Wstąpił

Wstąpił

„Pierwszą księgę, Teofilu, napisałem o tym wszystkim, co Jezus czynił i czego nauczał od początku aż do dnia, gdy udzieliwszy przez Ducha Świętego poleceń apostołom, których wybrał, wzięty został w górę” (Dz 1,1-2).

Łukasz przekazuje nam niezwykłą relację, którą można by uznać za jakąś opowieść i fantazję autora, ale to są fakty. Relacja Łukasza o wniebowstąpieniu jest pomostem między dwoma tomami jego dzieła – Ewangelią a Dziejami Apostolskimi.
Ten moment musiał kiedyś nastąpić i nie mogło się stać to w ukryciu. Powrócił do domu, do tych, z którymi pożegnał się, idąc na ziemię. Obłok, który zakrył Go, to nie zwykła chmura, ale Boża chwała, która towarzyszyła Izraelowi w różnych okolicznościach na pustyni i ta, którą ujrzał Izajasz w świątyni.
Kiedy Jezus narodził się, było bardzo radośnie i głośno na polach betlejemskich, kiedy powraca, jest dziwnie cicho.
Wniebowstąpienie Jezusa niesie nam poselstwo o prawdziwości przesłania Ewangelii, o wieczności i domu Ojca, do którego zdążamy. Jest ono drogowskazem dla naszej nadziei, której ukoronowaniem jest wieczność, spotkanie z Bogiem. Nasza wiara nie musi zatrzymywać się na grobie, nawet najpiękniejszym z wymyślnym epitafium, ale na nadziei, którą dał nam Jezus:
„Niechaj się nie trwoży serce wasze; wierzcie w Boga i we mnie wierzcie!”
Czym zatem było i jest Wniebowstąpienie?
Wniebowstąpienie zakończyło czas wcielonego pobytu Jezusa na ziemi.
Nasz Pan wrócił tam, gdzie jest najbardziej potrzebny. Wstąpił do miejsca, gdzie nie jest ograniczony czasem i przestrzenią.
Wniebowstąpienie było początkiem oczekiwania na ewangelizację w mocy Ducha Św. z wszystkimi symptomami tej ewangelizacji jak: znaki i cuda, demaskowanie diabelskiego oddziaływania na ludzi, wyposażenia w narzędzia, jakimi są dary Ducha Św. do zwalczania destrukcyjnego działania piekła.
„Lepiej dla was, żebym Ja odszedł. Bo jeśli nie odejdę, Pocieszyciel do was nie przyjdzie, jeśli zaś odejdę, poślę go do was”.
Wniebowstąpienie pokazuje nam, kto jest naszym Zbawicielem, kto miał moc zbawić grzesznika, kto miał moc nad śmiercią, kto żyje i jest godzien swego święta na ziemi.
„Potem nastanie koniec, gdy odda władzę królewską Bogu Ojcu, gdy zniszczy wszelką zwierzchność oraz wszelką władzę i moc. Bo On musi królować, dopóki nie położy wszystkich nieprzyjaciół pod stopy swoje” (1 Kor 15,24-25).
Przed Bogiem zdamy sprawę nie z poglądów, ale z szafarstwa swego na ziemi.
Jezus powróci, to nie jest pożegnanie na zawsze. Poselstwo aniołów skierowane do zapatrzonych apostołów wprowadza pewną równowagę w napięcie, jakie nagle powstało. Zaleceniem jest czuwanie.
Życie bez czuwania może wprowadzić nastrój, że mamy jeszcze dużo czasu a jest to najbardziej niebezpieczne ze złudzeń. Najboleśniejszym słowem może być słowo „za późno”.
Chrześcijanie powinni pilnować się, by spoglądając nadto długo w niebo, nie zapomnieli o swoich obowiązkach na ziemi.
Wniebowstąpienie jest dla nas ostrzeżeniem, aby nigdy nie dać się tak pochłonąć czasowi, by zapomnieć o wieczności, nigdy nie pozwolić świeckim sprawom, chociażby bardzo ważnym, odwrócić naszą uwagę od Boga.
Uczniowie nie odchodzą smutni, opłakując stratę. Wracają z wielką radością, chwaląc Boga w świątyni codziennie. Oni nie doświadczają nieobecności Jezusa i Jego braku.
„A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni” (Mt 28,20).
Zbawiciel, który nigdy nie zostawia nas samych, nawet gdy wstępuje do Ojca.
Dlaczego mamy czekać? Wiedząc, kiedy powróci, coś moglibyśmy sobie zaplanować.
Żyjemy w świecie, który mówi nam „nie czekaj”, „bierz już teraz”, ale możemy spokojnie powierzyć naszą przyszłość w rękę Ojca niebieskiego bez obawy o jej realizację.
Zakończywszy swoje ostatnie instrukcje, podniósł Jezus ręce, by błogosławić uczniów:
„I wywiódł ich aż do Betanii, a podniósłszy ręce swoje, błogosławił ich. I stało się, gdy ich błogosławił, że rozstał się z nimi” (Łk 24,50-51).
Nie musimy wyczekiwać z pytaniem, co dalej?
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszystkiemu stworzeniu”
Wniebowstąpienie to szczególny dzień przypominający o obecności Jezusa wśród nas:
„Bo gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich” (Mt 18,20).

Mama

Mama

„Synu mój, słuchaj pouczenia swojego ojca i nie odrzucaj nauki swojej matki, bo one są pięknym wieńcem na twojej głowie i naszyjnikiem na twojej szyi!” (Prz 1,8-9).

Zadajemy sobie pytanie, czy taka okoliczność jak Dzień Matki ma biblijne uzasadnienie. W Biblii nie znajdziemy wyraźnego wprost zalecenia, by obchodzić święto Dnia Matki, ale pośrednio Słowo Boże zachęca do otaczania szczególnym szacunkiem żony i matki.
Dzień Matki zaczęto obchodzić od 1907 r. Poświęcenie jednego dnia w roku matkom nie stoi w sprzeczności z nauczaniem Biblii. Uzasadnienie takiego okolicznościowego dnia znajduję w uświęceniu przez Boga roli rodziców:
„I stworzył Bóg człowieka na obraz swój. Na obraz Boga stworzył go. Jako mężczyznę i niewiastę stworzył ich. I błogosławił im Bóg, i rzekł do nich Bóg: Rozradzajcie się i rozmnażajcie się, i napełniajcie ziemię, i czyńcie ją sobie poddaną” (1 Mojż 1,27-28).
Wiele miejsc Biblii poświęconych jest kobiecie-matce. Księga Przypowieści poświęca jej cały rozdział. Są to słowa króla Massy, Lemuela, które przekazała mu i nauczyła go matka.
„Mama”, to słowo na dźwięk, którego biją nam mocniej serca, jesteśmy wzruszeni, bo z nią od dziecka przebywamy, jesteśmy mocno uczuciowo związani. Ona nas wprowadza w świat ludzi dorosłych i nawet te bardzo dorosłe dzieci lubią w trudnych chwilach swego życia pójść do niej i wyżalić się oczekując pomocy. Jej przytulenie, dobre słowo, czyni bardziej znośnym ciężar, a jej pocałunek łagodzi ból.
Czy kobiety, które nie zaznały macierzyństwa, mogą być matkami? Jest wiele sierot, którymi można się zająć, wychować, dać im ciepło rodzinne. Szereg nauczycielek stało się matkami dzieci, których domy są rozbite. Zdarzają się sytuacje, gdy dziecko wychowuje się bez rodziców. Bywają małżeństwa bezdzietne, ale mogą stać się rodzicami, wychowując osierocone dzieci.
Mówiąc o Dniu Matki, mówimy o szacunku do rodziców, ponieważ żyjemy w czasie, o którym już ap. Paweł napisał:
„Ludzie bowiem będą samolubni, chciwi, chełpliwi, pyszni, bluźnierczy, rodzicom nieposłuszni, niewdzięczni, bezbożni” (2 Tym 3,2).
Matka Tymoteusza postawiła sobie za punkt honoru zapoznać syna z Drogą Pańską i zrobiła wiele, a pomocną była jej matka Loida. Od dzieciństwa Tymoteusz został wychowany w wierze w żywego Boga:
„I ponieważ od dzieciństwa znasz Pisma święte, które cię mogą obdarzyć mądrością ku zbawieniu przez wiarę w Jezusa Chrystusa” (2 Tym 3,15).
„przywodzę sobie na pamięć nieobłudną wiarę twoją, która była zadomowiona w babce twojej Loidzie i w matce twojej Eunice, a pewien jestem, że i w tobie żyje” (2 Tym 1,5).
Niewiasty nie przyjęły biernej postawy, nie powiedziały, nie ma co narzucać synowi Zakonu, taki jest młody, później zdecyduje. Nie poprzestały też na teorii, ale zapewne pokazały młodemu Tymoteuszowi sposób chrześcijańskiego życia w praktyce.
Klimat domu i atmosfera w dużej mierze zależą od kobiety, bo takie wyrastają później dzieci.
Zuzanna Wesley dała światu Johna i Karola. Matka Billy Grahama miała ściśle określony czas, by modlić się o swego syna, dużo wcześniej niż stał się znanym ewangelistą.
Domy wielu matek były otwarte dla innych chrześcijan np. Marii w Jerozolimie, gdzie gromadzono się na modlitwę, Lidii w Filipii, która otworzyła swój dom, by miejscowi chrześcijanie mogli się spotkać. Użyteczność domu zależy od tego, jakie miejsce ma w nim Biblia.
W Ewangelii Mateusza rozdział 20 znajdujemy tekst, na który warto zwrócić uwagę. Salome – matka Jana i Jakuba, żona Zebedeusza, zwraca się z prośbą do Jezusa. Jej synowie byli gwałtowni, ale Jezus ich wezwał i poszli za Nim. Mieli otwarte serca dla Boga, gdy postanowili przyłączyć się do uczniów Jezusowych. Salome nie powstrzymała ich, nie czynił tego również jej mąż.
Każda matka ma na celu dobro swoich dzieci, musi jednak pamiętać, że Bóg wie, co jest najlepsze dla jej dzieci. Dzieci potrafią uczynić matki ślepymi w miłości.
Drogie matki nie rezygnujcie z tego, o czym nie wiecie, a może okazać się szczególnym błogosławieństwem dla was.
Wspominając matki, mówimy o ich ogromnej odpowiedzialności w życiu rodziny, domu. Wiara matki jej chrześcijański tryb życia będą przypominane i opiewane po wielu latach.
Niech Dobry Bóg błogosławi każdą z niewiast matek za jej trud i poświęcenie w wychowaniu każdego dziecka, za ich domową ewangelizację.

Pozytywka

Pozytywka

„Bo ci, których Duch Boży prowadzi, są dziećmi Bożymi” (Rzym 8,14)

Kilka lat temu jadąc samochodem, wysłuchałem audycji muzycznej, której tytuł brzmiał: „powracająca melodyjka”. Live motywem była piosenka, którą zaprezentowano w przeróżnych aranżacjach.
Każde nabożeństwo można by określić jako powracającą melodię w przeróżnych aranżacjach wynikających często z okoliczności. Ciągle jednak mówimy o jednym – o Bogu. Bogu, który posłał Syna Jezusa Chrystusa, aby darować nam zbawienie. O Bogu, który zesłał Ducha Św. Aby życie nasze było uświęcone i przez niego prowadzone.

„Bo ci, których Duch Boży prowadzi, są dziećmi Bożymi”.

W pobożności zielonoświątkowej oprócz tak charakterystycznych przeżyć, jak: glosolalia, wizja, proroctwa, słowo wiedzy i mądrości, uzdrowienia, a więc cała gama darów Ducha Św., pojawia się zwrot „prowadzenie Ducha Św.”. Nie powinien on być tylko pustym, pobożnościowym sloganem, ale powinien coś znaczyć.
Chciałbym przyjrzeć się temu fenomenowi prowadzenia przez Ducha Św. w życiu ludzi Biblii i odnieść je do praktyki w dzisiejszym chrześcijaństwie zielonoświątkowym.
Czasem niewłaściwie rozkładamy akcent tego przeżycia. Skoncentrowani jesteśmy na przeżyciu, doznaniu, językach, darach, ale głównym akcentem tego duchowego doświadczenia jest Bóg obecny w nas, z nami, dający nam życie, rozpalający nasze serca dla Niego. Bóg objawił się, by ożywić ludzi, którzy myśleli, że wszystko się skończyło. Objawił się, by przepłynęła przez nich woda życia. Nie musieli poszukiwać dowodów, że doświadczyli wylania Ducha Św., bo ich życie było dowodem.

„Bo ci, których Duch Boży prowadzi, są dziećmi Bożymi”.

Czy jestem dzieckiem Bożym, czy nie mam wątpliwości, czy inni nie mają?

Prowadzeni przez Ducha Bożego nie muszą udowadniać, że są dziećmi Bożymi.

Przeakcentowanie przeżyć charyzmatycznych może zatrzeć warunek podstawowy,  nowo narodzenie dla Boga. Uczestniczyłem w nabożeństwie, w którym kaznodzieja zachęcał dzieci do przeżyć charyzmatycznych z wszelkimi znamionami darów Ducha Św., tylko nie powiedział im, że muszą się nawrócić. Dla mnie dziecięctwo Boże ma ścisły związek z nowo narodzeniem, przeżyciem zbawienia, zerwaniem z grzechem i życiem, które płynie pod prowadzeniem Ducha Św..
Apostołowie prowadzeni przez Ducha Św. byli tak przekonujący, że ludzie zadawali pytanie: „co mamy czynić, mężowie bracia?”
Dziś często muszę zadawać sobie pytanie: „czy ten ktoś jest zbawiony, czy przefarbowany?” Nawróceni – nienawróceni, to taki nowy gatunek wierzących – obojnacy, światowo-religijni, zwyczajni – niezwyczajni, pogodzeni z Bogiem i ze światem.

„Bo ci, których Duch Boży prowadzi, są dziećmi Bożymi”.

Używając słów pewnej piosenki, powiem, chociaż zabrzmi niesmacznie: „to widać, to słychać, to czuć”.
Jeśli Duch Św. bracie siostro cię prowadzi, to zadaję Ci pytanie: dlaczego nie widać, nie słychać i nie czuć?
Dzieci Boże są prowadzone przez Ducha Bożego i nie rób sobie nadziei, że jest inaczej.

„Odpowiadając Jezus, rzekł mu: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się kto nie narodzi na nowo, nie może ujrzeć Królestwa Bożego” (Jan 3,3).

Prowadzeni przez Ducha Św. żyją na inny sposób.

Życie prowadzone pod namaszczeniem Ducha Św. jest życiem podporządkowanym Bogu Ojcu, Synowi i Duchowi Św. Dlaczego zatem mamy problemy z ludźmi, którzy ciągle odwołują się do osoby Ducha Św., tylko z ich życiem jest coś nie tak?
„Nie zgadzam się ze współczesnym zwyczajem »ogłaszania« Bożych błogosławieństw w oderwaniu od sposobu naszego życia” (Jim Cymbala „Świeży wiatr, świeży ogień”).
Zasłaniając się osobą Ducha Św., niektórzy zamykają się we własnej nadduchowości, ale jeśli masz odwagę, by pozwolić na prowadzenie Ducha, to On najpierw wręczy ci szuflę z miotłą, byś zrobił porządek u siebie.
„Coraz częściej żywe ciała cuchną światem”.

„Bo ci, których Duch Boży prowadzi, są dziećmi Bożymi”.

Zbory zaczynają zamieniać się w kluby „błogosław mnie”.
Wszystko, czego niektórzy oczekują na nabożeństwie to słodkich cukierków: „błogosław mnie”. Napomnienie, przekonywanie o grzechu i wiecznej zgubie bez Boga drażni.
Zbór nie jest miejscem, do którego przychodzi się tylko po błogosławieństwo.
Psalmista modlił się w Psalmie 103,1:
„Błogosław, duszo moja, Panu i wszystko, co we mnie, imieniu jego świętemu!”, a nie błogosław duszy mojej.
Kiedy woda życia wpłynie między ludzi, ustają wszelkie zgrzyty, tarcia, ona łączy ludzi z sobą w rodzinę duchową. Gdzie obecny jest Duch Św., tam nawet piasek nie może zgrzytać.

„Bo ci, których Duch Boży prowadzi, są dziećmi Bożymi”.

Dobrze jest być zniewolonym przez Ducha Św.:
„I oto teraz, zniewolony przez Ducha, idę do Jerozolimy, nie wiedząc, co mnie tam spotka, prócz tego, o czym mnie Duch Święty w każdym mieście upewnia, że mnie czekają więzy i uciski” (Dz 20,23).
Ap. Paweł nie tylko czekał na „Panie błogosław”, ale poddał się w niezwykłą niewolę, która nie zawsze smakowała jak cukierek.

„Bo ci, których Duch Boży prowadzi, są dziećmi Bożymi”.

Przeżycie zwane napełnieniem Duchem jest bardzo ważne, towarzyszące znaki również, ale nie jest tylko jakimś ekstatycznym przeżyciem. Centrum każdego przeżycia zielonoświątkowego jest zawsze Chrystus. Jezus wyjaśnił, że gdy Duch zstąpi, to nie przyciągnie uwagi na siebie, ale skupi ją na słowach Chrystusa, wywyższy Jego.
„Gdy przyjdzie On Duch prawdy (…) nie sam od siebie mówić będzie (…) On Mnie uwielbi, gdyż z mego weźmie i wam oznajmi. Wszystko co ma Ojciec, moje jest, dlatego rzekłem wam, że z mego weźmie i wam oznajmi” (Jan 16,13-15).
Podstawowym celem Ducha Świętego nie jest duchowe uniesienie.
Duch przyszedł, aby wywyższyć Chrystusa!Duch musi zbliżyć nas do Chrystusa.
Chcemy Jego obietnic, chcemy Jego ochrony, ale naprawdę chcemy Chrystusa.
Duch Święty nie został posłany do nas, jako bierny, słaby wpływ. On przychodzi jak drapieżny orzeł i rozdziela ogień. Chrzest w Duchu Św. nie może zastąpić innych przeżyć w Bogu np. pokuty, nawrócenia, chrztu w wodzie. Niektórzy mówią, najważniejsza jest miłość.
„Miłość nie może zastąpić darów Ducha ani dary nie zastąpią miłości”.
Kiedy Duch Święty wejdzie do naszych serc, to powoduje, że relacje z Bogiem Ojcem i Jezusem stają się osobiste. Duch Święty ma sposób na upraszczanie naszych relacji z Bogiem Ojcem. Uczy nas mówić „Abba, Ojcze”. On nie jest już tylko jakimś ojcem, ale jest moim Ojcem! Jest to dzieło i służba Ducha Świętego. Jest to nasze zadanie w tym przeżyciu, głosić Chrystusa i jego dzieła.

„Bo ci, których Duch Boży prowadzi, są dziećmi Bożymi”.