formacie. Cień był zbyt krótki.
Wszystko zaczyna się od nas, ocena od nas, sąd od nas. Musimy być świadomi, jak duży jest nasz wpływ na tych, którzy nas otaczają.
Kiedy nasze dzieci dorastają, siadamy z nimi i rozmawiamy, ponieważ chcemy mieć wpływ na ich życie. Gdzie jest nasz prawdziwy wpływ? To nie nasza rozmowa, ale nasz cień, który one obserwują.
„Wy jesteście solą ziemi” (Mt 5,13).
„Wy jesteście światłem świata” (5,14).
„Tak niech jaśnieje wasza światłość przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i oddawali chwałę waszemu Ojcu w niebie” (5,16).
Nasz wpływ jest jak kręgi na wodzie, gdy wrzucimy kamień. One rozchodzą się coraz dalej i dalej. Często nie widzimy jak daleko.
Dlaczego cień? Chrystus jest naszym światłem. Właśnie dlatego to jest tak ważne, mamy wpływ, gdy w Nim żyjemy i rzucamy cień.
Nasze życie mówi więcej o nas niż nasze słowa.
Jak wielkim musisz być, by rzucić cień? Wystarczy nawet bycie najmniejszym, a rzucisz cień. Czy twój wpływ rzuca cień? Piszemy historię naszego chrześcijaństwa każdego dnia.
„Naszym listem wy jesteście, napisanym w naszych sercach, a znanym i czytanym przez wszystkich ludzi. Przecież powszechnie wiadomo, że przez nasze posługiwanie jesteście listem Chrystusowym, napisanym nie atramentem, lecz Duchem Boga żyjącego, nie na kamiennych tablicach, lecz na żywych tablicach serc” (2 Kor 3,2-3).
Kiedy człowiek żyje prawdziwym chrześcijańskim życiem, nie musi stać na ulicy i krzyczeć: jestem zbawiony, uświęcony, napełniony Duchem Świętym. Wielu wrzeszczy, jacy są duchowi, żyj w Duchu Św.
Ludzie zobaczą twój cień, tylko rzucaj go.
Piotr przechodził w ciszy, a cień działał, bo była obecność Ducha Św. w Piotrze. To jest argument dla wiary tych, co jeszcze nie są gotowi do tamtego świata.
„Coś, co mówisz, nie jest głośniejsze, niż coś, co robisz”.
W Chile jest drzewo, które daje przyjemny cień w tropikalnym słońcu, ale ma sok trujący w korze. Ludzie nieświadomi siadają pod drzewem i kończą opuchnięci na twarzy, kończynach.
Nie pozwól twojemu cieniowi otruć innego.
Gdy John Wesley wygłosił kazanie w jednej małej wsi, od tego momentu nie można było znaleźć ani jednego miejsca, gdzie można było kupić alkohol. Jego cień pobłogosławił.
Znamy historię Mojżesza, kiedy zszedł z rozmowy z Bogiem, Jego wpływ był ogromny, ludzie nie mogli patrzeć na blask Jego twarzy. Takiego wpływu Bóg oczekuje z naszego życia, bo:
„Czas bowiem, aby się rozpoczął sąd od domu Boga. A jeśli zaczyna się od nas, to jaki będzie koniec tych, którzy nie są posłuszni Dobrej Nowinie Boga?” (1 Ptr 4,17).
Jeśli mamy być wpływem, cieniem, w tym zlodowaciałym, okrutnym świecie, musimy iść w Świetle, aż staniemy się dziećmi Światła.
„Celem naszego świecenia nie jest, aby inni ludzie mogli zauważyć nas, ale żeby inni ludzie mogli zauważyć Boga!”
Nie zawsze jesteśmy świadomi, że skoro od nas zaczyna się ocena, to gdzie sięgnął nasz cień.
Rzucajmy właściwy cień.