„A gdy nadszedł dzień Zielonych Świąt, byli wszyscy razem na jednym miejscu. I powstał nagle z nieba szum, jakby wiejącego gwałtownego wiatru, i napełnił cały dom, gdzie siedzieli. I ukazały się im języki jakby z ognia, które się rozdzieliły i usiadły na każdym z nich. I napełnieni zostali wszyscy Duchem Świętym…” (Dz 2,1-4).
Aktualnie chrześcijanie wspominają pamiątkę zesłania Ducha Św. Przygoda z ruchem Zielonoświątkowym zaczyna się w drugim rozdziale Dziejów Apostolskich i trwa do dziś.
Drugi rozdział Dziejów Apostolskich dostarcza nam obraz wydarzenia, które wspominamy, a jest ono przypomnieniem narodzin kościoła Jezusa Chrystusa na ziemi. Tak zaczyna się żywy wzrost misji chrześcijańskiej i inauguracja wspólnoty chrześcijańskiej na całym świecie. W Jerozolimie był święty czas i gotowi ludzie i pojawiła się iskra, języki ognia i Kościół wystartował.
Zbyt często zielonoświątkowcy rozkładają niewłaściwie akcent tego przeżycia. Skoncentrowani jesteśmy na przeżyciu, doznaniu, językach, darach, ale głównym akcentem tego duchowego doświadczenia jest Bóg obecny w nas, z nami, dający nam życie, rozpalający nasze serca dla Niego. Łukasza o wiele mniej interesuje pirotechniczny fakt pojawienia się języków i szum wiatru niż to, co ci, którzy są świadkami tego doświadczenia robią w odpowiedzi. Ważne jest to, co dzieje się w wyniku wtargnięcia Ducha Św., a nie szczegóły tego, jak Duch się pojawia.
Zadaniem i celem Ducha Św. jest budowanie naszego wewnętrznego życia duchowego, bo to ono pokazuje nas na zewnątrz.
„…weźmiecie moc Ducha Świętego, kiedy zstąpi na was, i będziecie mi świadkami w Jerozolimie i w całej Judei, i w Samarii, i aż po krańce ziemi”.
To, co głosi Pięćdziesiątnica, jest przemieniającą mocą Ducha Świętego jako daru, który wierzących czyni ludem przymierza z Bogiem. Oni nie mieli być ludźmi wyrażającymi intelektualną zgodę na chrześcijaństwo, ale zrodzonymi na nowo jako „nowe stworzenie”. Potrzebowali napełnienia Ducha, a gdy zostali napełnieni, ZACZĘLI…
„słyszymy ich, jak w naszych językach głoszą dzieła Boże” (Dz 2,11).
Ap. Paweł wyraża życzenie swoje skierowane do Efezjan słowami:
„…żebyście byli przez Ducha jego mocą utwierdzeni w wewnętrznym człowieku” (Ef 3,16).
Zadaniem i celem Ducha Św. jest budowanie naszego wewnętrznego życia duchowego, bo to ono pokazuje nas na zewnątrz.
Być może ktoś potrzebuje filiżanki kawy, kogoś, kto by przytulił, wysłuchał i okazał troskę. Kogoś, kto by użył darów w służbie. Pełnia Boża i Ducha Św. to nie 5 minut emocjonalnego podekscytowania, ale 30 minut służby.
Pierwsza część historii jest emocjonująca. Szum potężnego wiatru, języki ognia, ludzie słyszący własny język od zwykłych Galilejczyków. Obietnica Ducha wylała się na młodych i starych, niewolników i wolnych, kobiety i mężczyzn. Tak, to było napełnienie Duchem Św. Pięćdziesiątnica byłaby historią, gdyby nie to, co stało się później.
Pięćdziesiątnica ukształtowała życie ludzi i narodzonego kościoła.
Pięćdziesiątnica tamtego czasu zmieniła ludzi, że świat widział przełożenie między teorią a praktyką.
Prawdziwa ewangelia jest dwustronna — to są PRAWDA i DOWÓD!
Ludzi nie interesuje, jak dużo wiesz, aż przekonasz ich, jak żyjesz zgodnie z tym, co wiesz.
Zjawiskiem naszych czasów jest pragnienie dynamicznego duchowego poruszenia. Przeżycie zwane napełnieniem Duchem Św. jest bardzo ważne i chrześcijanin powinien być świadomy potrzeby tego przeżycia, ale bez zbawienia nie ma ono żadnego znaczenia. Jest wtedy tylko jakimś przeżyciem. Wspominaniem od pamiątki do pamiątki.
Wiatr Ducha Św. uczynił wiele błogosławionego zamieszania w świecie. Poddać się Duchowi Św. to zgodzić się na Jego plany, zamierzenia a zrezygnować z własnych. Duchu Św. jest zawsze nową przygodą, indywidualną dla każdego z nas.
Duch św. musi mieć możliwość formowania nas wg swego projektu, bo łatwiej jest poruszyć coś niż dać poruszyć sobą.
Tak jak „nadeszło wypełnienie czasu” by narodził się Jezus Chrystus, tak w dzień Pięćdziesiątnicy wypełnił się czas w Bożym planie dla posłania Ducha Św. W dzień Pięćdziesiątnicy Duch Św. otrzymał nowe polecenie. Przeniósł swoją główną kwaterę, jeśli tak można powiedzieć, z niebieskiej chwały do Swego biura na ziemi, by w ten sposób administrować sprawami Chrystusa, przebywać w Kościele i sercach ludzi wierzących. Bóg potrzebował ludzi gotowych stanąć w pierwszej linii. On wiedział, że nie wystarczy entuzjazm, dlatego dał zalecenie uczniom oczekiwania. Pan wiedział, jakie może być ich zwiastowanie, gdy rozproszą się i włączą w zwiastowanie własną energię, uczucia, intelekt. Im był potrzebny entuzjazm Ducha Św. a nie entuzjazm ciała.
Nowo narodzenie, poznanie Jezusa Chrystusa jako swego osobistego Zbawiciela jest sprawą Ducha Św., ale pozostaje życie w tym świecie pośród zła i grzechu, i potrzebujesz przeżycia, zwanego napełnieniem Duchem Św.
Być napełnionym Duchem Św. jest rzeczą niebezpieczną, bo to rodzi odpowiedzialność i trwanie w tym przeżyciu. Nie jest ono do dekoracji ani lepszego samopoczucia, ale owocnego życia. Nie od pamiątki do pamiątki.
Jedną z cech błogosławieństwa wylania Ducha Św. miała być uniwersalność tego daru. Bóg nie postawił żadnego parkanu wokół obietnicy Ducha Św. Prorok Joel powiada:
„A potem wyleję mojego Ducha na wszelkie ciało, i wasi synowie i wasze córki prorokować będą, wasi starcy będą śnili, a wasi młodzieńcy będą mieli widzenia. Także na sługi i służebnice wyleję w owych dniach mojego Ducha” (Joel 3,1-2).
Dary Ducha zawsze budują zbór i zarazem są pomocą w życiu wierzącego. Bóg chce być Bogiem, który mieszka z nami. Dary Ducha Św. nie zastępują ani nie mogą wypierać rzetelnego nauczania Biblijnego. Nie mogą one zastąpić Biblii i postawić jej na drugim miejscu. Źródłem mocy nie jest przeżycie jako takie, ale sam Jezus.
Nie żyjmy od pamiątki do pamiątki.