Graffiti

„Król Belsazar urządził wielką ucztę dla tysiąca swoich dostojników i przed tym tysiącem pił wino.

Pili wino i wysławiali bogów ze złota, srebra, miedzi, żelaza, drzewa i kamienia.

W tej samej chwili ukazały się palce ręki ludzkiej i pisały naprzeciw świecznika na wapiennej ścianie pałacu królewskiego” (Dan 5,1.4-5).

Mimo jasnego przekazu biblijnego ludzie mają bardzo niewielkie zrozumienie faktu, że wszystkie rzeczy się skończą. Poselstwo w czasach Noego było prawdziwe. Nikt nie zwracał uwagi na to, co głosił Noe i tylko ośmiu ludzi zostało zachowanych.

Słowo Boga było prawdziwe w czasach Sodomy i Gomory. Nawet dziesięciu ludzi nie zostało uratowanych, a żona Lota zginęła.

Większość ludzi jest jak Belsazar z Babilonu, chcą mile spędzać czas – zjeść i pić i zapomnieć o problemach.

Czy złą rzeczą jest zabawić się, potańczyć, wypić lampkę wina? Gdy rozmowy schodzą na te tematy, zwolennicy powiadają, przecież wszystko jest dla ludzi. Można by przyznać rację, gdyby nie jeden drobiazg król Belsazar postanowił zabawić się z całym dworem i wydawało się, że uroczystość jest w granicach rozsądku, dopóki nie zadziałało wino. Zaczęło się poruszanie samochodem, z którego wymontowano układ hamulcowy.

W 539 B.C., około 47 lat po zniszczeniu świątyni w czasie nocnego przyjęcia wydanego przez Belsazara babilońskie imperium przeszło do historii.

Nie wiemy co świętował Belsazar. To mogły być urodziny albo jakieś święto wg babilońskiego kalendarza. Jakakolwiek była okazja przyjęcie było okazałe. W tym przyjęciu było wiele pochlebstwa. Na dobrze oświetlonej ścianie były wypisane przesadne pochlebstwa. Oczywiście głównie były to kłamstwa, by podbudować „ego” Belsazara.

Belsazar był człowiekiem, który wyobraził sobie, że, ponieważ usiadł na wielkim tronie, jest wielką osobą.

Przyjęcie odbywało się wewnątrz pałacu, ale stało się też coś na zewnątrz. Cyrus pokonał Nabonida (ojca Belsazara) i teraz skierował się do Babilonu. Musimy zrozumieć, że każdy w tamtym czasie myślał, że Babilon jest nie do zdobycia. Miasto zostało otoczone przez bardzo wysokie mury, które miały 15 m szerokości. Nikt nie był w stanie, by zrobić wyłom w nich. Eufrat dostarczał wody, a żywności zgromadzono na 20 lat, gdyby było oblężone. Mieszkańcy Babilonu czuli się bardzo, bardzo pewnie.

Dzisiejsze cywilizacje, narody, zachowują się podobnie: nasza technologia, mocarstwowość, gwarantują stabilność – do czasu. Do pierwszego trzęsienia, pierwszej powodzi, pierwszego wybuchu.

Bóg miał inny plan. Cyrus sprytnie skierował wody Eufratu, który przepływał przez miasto do pobliskiego jeziora. W ten sposób perska armia mogła wejść do miasta przez suche koryto rzeki, co zapowiedział prorok Izajasz w 44 i 45 rozdziale.

Pijany Belsazar zdecydował przeciwstawić się Bogu, używając naczyń świątynnych, w ten sposób kpiąc z Boga. Chciał pokazać, że Babilon pokonał nie tylko Judę, ale Boga Judy.

Grzech sprawia, że ludzie ślepną. Grzech nie jest statyczny, ale Bóg nie jest też statyczny. On jest działającym Bogiem we właściwym czasie. Zareagował podczas budowy wieży Babel, powodzi czasu Noego, w zniszczeniu Sodomy i Gomory. Bóg zawsze działa we właściwym czasie.

Bóg włączył się do tego przyjęcia. Ściana pokryta kłamstwami otrzymała prawdziwe graffiti z nieba. Nagle na przyjęciu zapanowała cisza. Rzeczywistość przerosła bluźnierstwa. Wszyscy uczestnicy libacji byli przerażeni. Dlaczego? Oni nie pomyśleli o końcu tego przyjęcia.

Nikt nie chce myśleć o końcu. Nikt nie chce dowiedzieć się o śmierci. Ludzie idą do kościoła, by uciszyć myśli. Mówią: „Możesz mówić mi miłe rzeczy, które podniosą mojego ducha. Powiedz mi, że jestem miły”. Inni mówią kaznodziejom: „nie strasz mnie grzechem i śmiercią. Kto chce dowiedzieć się o piekle, ogniu, sądzie, grzechu, prawości?”

Cywilizowany świat co jakiś czas otrzymuje bolesną lekcję, a bezbożni nadal kpią. Nie ma zagrożenia – na pewno?

„I zawołał król z całej siły, aby wprowadzono wróżbitów, Chaldejczyków i astrologów” (w.7).

Kim byli ci wróżbici? Oni byli intelektualnymi oszustami. Za każdym razem zawodzili. Nie zdali egzaminu przed Faraonem, Nebukadnessarem ani Belsazarem. To gadające głowy, możecie ich usłyszeć i zobaczyć w radiu, telewizji. Prawie że udają bogów, ale nie mają żadnej odpowiedzi. Rozczarowują nas swoimi teoriami i dyskusjami. Są bezradni, gdy przychodzi koniec. Obojętnie, czy są ze wschodu, czy zachodu – zawodzą.

Belsazarowie świata nigdy się nie uczą.

Kiedy wezwano Daniela, Belsazar spodziewał się, że ten zadziała jak błyskawiczny rozpuszczalnik problemu.

Co powiedział Daniel?

Daniel przynosi rzeczywistość

„Bóg policzył dni twojego panowania i doprowadził je do końca. Jesteś zważony na wadze i znaleziony lekkim. Twoje królestwo będzie podzielone i oddane Medom i Persom”.

Belsazar został policzony, zważony, oceniony i stanął na krawędzi końca.

Mam słowo dla tych, którzy od dzieciństwa wyrastali w chrześcijańskich rodzinach i zdeptali słyszane słowo. Nie pozostanie to bez echa. Czy oni tu są, czy nie, czy to słyszą teraz, czy ktoś im to przypomni, Bóg upomni się o swoją cześć. Niektórzy już wiedzą, jak boleśnie się upomniał.

Nie zawsze wychowane w domach wierzących rodziców dzieci chcą pójść drogą ojców. Często wolą jeść gorzki chleb własnego doświadczenia.

Czy widzisz różnicę między rzeczywistością a urojeniem?

Bóg nie skupiał się na wadze Belsazara jego BMI (Body Mass Index Indeksie Masy Ciała), ale na SSI (soul sin index – indeksie grzechu duszy). Dopuścił do potwornej nadwagi grzechu, a Bóg przyszedł w malowniczym graffiti.

Co powinniśmy zrobić? To jest przekazem Ewangelii.

„On tego, który nie znał grzechu, za nas grzechem uczynił, abyśmy w nim stali się sprawiedliwością Bożą” (2 Kor 5,21).

To jest nadzieja ewangelii. To jest dla każdego Belsazara.

Czy doświadczenia innych służą naszej wiedzy i doświadczeniu? Mogłoby wydawać się, że tak. Nauka na cudzych błędach to przecież najtańszy sposób zdobywania życiowego doświadczenia. Jednak życie uczy, że łatwiej uczymy się na własnych błędach niż na cudzych lub wcale.

Klepsydra przesypuje się szybko.

Możemy pójść do wróżbiarzy, którzy powiedzą nam gładkie słowa, ale one nie uratują życia.

Bóg mówi – „Radzę ci” (Obj 3,17-18).

Zbyt często myślimy, że jeszcze zdążymy!!!

W świat wypełniony grzechem przyszedł Chrystus jak światło w ciemną noc. Bez względu jak ciemna by nie była noc, na niebie są gwiazdy, po nich możemy orientować się gdzie wschód a gdzie zachód. Taką jasną gwiazdą dla człowieka jest Jezus Chrystus.

Mene, mene, tekel, uparsin.

kwiecień 2011

Bóg drugiej szansy

„Jonasza, syna Amittaja, doszło słowo Pana tej treści: Wstań, idź do Niniwy, tego wielkiego miasta, i mów głośno przeciwko niej, gdyż jej nieprawość doszła do mnie. Lecz Jonasz wstał, aby uciec sprzed oblicza Pana do Tarszyszu. A gdy przybył do Jaffy, znalazł tam okręt, który miał płynąć do Tarszyszu. I zapłaciwszy za przejazd, wszedł na pokład, aby sprzed oblicza Pana jechać z nimi do Tarszyszu” (Jon 1,1-3).

„I have a dream” mam marzenia, to słowa wypowiedziane przez M. L. Kinga, a jakie my mamy marzenia?

Chcę przyjrzeć się człowiekowi, który reprezentował pewien standard życia przed Bogiem i myślę, że miał marzenia. Człowiekiem tym jest Jonasz. Tak znamy, znamy. Zakładam optymistycznie, że historia opisana w księdze Jonasza większości jest znana.

Czasem zastanawiam się, gdy ludzie mówią, że są narodzeni na nowo, jak bardzo naprawdę się zmienili?

Myślę, że Jonasz został porażony słowem Pana i niezwykle się zdenerwował. Chyba Bóg żartuje? Wygłosić kazanie do obywateli Niniwy? Niniwa była stolicą Asyrii odwiecznego wroga Izraela. Jonasz nienawidził Asyryjczyków. To byli aroganccy i okrutni zdobywcy. To tak jak pójść do terrorystów i powiedzieć – przebaczam.

Nic bardziej nie mogłoby zirytować Jonasza jak widok pokutujących Asyryjczyków.

Ci Asyryjczycy mogli mieć znaczenie dla Boga, ale oni nie mieli znaczenia dla Jonasza.

Jonasz jest niechętny i uparty. Może i Bóg ma jakiś plan, ale ja wiem lepiej. Boże polecenie jest jednak poleceniem, wstał i udał się do portu, by kupić bilet na statek do Tarszysz.

Mamy w Biblii wiele przykładów, jak ludzie wstają i idą, gdy Bóg do nich przemówił. Abraham i Sara wyprowadzają się z Ur. Mojżesz udaje się do faraona Egiptu. Eliasz staje przeciwko prorokom Baala, ale nie Jonasz.

Na pewno pójście do obcej ziemi nie jest nigdy łatwe.

Ludzie Nowego Testamentu wstają i idą za Jezusem: rybacy, poborcy podatkowi, grzesznicy, ale nie Jonasz.

„Gdziekolwiek Panie, gdziekolwiek, ale nie do Niniwy”. Jonasz jest człowiekiem delikatnego uprzedzenia. On nie chce krzywdy Niniwczyków, On tylko nie chce wygłosić do nich kazania.

W swojej upartości bywa, że wybieramy te z powołań, na które chcemy odpowiedzieć. Ponieważ to czynimy, musimy spodziewać się problemów. Gdy tylko zaczęła się podróż, zaczęły się i problemy. No tak Bóg zawziął się na mnie i postawił krzyżyk. Myślał, że się dobrze ukrył, ale wszystko się wydało. No tak, Bóg postawił na mnie krzyżyk, jest beznadziejnie.

Czy zdarzyło się komuś z was mieć takie beznadziejne uczucie? Może żyłeś w strachu, sądząc, że pewnego dnia ktoś odkryje, jaki jesteś naprawdę.

Jonasz myślał, że to już koniec – krzyżyk. Właśnie wtedy ryba połknęła Jonasza, chyba miała lekki atak niestrawności. Bóg pozwolił Jonaszowi przeżyć to niezwykłe doświadczenie. Jonasz mógł przypuszczać, że w tym kontekście Bóg znajdzie odpowiedniejszego proroka.

Ludzie myślą, że to jest naiwna historia i nieprawdziwa.

Uczeń na lekcji biologii słucha, jak nauczyciel mówi o wielorybach. Odzywa się, mówiąc: „Wiem o jednym wielorybie, że połknął Jonasza”. Nauczyciel patrzy na chłopca i mówi, że nie sądzi, aby to była prawda. Chłopiec upiera się, że to jest prawda. Nauczyciel stwierdza, że historia o Jonaszu jest tylko taką historyjką i poza tym, nie możesz udowodnić, że to zdarzyło się, ponieważ Jonasz żył dawno temu. Uczeń powiada: „dobrze, kiedy znajdę się w niebie, zapytam Jonasza, czy został połknięty przez wieloryba?” Nauczyciel odcina się, „a co, jeśli Jonasz nie poszedł do nieba?” „Wtedy możesz ty zapytać jego”.

Jak było? Ufam Biblii.

Jeśli czujesz się jak Jonasz, gdy myślał o swoim „krzyżyku”, nie jesteś sam. Ap. Piotr miał też taki moment w życiu. W godzinie kryzysu, zawiódł, zaparł się Jezusa. To był ponury epizod w życiu Piotra. Piotr gorzko zapłakał i zastanawiał się, czy jest dla niego jeszcze jakaś szansa? Spisalibyście go na straty?

Jonasz przeżył i teraz zrobił coś, co otwierało drogę nadziei:

„lecz ja pragnę ci złożyć ofiarę z głośnym dziękczynieniem, spełnię, co ślubowałem. U Pana jest wybawienie. Wtedy Pan rozkazał rybie, a ta wypluła Jonasza na ląd” (2,10).

Jonasz nie powiedział: „no udało się, żyję. W stresie to człowiek obiecuje takie dziwne rzeczy”.

Historia Jonasza nie jest o rybie. To jest historia o Bogu drugiej szansy. Umyślnie, świadomie, uparcie, Jonasz uciekł od Boga, a Ten przyszedł do proroka drugi raz i powiedział, chcę, byś kontynuował misję.

Po zmartwychwstaniu Jezus chciał spotkać Piotra. Jezus przywrócił Piotrowi nadzieję i za kilka tygodni on głosił ewangelizacyjne kazanie. Piotr czegoś nauczył się: że Bóg jest Bogiem drugiej szansy.

Myślałeś, że już wszystko stracone, ale Bóg jeszcze nie zrezygnował, nie zaprzestał z Tobą pracować. Może myślałeś, że już połknęła cię wielka ryba zwana życiem. Bóg jest Bogiem drugiej szansy. Co z nią zrobisz, gdy przyjdzie, a może już była? Nie strać tej szansy.

Jonasz teraz poszedł do Niniwy ze swoim siedmio wyrazowym kazaniem:

„Jeszcze czterdzieści dni pozostaje do zburzenia Niniwy”.

Historia obraca się jak drzwi na zawiasach. Poselstwo Jonasza zmienia bieg spraw, a Jonasz jak król Lir ze swym tragicznym charakterem popada w złość. On miał nadzieję, że jednak Niniwa i jej mieszkańcy poniosą jakieś konsekwencje swego grzechu, a nie, że będą pokutować. Jakaś kara, a nie łaska. Co za uparty człowiek.

Jonasz jest rozgniewany, ponieważ Bóg kocha zbyt wielu ludzi.

Kościół zmagał się z tym problemem od początku. Niejaki Szymon zwany Piotrem w mieście Joppa modlił się i Bóg przemówił: „Chcę, byś głosił moje poselstwo i łaskę ludziom spoza twego małego kręgu”. Szymon sprzeciwił się temu, a Duch Św. powiedział „za późno”, pewni Włosi są już przy drzwiach.

Czego uczy nas historia Jonasza?

Po pierwsze

Jonasz zagubił trzeźwy osąd, zdolność racjonalnej oceny.

Bywa, że rzeczy, które gniewają i frustrują nas, czyniąc niezdolnymi do obiektywnej oceny, okazują się nieistotnym, gdy widzimy je z właściwej perspektywy.

Pozwalamy problemom zmonopolizować nasze myśli, aż coś zdarza się, co wrzuci to wszystko do właściwej perspektywy. Nagle nasz problem, który wydawał się tak ważny, zaczyna wyparowywać. Czujemy się zawstydzeni. Nie możemy pozwolić sobie, by krzak rycynowy paraliżował nasze życie.

Po drugie

Historia Jonasza uczy nas zainteresowania, współczucia i miłości do ludzi, których osobiście nie znamy.

Jesteśmy bombardowani przez przemoc, brutalność w prasie, filmach i telewizji, to czy ludzkie cierpienie, śmierć poruszają nas?

Jonasz został wysłany nie do swoich, ale do mieszkańców Niniwy, stolicy asyryjskiego imperium, wrogów Izraela.

Po trzecie

Nie ma ucieczki od odpowiedzialności.

Misja Jonasza była niewdzięczna i trudna. Szanse były takie, że w najlepszym wypadku mógł być zignorowany albo ośmieszony. „Dlaczego ja?” Postanowił uciec od obecności Boga, uciec od odpowiedzialności, ale nikt nie mógł wykonać tego zadania, tylko on.

Presji uniknięcia odpowiedzialności musimy powiedzieć NIE.

Możemy zagrać najpiękniejszą symfonię życia z unikalną częścią naszego wkładu.

Na każdego z nas czeka jakaś Niniwa.

sierpień 2009