„Bracia, ja o sobie samym nie myślę, że pochwyciłem, ale jedno czynię: zapominając o tym, co za mną, i zdążając do tego, co przede mną, Zmierzam do celu, do nagrody w górze, do której zostałem powołany przez Boga w Chrystusie Jezusie” (Flp 3,13–14).
Czas urlopów teoretycznie dobiegł końca i ponownie ruszamy do intensywnego biegu, bo przed nami cel. W okresie wakacyjnym włączamy trucht, ale przed nami zachęta, zdążamy do tego, co przed nami. Zatem będziemy powtarzać zacytowane słowo:
„Zdążając do tego, co przede mną”.
W cytowanych wersetach Apostoł Paweł przeprowadza duchową inwentaryzację swojego życia. Żyjemy szybko. Około 100 lat temu, większość ludzi używała wozów ciągniętych przez konie. Podróżowanie samolotami nie istniało. Radio było w powijakach, a telewizji nie było, telefony były unikatem. Samochody przypominały dymiącą rurę, siejąc przerażenie na ulicach. Dziś pozwalamy programistom kontrolować wyobraźnię poprzez gry.
Niektóre nowoczesne udogodnienia nie są jednak tak mile widziane, jak inne.
Pewien właściciel zakładu pogrzebowego (Alvin Verette) w Louisianie, uruchomił wirtualny przekaz pogrzebu dla wygody zapracowanych żałobników. Zmarły jest wyświetlany w kilku ustalonych miejscach na dużym ekranie telewizyjnym, przyjaciele mogą podejść do ekranu i pożegnać zmarłego. Właściciel pomysłu mówi: „Chcieliśmy coś zrobić dla ludzi, którzy nie mają czasu, aby ubrać się i udać na pogrzeb”.
Jeśli ktoś nie ma czasu, by oddać ostatnią posługę, to nie będzie się martwił, by podejść do ekranu i zobaczyć glinianą powłokę. Nie zawsze nowoczesne, oznacza, że jest lepsze.
Za jeden z symboli nowoczesności poza telefonem komórkowym można uznać „mikrofalówkę”. Szybko i błyskawicznie wszystko ugotowane.
Jesteśmy wezwani, aby zrobić coś, co pozornie jest psychicznie, mentalnie i emocjonalnie niemożliwe: „zapominając o tym, co za mną”.
Kiedy naciskamy klawisz komputera „delete”, wcale nie oznacza to, że plik został całkowicie wymazany. Informacja zniknie z ekranu, ale wciąż jest w pamięci komputera. Mimo że została usunięta, wciąż może zostać odzyskana.
Wierzę, że Paweł mówi, by nasze przeszłe niepowodzenia, ból, rozczarowania, nie trzymały nas od doświadczania Boga dzisiaj. Przeszłość niektórych trzyma jak zakładników. Wszyscy wiemy, że przeszłości nie można zmienić. Można wrócić i zmienić niektóre rzeczy. Naprawić ogrodzenia, odbudować mosty. Wiemy, że odbudowane nigdy nie są takie same jak w oryginale. Przeszłość jest pomocna w jeden sposób.
Przeszłość pomaga nam podejmować decyzje, które będą miały wpływ na przyszłość.
Nie żyj w lustrze
Żona Lota jest tego przykładem, miała śmierć za sobą i życie przed sobą. Patrząc w lusterko, próbowała iść do przodu. Nie można dokonać postępu z Bogiem, dopóki trzymamy się kawałków starego życia.
„A Jezus rzekł do niego: Żaden, który przyłoży rękę do pługa i ogląda się wstecz, nie nadaje się do Królestwa Bożego” (Łk 9,62).
Niektórzy starają się uczynić w kościele ziemskim, świat bardziej komfortowy, do akceptacji. Nie głoszą przeciwko grzechowi. Wystarczy, że czujesz się dobrze w kościele jak w domu. Zrobimy wszystko, by cię poklepać po plecach. Bez zobowiązań, pokuty, wyznania grzechu. Niestety nadal z perspektywą piekła.
Kościół we współczesnym świecie zaczyna tracić tożsamość.
Można mieć rozrywkowy program nabożeństwa, ale jeśli odejdzie chwała Boga, jeśli Duch Pana opuści miejsce zgromadzenia, nic nie pomoże najwymyślniejsza nazwa zboru ani najatrakcyjniejszy program, zagości tylko śmierć wieczna. Nie ma nic w świecie, co zmienia serce jak tylko zwiastowanie ewangelii pod namaszczeniem Ducha Świętego!
Chcę słyszeć, co Bóg ma do powiedzenia. Muszę usłyszeć orędzie Chrystusa.
Zastanawiam się, czy tych samych problemów współczesnego kościoła nie miał wczesny Kościół.
„Wielu bowiem z tych, o których często wam mówiłem, a teraz także z płaczem mówię, postępuje jak wrogowie krzyża Chrystusowego; Końcem ich jest zatracenie, bogiem ich jest brzuch, a chwałą to, co jest ich hańbą, myślą bowiem o rzeczach ziemskich” (Flp 3,18-19).
Paweł powiada, moje życie nie jest z kuchenki mikrofalowej, ale toczę duchowy bój.
Chrześcijanie z mikrofalówki naciskają na uznanie świata, chwałę ludzi, akceptację tych, którzy odmawiają podporządkowania się woli Boga. Starają się zaspokoić ciało zamiast zaspokojenia ducha. Czczą Boga wtedy, gdy jest to wygodne, w sposób, który nie kosztuje nic.
„Mikrofalowe chrześcijaństwo”.
Pokuta nie jest łatwa, a ołtarz nie jest darmo. Jezus zapłacił za nasze miejsce pokuty własną krwią. Oddał życie, cenę bólu i cierpienia, tak, że ty i ja możemy mieć przywilej cieszenia się życiem wiecznym. Wszyscy chcielibyśmy życia wygodnego. Jednak służba Panu nie jest zabawą, to kosztuje, nadal będziemy płacić cenę. Można się śmiać z naszego biblijnego konserwatyzmu, ale rację ujawni Dzień Pana.
„Gdyż bliski jest dzień PANA dla wszystkich narodów! Jak ty postępowałeś, tak postąpią z tobą. Zapłata za twoje czyny wróci na twoją głowę” (Abd 1,15 EIB).
Zmierzam do celu
Kochamy nasze nawigacje GPS. Wspaniale byłoby mieć GPS wiary. Za 5 dni idź na modlitewne, w niedzielę nie zapomnij o nabożeństwie, daj trochę pieniędzy do kościoła, wieczorem i rano nie zapomnij pomodlić się, przeczytaj trzy rozdziały Biblii codziennie, przyjechałeś na miejsce, jesteś święty. To jest kuszące. Prowadzeni za rączkę.
Wstaw do mikroweli, nastaw na 40 sekund i już masz gorącego chrześcijanina.
Nie przychodzimy do kościoła na pogawędki przy kawie, ale:
„by Słowo Boże stało się mieczem przenikającym do rozdzielenia duszy i ducha, stawów i szpiku, zdolne osądzić zamiary i myśli serca” (Hbr 4,12).
Nie chcemy tracić cennego czasu, jaki dał nam Bóg. Nie mamy czasu na zakładanie duchowego pampersa. Nie prowadzimy żłobka do lulania, nie dysponujemy lektykami, by nosić, bo toczymy bój o życie. Przychodzę, by otrzymać impuls do zwycięskiego życia w nadchodzącym tygodniu. Nie musimy straszyć się piekłem. Przychodzimy, by dowiedzieć się, że Bóg nas kocha. Jesteśmy wartościowymi osobami przeznaczonymi do życia wiecznego z Bogiem, a nie w piekle.
Zmierzam do celu, który ma też swoją motywację; „wieniec niezniszczalny”.
Ewangelikalne chrześcijaństwo ma w swym poselstwie punkt zwrotny, od którego wszystko się zaczyna liczyć w nowy sposób. Mówimy o nowym życiu w Chrystusie. Jest to duchowy zwrot o 1800 w kierunku Boga.
Między jednym a drugim mrugnięciem oka wszystko może ulec zmianie.
Autor listu do Hebrajczyków powiada:
„[…] biegnijmy wytrwale w wyścigu, który jest przed nami […]” (Hbr 12,1).
Droga za Chrystusem to nie beztroski spacer, niedzielna przechadzka w pogodny dzień, ale wysiłek, praca, bój, wtedy gdy pojawiają się burze. Chrześcijanin nie musi jednak błąkać się po bezdrożach, ale może iść wyznaczoną drogą przez Jezusa. Nie jesteśmy turystami, ale patrzymy na krzyż i zwycięstwo zmartwychwstania. W tej drodze nie jesteśmy pozbawieni zachęty, nauczania, ale też i napomnienia. Napominanie ma barwę zachęty, mobilizacji. Przecież stać Cię na to, by odpowiedzieć Bogu na Jego zaproszenie do innego życia. O Jezusie powiedziano w Twojej sprawie – „przyjaciel grzeszników”.
Dla chrześcijanina podstawową metodą treningu jest studiowanie Bożego Słowa, ono daje zachętę, ale też przypomina gdzie mamy słabe punkty, które muszą być wyeliminowane. Wszystko mi wolno, ale bywa, że rezygnuję z mojej wolności wyboru, bo mógłbym nie osiągnąć celu.
Największym niebezpieczeństwem dla chrześcijanina jest zadowolenie z siebie i swego stanu – mikrofalowe chrześcijaństwo.
Ap. Paweł powiada, ja nie wymachuję moimi duchowymi pięściami na oślep. Do mety biegnę niewystrzelony z duchowej armaty, ale intensywnie duchowo trenuję – ćwiczę.
Potrzebujemy autorytetu. Dzieci wierzących nie idą za rodzicami, prowadzą życie bez Boga, wiążą się w nieformalne związki małżeńskie, wybierają świeckich partnerów, a potem dają zajęcie zborowi na 24 godziny – módlcie się. Nie mówcie mi, że to jest w porządku.
Zdążam do celu, meta duchowa nie jest utopią. Mamy dom w niebie u Ojca. Gdy dokończysz biegu, Bóg powie, jesteś u celu.
„…wiemy bowiem, że mamy dom w niebie, wieczny” (2 Kor 5,1).
„Celem ludzkiego życia nie jest śmierć, ale zmartwychwstanie” (Karol Batrh).
Zatem wyłączmy duchowe mikrofalówki, bo celem jest zmartwychwstanie.