Duch Wszechmocnego, Pana nade mną, gdyż Pan namaścił mnie, abym zwiastował ubogim dobrą nowinę; posłał mnie, abym opatrzył tych, których serca są skruszone, abym ogłosił jeńcom wyzwolenie, a ślepym przejrzenie, abym ogłosił rok łaski Pana i dzień pomsty naszego Boga, abym pocieszył wszystkich zasmuconych” (Iz 61,1-2).
Tragiczne zdarzenia, o jakich słyszymy, skłaniają do refleksji. Jesteśmy poruszeni, przeżywamy ból psychiczny, współczując dotkniętym ludziom dramatem wojny. Obok dzieją się też ciche dramaty, o których wspomina się w biegu. Stajemy przy obłożnie chorych i bezradnie myślimy, jak niewiele możemy pomóc. Jakiś czas będą stawiane pytania, aż oswoimy się i życie potoczy się dalej.
Chcielibyśmy na wiele znaków zapytania otrzymać bardzo jasną odpowiedź. Czy Bóg rozumie nas i nasze zmęczenie, nasze cierpienie, nasz niepokój? Szukamy wsparcia w wierze, miłości, nadziei, jaką pokładamy w Bogu. Nie potrafię wyjaśnić wielu rzeczy. Świat żąda wyjaśnienia bólu i cierpień. Dlaczego Bóg pozwala? Bóg nie musi odpowiadać na wszystkie pytania.
Nie zamierzam dać jednoznacznej odpowiedzi i jedynej na pytania „dlaczego”. Chcę jednak patrzeć przez pryzmat Biblii na nadchodzącą przyszłość.
Cytowany werset z księgi Izajasza to ciepły, pocieszający, dobry tekst, gdy zadajemy sobie pytanie, jaki będzie ten rok? Pełna nadziei i otuchy perspektywa, „rok łaski Pana”. Jest coś właściwego w tym, by uchwycić się tego biblijnego tekstu.
Jezus Chrystus narodził się, by to prorocze słowo w Jego misji na ziemi się realizowało.
Weszliśmy w kolejny rok i patrzymy z nadzieją w przyszłość, widząc w oddali rok Łaski Pana. Nie myślimy, co może zdarzyć się bolesnego, ale oczekujemy rzeczy dobrych. Cytowany werset ma dalszą część: „abym ogłosił rok łaski Pana i dzień pomsty naszego Boga”. Zwykle prześlizgujemy się nad tą częścią wersetu. Może prowadzić to do postawy: „Bóg jest miłością, żyjmy własnym życiem, mamy rok łaski, wszystko będzie dobrze, gdy stanie się niedobrze wtedy mamy mnóstwo pytań, dlaczego?”.
Bóg nie tylko jest miłością, ale i sprawiedliwością. Nie jest Bogiem mściwym, ale prawym. Tu znajduje się jedna z odpowiedzi, dlaczego coś się dzieje.
Świat nie może obarczać winą Boga, gdy odrzuca Ewangelię. Następstwem jest Boży sąd nad grzechem. Przyczyna jest jasna; zbieramy to, co zasiewamy.
„Kiedy świat woła: gdzie w tym wszystkim jest Bóg? Odpowiadam: płacze nad tym, co robią ludzie” (D.Wilkerson).
Bóg ogłosił w Jezusie dobrą nowinę, łaskę trwającą do dziś, ale trwanie w grzechu, życie bez Boga, znajdzie swoje odbicie w osądzie.
Świat oszalał na punkcie grzechu. To właśnie miłość Boża upomina się przez wydarzenia, bo On nie chce śmierci grzesznika, ale nikogo nie przymusza do Królestwa Bożego. Życie wskazuje, że nie na długo ludziom starczają punkty otrzeźwienia.
Dziś mamy do czynienia z nową denominacją, która zdobywa najwięcej zwolenników pod nazwą: „też chrześcijanin” – małżeństwo z rozsądku.
Być może niektórzy powiedzą: „Wszystko się zmieni, kiedy umrę”. Śmierć niczego nie zmienia. Jeśli umrzesz jako chrześcijanin z nazwy, takim też okażesz się w dniu sądu.
Możesz twierdzić: „Bóg jest miłością”, ale również Bogiem sprawiedliwości i prawości.
Czy wypełnia nas żarliwość dla Chrystusa? Czy tęsknisz i pragniesz większej zażyłości z Nim? Wyznajesz swoją miłość dla Niego?
Niektórzy chcą tylko na tyle Jezusa, aby uniknąć sądu. Zagłębiać się w Biblię, owszem, ale niezbyt głęboko. Obawiają się zbyt często modlić, bo Duch Święty może postawić im wymagania, a nie chcą zmieniać swojego stylu życia radykalnie.
Wolą ewangelię, która mówi tylko o łasce, miłości i przebaczeniu – miłościwy rok łaski.
Pragnieniem naszym jednak powinno być: „Panie, nie chcę jedynie Twojego imienia. Pragnę Cię przez cały czas. Moje serce wyrywa się do Ciebie”. Chrystus zapewnia:
„Niebo i ziemia przeminą, ale słowa moje nie przeminą. To, co wam mówię, mówię wszystkim: Czuwajcie!” (Mr 13,31.37).
Ci, którzy spędzają czas z Jezusem, są przygotowywani na nadchodzące dni. Chociaż świat ogarnia panika, ci wierzący nie tracą pokoju. Pewni swojej tożsamości w Chrystusie. W nadchodzących dniach ważne będzie, aby mieć tę pewność. Kiedy przychodzi kryzys, nie ma czasu na budowanie się w modlitwie i wierze. Ludzie o letnich i zimnych sercach zaczną nagle biegać dookoła, próbując rozpaczliwie nadrobić utracony czas. Przypomnijmy sobie, gdy nas dosięga tylko przeziębienie czy tak bardzo mamy ochotę na lekturę Biblii, na budowanie życia duchowego?
Niechaj i o Tobie mówią:
„Ten mężczyzna, ta kobieta jest z Jezusem i oby nikt nie był w stanie temu zaprzeczyć”.
Biblia mówi, że będzie słychać jeszcze jedno wezwanie:
„Ludzie omdlewać będą z trwogi w oczekiwaniu tych rzeczy, które przyjdą na świat, bo moce niebios poruszą się” (Łk 21,26).
W głębi serca czujemy, że ludzkość doszła do punktu krytycznego. Potrzebna jest jakaś interwencja z wysokości. Kiedy nadejdzie ta chwila, nie będziemy mieli czasu, by ukształtować Chrystusowy charakter w naszych duszach. Nie będziemy mieli czasu na zgromadzenie duchowych zasobów. Wszyscy, którzy chcieli mieć jedynie Jego imię, ale nie Jego miłość – zostaną pominięci.
Ciągle jest jeszcze czas. Drzwi są nadal otwarte, a największym pragnieniem Pana jest mieć nas na uczcie weselnej.
Uczyńmy Jezusa centralnym punktem swojego życia.
Powracając do zasadniczego pytania „dlaczego”, Bóg powiada, dosyć masz, gdy masz moją łaskę, miłościwy rok i czas.
Bóg w sytuacji Pawła nie spełnił jego prośby o zakończenie cierpień. Nie usunął ciernia. Bóg dał jednak Pawłowi coś dużo lepszego. Objawił mu, w jaki sposób może przez doświadczenie przejść:
„Lecz powiedział do mnie: Dosyć masz, gdy masz łaskę moją…” (2 Kor 12,9).
Bóg nie jest nam winny wyjaśnienia naszych cierpień. Będziemy mieć całą wieczność na zadawanie pytań. Zrozumiemy, że wszystko było częścią planu Ojca, który wiedział, czego trzeba, abyśmy pozostali czujni, gotowi rozwijać się w Nim.
Przed nami rok łaski i pocieszania zasmuconych.