„Właśnie dlatego na wasze wezwanie przyszedłem bez sprzeciwu. Zapytuję więc, w jakiej sprawie posłaliście po mnie? Wiecie o Jezusie z Nazaretu, że Bóg namaścił Go Duchem Świętym i mocą. Wiecie też, że wszędzie, gdzie chodził, czynił dobrze i leczył wszystkich dręczonych przez diabła, a działo się tak dlatego, że był z Nim Bóg.Piotr jeszcze mówił o tych sprawach, a Duch Święty już zstąpił na wszystkich słuchających jego mowy” (Dz.10,29.38.44).
Chrześcijanie wspominają pamiątkę zesłania Ducha Św., która też przypomina narodziny widzialnego kościoła na ziemi. Narodziny kościoła były specjalnym czasem w historii. Zbór i Kościół apostolski przeżywał problemy i trudności, które wymagały zdecydowanej ingerencji Ducha Św. Jednym z problemów było przełamanie uprzedzeń. Istniały głębokie bariery, które należało usunąć ze świadomości żydowskiej, również apostoła Piotra (w.28).
Jesteśmy wszyscy skłonni, by usprawiedliwiać siebie i potępiać tych, którzy są inni niż my?
Czy zauważyliście, że kierowcy jadący wolniej niż ty wywołują irytację, podczas gdy jadący szybciej niż ty jest zawsze nienormalny?
Wszyscy mamy wbudowane uprzedzenia, które Bóg musi przełamywać, byśmy byli skuteczni w świadectwie.
„Piotr otworzył zatem usta i przemówił: Naprawdę, zaczynam rozumieć, że Bóg nie traktuje jednych lepiej niż innych” (10,34).
Pierwszy wzorowy kościół zielonoświątkowy potrzebował ingerencji Ducha Św., gdy zaczął tworzyć ramki, w których miał się mieścić każdy wierzący. Nie był to błahy problem do przełamania. Istniały bariery, o nieco ekskluzywnym charakterze, które należało usunąć.
W dzień Pięćdziesiątnicy Bóg dał pirotechniczny pokaz, który potrząsnął widownią przez kazanie Piotra.
Wiatr, płomienie i języki były tylko dekoracją dla prawdziwej wiadomości, że Bóg chciał mieć serce ludzi.
„Daj mi, mój synu, swoje serce, a twoje oczy niech strzegą moich dróg!” (Przp. 23,26).
Kiedy Paweł i Sylas głosili w Tessalonice, wielu ludzi skarżyło się, że szerzą zamęt po całym ówczesnym świecie!
Zesłanie Ducha Św. stworzyło pewną niezrozumiałą sytuację, która zrodziła pytanie: „co to znaczy”?
Tu i ówdzie słyszy się głosy przypominające, by dążyć do (użyję trochę dziwnego słowa) „zielonoświątkowości”. W zamyśle darów Ducha Św. i wszystkich przejawów. Nie twierdzę, że nie mamy podążać w tym pragnieniu budowania naszej duchowości.
Cóż to jednak ma znaczyć?
Czy mniejsza aktywność tych charakterystycznych darów na korzyść miłości, szacunku, wierności, etycznego zachowania, oddania w służbie, lojalności, prawdomówności, dobroczynności i wielu innych cech pozbawia nas charakteru zielonoświątkowej pobożności?
Co było najważniejszym świadectwem? Co przekonywało?
Coś, o czym zapominamy lub nie dostrzegamy – to chrześcijanie w działaniu.
Być może największym cudem Pięćdziesiątnicy jest to, że zebrani ludzie w Jerozolimie w ogóle usłyszeli uczniów wśród hałasu, w tym świątecznym festiwalu. Nasze życie i nasz świat są pełne paplaniny, nie mamy czasu, by posłuchać. Nie tylko ludzie z zewnątrz byli zdumieni tym, co się działo. Uczniowie od czasu zmartwychwstania byli zaskakiwani zdarzeniami. Zdumieni byli z powodu zmartwychwstania, wniebowzięcia, nakazu misyjnego, jaki otrzymali, by głosić zbawienie każdemu człowiekowi. Zdumieni byli, gdy przychodził do nich Jezus i mówił; „pokój wam”, zamiast wypominać jacy to z nich przyjaciele, gdy w godzinie próby opuścili Go. Zdumieni, gdy usłyszeli o wielkich dziełach Bożych we własnych dialektach i językach. Nie był to jakiś bełkot, ale zrozumiały dla nich język, w którym usłyszeli o Bogu i to był cud. To, co słyszeli, miało sens.
Podchodzimy do Pięćdziesiątnicy w sposób emocjonalny. Szum potężnego wiatru, języki ognia, ludzie słyszący we własnych językach wypowiedzi zwykłych Galilejczyków. Obietnica Ducha wylała się na młodych i starców, niewolników, kobiety i dzieci. Pięćdziesiątnica wszystko to oznacza. Ap. Piotr wstaje, by wygłosić kazanie, a ludzie pokutowali i doświadczyli dwóch chrztów: w wodzie i w Duchu Św.
Ośmielam się postawić śmiałą tezę, że zbyt uboga jest Pięćdziesiątnica, jeśli kończy się na językach. Ona więcej znaczy niż języki i dary Ducha. Ona ukształtowała życie ludzi i narodzonego kościoła. To doświadczenie było czymś więcej niż tylko wylaniem Ducha Św., by mówić językami. To nie był Jezus Chrystus, o którym przeczytali w książce; to nie był Jezus Chrystus, który żył w przeszłości, to nie był Jezus, o którym powiedzieli im rodzice.
To było osobiste doświadczenie.
To jest dla mnie zielonoświątkowość – jedno serce, jedna dusza, jednomyślnie uczęszczali do świątyni, modlili się, cieszyli się dobrą opinią ludzi z zewnątrz.
Czy tak zmieniła Pięćdziesiątnica Twoje i moje życie?
Czy tylko myślisz o darach, o proroctwach, wizjach, a z miejsca ani rusz. Pięćdziesiątnica tamtego czasu zmieniła ludzi, że świat widział przełożenie między teorią a praktyką. Ludzi nie interesuje, jak dużo wiesz, aż przekonasz, ich jak żyjesz zgodnie z tym, co wiesz.
Prawdziwa ewangelia jest dwustronna — to są PRAWDA i DOWÓD!”
Pięćdziesiątnica nie jest liturgicznym świętem czczenia przeszłości, ale realnym dotykaniem Boga dzisiaj.
Chrzest w Duchu Św. nie może zastąpić innych przeżyć w Bogu np. pokuty, nawrócenia, chrztu w wodzie. Niektórzy mówią, najważniejsza jest miłość.
„Miłość nie może zastąpić darów Ducha ani dary nie zastąpią miłości.”
„Bo ci, których Duch Boży prowadzi, są dziećmi Bożymi”.
Naszym zadaniem jest zrobić to, co czynili ludzie Pięćdziesiątnicy:
„…słyszymy ich, jak w naszych językach głoszą wielkie dzieła Boże”.
To jest nasze zadanie w tym przeżyciu, głosić Chrystusa i jego dzieła, a nie dzieła ludzi i czego dokonali.
Módlmy się, by Bóg dał zielonoświątkowych chrześcijan, którzy będą płomienni dla Jezusa Chrystusa, który ma moc, by Boży nakaz misyjny wykonali ludzie z osobistym doświadczeniem.