Nareszcie święta!

„Błogosławiony niech będzie Bóg i Ojciec Pana naszego Jezusa Chrystusa, który nas ubłogosławił w Chrystusie wszelkim duchowym błogosławieństwem niebios; w nim bowiem wybrał nas przed założeniem świata, abyśmy byli święci i nienaganni przed obliczem jego; w miłości przeznaczył nas dla siebie do synostwa przez Jezusa Chrystusa według upodobania woli swojej, ku uwielbieniu chwalebnej łaski swojej, którą nas obdarzył w Umiłowanym.

W nim mamy odkupienie przez krew jego, odpuszczenie grzechów, według bogactwa łaski jego, której nam hojnie udzielił w postaci wszelkiej mądrości i roztropności, oznajmiwszy nam według upodobania swego, którym go uprzednio obdarzył, tajemnicę woli swojej, aby z nastaniem pełni czasów wykonać ją i w Chrystusie połączyć w jedną całość wszystko, i to, co jest na niebiosach, i to, co jest na ziemi w nim.” (Efez 1,3-10).

Zawsze myślałem, że u nas w Polsce te święta mają jakiś szczególny charakter, otoczone są nimbem atmosfery rodzinnego święta. Ludzie życzliwsi i dookoła jakby cieplej. Niestety czar błogości i pokoju pryska po kilkudziesięciu godzinach. Pamiątka narodzenia jest tylko czasem zawieszenia broni na okres świąteczny, później wszystko wraca do normy.

Tak niewiele znaczy to święto w praktyce. Świat i ludzie mają swoje interesy i swoją filozofię życia. Po świętach dowiemy się, ile dokonano kradzieży, włamań, rozbojów, zabójstw a wszystko zrobili ludzie, którzy dzielili się opłatkiem.

Czemu mimo wszystko te święta mają swój tak specyficzny klimat?

Jest tylko jedna odpowiedź, bo dotyczą najważniejszej sprawy w dziejach tego świata:

„Albowiem objawiła się łaska Boża, zbawienna dla wszystkich ludzi…” powiada ap. Paweł.

Zapewne coś jeszcze się z tego zachowało i zachowa charakterystycznego dla polskiej ludowej pobożności, ale już można zauważyć jakie spustoszenie poczyniło otwarcie „puszki Pandory” kapitalizmu.

Skomercjalizowane święta.

Kościół światu i grzesznikowi funduje tanią łaskę z przeceny, po cenach obniżonych. Jak tandetny towar, za bezcen, za półdarmo.

Świat znajduje tanie pokrycie dla swych grzechów, z których wcale nie pragnie się wyzwolić.

Skoro „tania Łaska” robi wszystko sama, wszystko może pozostać po staremu. Tania Łaska bez pokuty, bez krzyża, beż żywego Jezusa.

Bóg pobłogosławił nas w Chrystusie.

Relacje o narodzeniu Jezusa brzmią wręcz niewiarygodnie. Gdy czytamy pierwszy raz ewangeliczny przekaz, myślimy, że to jedna ze wschodnich opowieści z pogranicza baśni. Dziś już nie ma wątpliwości, że mamy przed sobą prawdziwy zapis. Niezależnie czy nas to mniej lub bardziej dziwi, zapisy ewangeliczne nie są po to, by zaspokoić naszą ciekawość, ale przekazać najważniejsze przesłanie dla świata – narodził się Zbawiciel.

W zwiastowaniu o narodzeniu ani pieluszki nie są najważniejsze, ani żłóbek, ani stajnia i zwierzęta, nawet dzieciątko jako dzieciątko, w co się ubierał i co jadł, ale ważny jest Chrystus, czego uczył, co dał ludzkości, co zdziałał, kim był.

Apostoł Paweł zaledwie w kilku początkowych wersetach swego listu daje jasną odpowiedź na pytanie, które moglibyśmy postawić: „po co przyszedł Jezus na ziemię?”. Dlatego list do Efezjan nazywany jest „Królową listów apostolskich”.

Przyjście Jezusa Chrystusa na ziemię dało nam wszelkie duchowe błogosławieństwo. Inne tłumaczenie powiada: „obdarzył nas pełnią duchowego błogosławieństwa”.

W tym zwrocie kryje się wszystko, co ma związek z doskonałością misji, dla jakiej Jezus opuścił chwałę nieba, swojego Ojca i zastępy anielskie, aby zamieszkać z nami na ziemi.

„Słowo stało się człowiekiem i zamieszkało wśród nas. Widzieliśmy blask jego majestatu, majestatu jedynego Syna Ojca. W nim była pełnia łaski i prawdy” (Jan 1.14).

Co swym zakresem obejmuje to wszelkie błogosławieństwo?

Wybranie

Narodzenie Jezusa Chrystusa mówi nam, że Bóg dokonał niezwykłego wyboru.

Łaska, która zstąpiła na ziemię, nie jest tanią Łaską. Tak, jest za darmo, ale nie jest tanią łaską z przeceny.

Dla zgubionego grzesznika jest to „Droga Łaska”. Bóg dał Syna, który już po narodzeniu musiał być chroniony przed śmiercią z rąk Heroda. Maria i Józef musieli uchodzić do Egiptu na wygnanie, stali się uchodźcami.

Ponieważ Bóg wybrał nas, wrócił, by razem ze spotykanymi ludźmi być w ich życiu, które niosło codzienne problemy. Był z nimi, gdy byli głodni, chorzy, bezradni, zagubieni, zrozpaczeni. Był z nimi i jest z nami, bo nas wybrał. Jesteśmy obiektem jego miłości, co jest najdziwniejszą miłością świata. Ten wybór to skarb zakopany w roli, dla którego warto nabyć tę rolę, by go pozyskać. To cenna perła, za którą oddajesz wszystko, to uczniowie, którzy porzucają sieci i idą za Nim.

Wybrał nas obiekty swojej miłości, mimo że byliśmy może jak Paweł, który z nim walczył, wybrał nas, mimo że tkwiliśmy w swym upadku, nałogach. Jeszcze nic nie zdążyliśmy zrobić, by być lepszymi, a on już wybrał nas.

Do czego był mu potrzebny śmietnik? Bóg dokonał największej rekultywacji największego śmietnika na świecie, aby…

Abyśmy byli święci.

Wybrani ze świata, aby tworzyć żywy Kościół Jezusa. Nie ekskluzywną elitę, czy organizację ludzką, ale zespół ludzi wybranych przez Boga, mimo że tego wybrania, nie byli godni.

Abyśmy byli święci tu na ziemi, nie dopiero gdzieś w niebie. Ap. Piotr napisze:

„Świętymi bądźcie, bo Ja jestem święty”.

Jest to kręgosłup, na którym zbudowane jest nasze chrześcijańskie życie. I…

Przeznaczył nas do synostwa.

Przyjście Chrystusa na świat przypomina nam, że dostąpiliśmy szczególnego przywileju – synostwa. Przez grzech sami zrzekliśmy się dziedzictwa, synostwa, to był wybór człowieka. Najlepiej charakteryzuje to opowieść Jezusa o synu marnotrawnym. „Daj mi co moje”, a ja sam sobie ułożę życie zdecydowanie lepiej niż przy tobie. Wiem lepiej, zrobię lepiej, dam sobie radę, mam silną wolę, zerwę ze wszystkim, co złe.

Bóg dał nam to, co jako ludziom nam się należało: silną wolę, moc do wykonania postanowień, ale człowiek odjechał do „dalekiego kraju”, daleko od Boga i wszystko roztrwonił. Wszystko, co miał od Boga dobrego i pozytywnego roztrwonił. Miały być parkiety, lustrzane sale, a był tylko śmietnik świata – diabelska oferta.

W tym miejscu zaczyna się historia, która ma związek z narodzeniem się Jezusa, z sensem Jego przyjścia na świat. Przyszedł, by odnaleźć zagubionych, z roztrwonionym majątkiem swego życia i usynowić ich, to jest cel narodzenia.

„…wykupił tych, którzy byli pod zakonem, abyśmy usynowienia dostąpili” (Gal 4,5).

Ku uwielbieniu chwalebnej łaski.

Wybrał nas i usynowił, abyśmy oddawali Jemu chwałę. Chce, by z naszego życia płynęła wdzięczność wynikająca z miłości, a nie obowiązku. Rozgłaszajmy wspaniałość jego Łaski tak, jak rozbrzmiewały pola betlejemskie chwałą i wdzięcznością aniołów, a później pasterzy.

„…zjawiło się mnóstwo wojsk niebieskich, chwalących Boga i mówiących:

Chwała na wysokościach Bogu, a na ziemi pokój ludziom, których Bóg darzy miłością”.

Nie przyszedł, by nas dręczyć, dokuczać i uczynić życie nieznośnym, ale by kochać.

Zadanie rozgłaszania tej wieści Bóg nie zlecił aniołom, ale nam ludziom. Jest to nasze zadanie uwielbiania chwalebnej Łaski Jego.

W tę służbę mają być zaangażowane nasze usta. Dlatego śpiewamy pieśni, którym dajemy wiele miejsca w nabożeństwie, zwiastujemy Słowo Boże jako nasze świadectwo o Łasce dla nas.

W Nim mamy odkupienie i przebaczenie.

Co w tych pieśniach i Słowie wychwalamy? Jaką Łaskę? Czy tę, że dobrotliwy Bóg pogłaszcze nas po główkach, mówiąc dobre dziewczynki i chłopcy, trochę niesforni, ale wyrosną, oni się jeszcze poprawią?

Ogłaszamy największą nowinę, jaka mogła obiec świat:

„Gdyż dziś narodził się wam Zbawiciel, którym jest Chrystus Pan…”

„Gdyż oczy moje widziały zbawienie twoje…”

Zbawienie, które przyniosło przebaczenie. Człowiek nie musi żyć z balastem i widmem wiecznej kary, ale wiecznego życia z Bogiem.

„Co nie daje ci spać?”

To, co nas męczy, nie daje spać, może być rozwiązane przez Chrystusa.

Celnikowi poczucie winy nie dawało spać, musiał przyjść do świątyni i powiedzieć Bogu: „tak mi jest z tym źle, bądź miłościw mnie grzesznemu” i wrócił do domu szczęśliwy.

Zbawienie nasze nie zależy od tego, co na zewnątrz, ale od tego, co jest w naszym wnętrzu.

Objawił wolę swoją.

Bóg, posyłając Syna w najwłaściwszym czasie, w jakim mógł to uczynić, zadeklarował swoją wolę wobec człowieka.

„Lecz gdy nadeszło wypełnienie czasu, zesłał Bóg Syna swego, który się narodził z niewiasty i podlegał zakonowi” (Gal 4,4).

Dlaczego właśnie wtedy?

Dlatego, że była to wola Boża.

Był to czas, gdy Rzym podbił cały ówczesny świat. Były zbudowane drogi ułatwiające podróżowanie, a rzymskie legiony stały na ich straży.

Był to czas, gdy powszechnie używanym językiem był grecki, a więc istniała łatwość komunikowania się.

Zakon Mojżesza wykonał swoje zadanie jako przewodnik, przygotowując ludzi do spotkania z Chrystusem.

Był właściwy czas ze względu na nas.

„…objawiony został dopiero w czasach ostatnich ze względu na nas…” (1 Ptr 1,20).

Oznajmił nam tajemnicę woli swojej.

Co jest wolą Bożą? Pytanie to zadają wszyscy chrześcijanie. Bardzo często jednak zadajemy to pytanie za późno, po wykonaniu jakiegoś planu, który się nie powiódł. Pytanie to będzie towarzyszyć każdemu chrześcijaninowi. Wszyscy chcemy wiedzieć co mamy czynić. Nie ma potrzeby wykręcać Boku, ręki by powiedział nam co mamy czynić. On powiedział:

„Pouczę ciebie i wskażę ci drogę, którą masz iść. Będę ci służył radą, a oko moje spocznie na tobie” (Ps 32,8).

Przede wszystkim Boża wola została objawiona w Biblii. Jest ona najważniejszym i zasadniczym instrumentem poznania woli Bożej. Nie można mówić, że się zna wolę Bożą, nie znając Biblii. Boża wola nie jest uzależniona od tego, co czujemy lub co myślimy.

Mało pożytku jest z konia, który wie jak latać, wystarczy, gdy wie jak chodzić.

Tajemnicą woli Bożej objawionej w Jezusie Chrystusie jest jedność.

Jedność nieba z ziemią.

Salomon wypowiedział dziwne słowa:

„Zanim zerwie się srebrny sznur i stłucze złota czasza, i rozbije się dzban nad zdrojem, a pęknięte koło wpadnie do studni”.

Zanim pęknięte życie wróci tam, gdzie wrócić nie powinno, Jezus Chrystus przyszedł, aby koło naszego życia było całe i sprawne. Przyszedł, aby pojednać ziemię z niebem. Jeśli naprawdę pragniemy być posłuszni Jezusowi i podporządkowani Jego woli, znajdziemy sposób, by Bóg zmienił nas, by to, co pęknięte scalił.

Zacheusz miał wiele przeszkód, ale znalazł sposób by zobaczyć Jezusa. W nim coś się zmieniło. On narodził się na nowo i rozpoczął życie dla Boga. Rozdwojony i rozerwany wewnętrznie człowiek został scalony, nastąpiła jedność.

Narodzenie Chrystusa było ogłoszeniem nadejścia Królestwa Bożego. Ono miało wpływ na styl życia i myślenie milionów ludzi.

Czas pamiątki narodzenia jest przypomnieniem, że dla świata zaczęła się chrześcijańska rewolucja.

Narodzenie Jezusa niesie poselstwo zbawienia, które nie jest tandetne i biedne.

Narodziło się dziecię, Syn Boży, któremu nadano imię Jezus, bo On przyszedł zbawić nas od naszych grzechów. Nazwano Go Emanuel – „Bóg z nami”.

Bóg w tym świątecznym czasie zadaje każdemu z nas pytanie: „Gdzie jesteś Adamie?” Niezwykle dramatyczne jest to wezwanie, bo oznacza, że Bóg nie zaniechał grzesznika, ale szuka go.

Nie świętujemy z powodu marzeń, ale z powodu wiarygodnego świadectwa.

Będziemy świętować „żywot wieczny”, Łaskę Pana, wszelkie duchowe błogosławieństwa. Jest to treść zwiastowania o narodzeniu, bo wiemy, co wniosło narodzenie Jezusa w nasze życie.

grudzień 1997

Jeśli to nie jest tak, co wtedy?

„Wielokrotnie i wieloma sposobami przemawiał Bóg dawnymi czasy do ojców przez proroków; ostatnio, u kresu tych dni, przemówił do nas przez Syna” (Hbr 1,1).

400 lat ciszy nagle zostało przerwane. Bóg przemówił! Tak można rozpocząć kaznodziejską opowieść o wydarzeniu, które wspominamy – narodzenie Jezusa Chrystusa. Jedna z ewangelicznych historii, którą znaczny procent ludzi zna prawie w detalach.

Przyglądając się przeróżnym dekoracjom, można stwierdzić, że jest to święto dla oczu i prezentów. Pamiątka Narodzenia Jezusa przez opakowanie staje się coraz bardziej niezrozumiała z każdym rokiem.

Autorzy ksiąg Nowego Testamentu w wielu miejscach nie mówią o narodzeniu Jezusa jako jednym z zakrętów na rzece historii zbawienia, ale mówią o ostatnim zakręcie.

Pamiątka narodzenia mówi też o czasie ostatecznym, co nie jest już tak kolorowe i radosne. Możemy się martwić lub możemy trywializować znaczenie tego faktu. Wcielenie może być traktowane jako tylko inny zakręt po drodze do końca, ale to jest koniec odkupicielskiej historii. Ignoranci mówią: wszystko było i jest tak samo. Delta tej rzeki jest bardzo długa, bądźcie spokojni. Czy na pewno jest długa?

Jeśli to nie jest tak, co wtedy?

Wyobraźmy sobie, że ustawiamy w kolejce osoby, które przeżyły każda 90 lat. Oznacza to, że Jezus przyszedł 22 osoby temu. Tylko 22 osoby między Tobą i narodzeniem Jezusa. Delta rzeki zbawienia nie jest długa.

Jeśli to nie jest tak, co wtedy?

Czy zawsze zdajmy sobie sprawę, jaki skarb otrzymaliśmy?

Bóg podjął w najważniejszej sprawie człowieka wielkie ryzyko. Zaufał aniołom, że wykonają zadanie, nie myląc domu i osoby. Zaufał Marii i Józefowi, że okoliczności nie spowodują ich wycofania się, lub paniki. Było wysokie ryzyko, ale to była część Bożego planu, by ludzie wiedzieli, że Bóg był gotów, by być blisko człowieka, by mogli kochać Boga znów, jak w Edenie. Był to śmiały plan. Zstąpił, by narodzić się w Betlejem, a aniołowie z góry przyglądali się i tak niechcący jednego wypchnęli z wiadomością:

„I rzekł do nich anioł: Nie bójcie się, bo oto zwiastuję wam radość wielką, która będzie udziałem wszystkiego ludu, gdyż dziś narodził się wam Zbawiciel, którym jest Chrystus Pan, w mieście Dawidowym”.

Dlaczego Betlejem? Bóg zapowiedział to:

„Ale ty, Betlejemie Efrata, najmniejszy z okręgów judzkich, z ciebie mi wyjdzie ten, który będzie władcą Izraela” (Mich 5,1).

Bóg używa cesarza Augusta, który sądzi, że realizuje własne plany, ale jedyne co robi, to realizuje Boży plan.

Politycy sądzili, że są bardzo ważnymi ludźmi, że świat kreci się wokół nich, że przyszłość zależy od ich działań. Tymczasem najważniejsze wydarzenie dla historii miało miejsce, kiedy Mesjasz się narodził!

Dlaczego ta wiadomość jest tak radosna?

„…gdyż dziś narodził się wam Zbawiciel, którym jest Chrystus Pan” (Łk 2,11).

Nie tylko dla ludzi tamtego czasu, ale dla nas!

Jeśli to nie jest tak, co wtedy?

„I wrócili pasterze, wielbiąc i chwaląc Boga za wszystko, co słyszeli i widzieli, jak im powiedziano” (Łk 2,20).

Nie była to masowa halucynacja lub coś podobnego, że para zniknęła, a życie poszło dalej i wszystko zatarło się w pamięci.

Narodzenie Jezusa wprowadza tak naprawdę zakłopotanie, a nie tylko radość i pokój. Jezus nie jest takim, jakiego ludzie oczekiwali. Stał się linią podziału. Chrystus Pamiątki Narodzenia jest, „…przeznaczony, aby przezeń upadło i powstało wielu w Izraelu, i aby był znakiem, któremu się sprzeciwiać będą”.

Jeśli to nie jest tak, co wtedy?

Chrystus Pamiątki Narodzenia przyszedł: „aby były ujawnione myśli wielu serc”.

Chrystus Pamiątki Narodzenia jest „znakiem, któremu się sprzeciwiać będą”.

Nie ma żadnej strefy środkowej, albo – albo.

Chrystus Pamiątki Narodzenia przychodzi uratować ludzi, „gdyż oczy moje widziały zbawienie twoje, które przygotowałeś przed obliczem wszystkich ludów”.

Chrystus Pamiątki Narodzenia to, „Światłość, która oświeci pogan”.

Chrystus Pamiątki Narodzenia jest zbawieniem Boga dla nas.

Chrystus Narodzenia jest wart więcej niż wszystkie nasze nadzieje i sny.

„Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam, kto słucha słowa mego i wierzy temu, który mnie posłał, ma żywot wieczny i nie stanie przed sądem, lecz przeszedł ze śmierci do żywota” (Jan 5,24).

Jeśli to nie jest tak, co wtedy?

Wiadomość Narodzenia brzmi; nasze życie jest cenne i może zostać uratowane. Problemem nie jest, że świąteczna wiadomość jest bezsilna, ale, że naprawdę nie chcemy zostać zmienieni.

„A gdy mnie będziecie szukać, znajdziecie mnie. Gdy mnie będziecie szukać całym swoim sercem” (Jer 29,13).

Zapewne widzieliśmy walki rycerzy odtwarzane na dziedzińcach istniejących zamków (np. Golub-Dobrzyń). Walka wydaje się tak poważna, że myślisz, zaraz któryś zginie. Rycerze nie walczą tak, jakby naprawdę byli wrogami na prawdziwej wojnie. Gdy kończy się występ, ściskają dłonie i rozstają się, ewentualnie, licząc zarobione pieniądze.

Tak robi człowiek, ściska dłoń z diabłem prywatnie, a w niedzielę toczy grę. Hipokryta i diabeł są bardzo dobrymi przyjaciółmi.

Uważaj, Twoje życie nie jest zwykłą sceną gry.

Jeśli Pamiątka Narodzenia nie jest tylko świąteczną magią, nastrojem, jeśli to nie jest legenda, co wtedy?

Jeśli to nie jest głos Boga do grzesznika, do pokuty, szukania zbawienia, do zmiany życia, to znaczy, że nie narodziło się dziecko w Betlejem, żaden Zbawiciel, żaden Syn Boży dla Ciebie i dla mnie.

Jeśli to nie jest tak, co wtedy?

Pozostajesz bez Pamiątki Narodzenia i bez Syna Zbawiciela.

grudzień 2011