![Uważaj na drugą Miłość](https://prostozbiblii.pl/wp-content/uploads/2022/12/NIE-PRZYJELI-GO-1080x608.jpg)
Uważaj na drugą Miłość
„Lecz mam coś przeciwko tobie: Porzuciłeś swoją pierwszą miłość” (Obj.2,4).
Są tematy, kaznodziejsko wyeksploatowane. Tematy dyżurne, a zwłaszcza temat o miłości. Podejmuję jednak kaznodziejskie wyzwanie i mam nadzieję z pozytywnym skutkiem.
Księga Objawienia w rozdziale drugim rozpoczyna dedykację do siedmiu wyselekcjonowanych zborów w Azji. Zborów było znacznie więcej, jak Troada, Milet, Kolosy, Hierapolis, ale Pan wybrał siedem. Wśród nich Efez i tylko jeden werset z dedykowanego listu będzie tłem mojego rozmyślania.
Efez był tyglem narodowości i egzotycznych kultów. Miasto ze świątynią Artemidy, z powodu której doszło do wielkich rozruchów, o których relacjonują nam Dzieje Apostolskie. Miasto praktyk okultystycznych. Dzieje Apostolskie mówią nam, że wartość spalonych ksiąg okultystycznych wyniosła 50.000 drachm. W mieście, w którym rządziły demony i pieniądze, działa duży, prężny zbór.
Co daje ludziom wierzącym lektura listów, z jakimi zwraca się do zborów uwielbiony Chrystus? Jakie to ma znaczenie dziś? Jest to dowód, że żadne przeszkody zewnętrzne nie mogą ograniczyć życia duchowego zboru, jak i ludzi wierzących. Listy skierowane do siedmiu zborów są jak coroczna kontrolna wizyta u lekarza. Przypominają nam o tych obszarach naszego życia, na które musimy zwrócić uwagę, jeśli chcemy być zdrowi duchowo.
Niewątpliwie ważne jest ostrzeżenie, byśmy powrócili do źródeł, do pierwszej miłości, do modlitwy, postu, znajomości Słowa Bożego. Nie można być dla Boga letnim, meduzą, człowiekiem bez kręgosłupa.
Wielką radością dla wierzących jest to, że zbory nie są pozostawione same sobie, że nie musimy polegać tylko na swoich umiejętnościach. Uwielbiony Chrystus trzyma je w swojej prawicy i jest pośród nich.
Kiedy Paweł pisał list do Efezu, zbór był na fali wznoszącej, kiedy Jan napisał kilka lat później, był to zbór w pewnym kryzysie. Piec nadal tam był, ale ogień prawie wymarł. Było jeszcze trochę ciepła, ale węgle straciły blask. Ogień zaczął wygasać, a węgle straciły żar. Był to „zespół umierającego żaru”.
John Stott o zborze w Efezie powiedział: „Wydawało się, że jest to kościół modelowy pod każdym względem. Jego członkowie byli zajęci służbą, cierpliwi w swoich doświadczeniach, cierpieniach i ortodoksyjni w wierze”.
Jeśli to był zdrowy kościół, to gdzie jest haczyk?
W ten pochwalny ton wkrada się fatalne „lecz”. Lepiej, żeby go nie było. Uwielbiony Chrystus Pan wszystko widział, obejrzał, niczego nie przeoczył, ale i nie przemilcza tego, co złe.
Dziś dominują tematy o szczęściu, łasce, dobroci, a grzech – chyba nie istnieje albo nie wspominaj, by nie obrazić ludzi.
Kościół w Efezie był zajęty robieniem wielu rzeczy dobrych, ale Efezjanie zapomnieli, dlaczego je robią. Zapomnieli, kim są. Zapomnieli o swojej Pierwszej Miłości.
„Lecz mam coś przeciwko tobie: Porzuciłeś swoją pierwszą miłość”.
Niestety to zgrzyt, jakby uwielbiony Jezus nasypał piasku w buty. Kiedy Jezus wspomina „pierwszą miłość”, nie mówi o szkolnej sympatii. Pamiętasz swoją pierwszą miłość? Miłość swojego życia? Twoja pierwsza randka z nim lub z nią, kiedy miłość była świeża i wspaniała? Kiedy jesteś zakochany, twoje oczy błyszczą, twoja twarz lśni. Natychmiast rozpoznajemy „ostry zespół zakochania”.
Kiedy Jezus mówi, o „pierwszej miłości”, mówi, że chrześcijanie efescy zapomnieli o Tym, który ich kocha, Tym, który umarł, aby ich zbawić. W Efezie Jezus dostrzega „zespół umierającego żaru”. Ten zwrot obejmuje całe chrześcijańskie życie z jego praktycznymi aspektami, bo właśnie utrata tej pierwszej chrześcijańskiej gorliwości prowadzi do marazmu, zniechęcenia. Wtedy zadajemy sobie pytanie, co to się stało, że nie jest tak, jak było kiedyś? Co jako chrześcijanin straciłem z tego, co miałem na początku? Świeżość wiary, aktywność, entuzjazm, otwartość?
Zdarza się, że zapominamy o niektórych rzeczach. Zapominamy, gdzie położyliśmy kluczyki do samochodu. Zapominamy o terminach, datach urodzenia i rocznicach. Zapominamy, gdzie zostawiliśmy telefon, zapominamy o haśle do internetu, banku, a nawet, dlaczego weszliśmy do pokoju! W erze komputerów wiele programów ma zabezpieczenia hasłami, które zapominamy.
Żyjemy w hasło szczęśliwym świecie.
W chrześcijaństwie nie ma haseł. Nic w naszej wierze nie powinno być trzymane w tajemnicy przed innymi. Jeśli zapomniałeś hasła bądź wdzięczny, że nadal pamiętasz miłość Boga do ciebie.
Zostawiliśmy naszą pierwszą miłość, nie dlatego, że postanowiliśmy po prostu zostawić Jezusa, ale dlatego, że sprawy codziennego życia po prostu powoli nas odciągają. Tak dzieje się z ludźmi, którzy tracą pierwszą miłość do Chrystusa. Pozwalają, aby coś lub ktoś inny w ich sercach zajął miejsce Jezusa.
Słowo to jest tak bardzo aktualne. Nie odczytuję księgi Objawienia w kontekście jakiejś odległej przyszłości, ale teraźniejszości, bo teraz ją czytam i teraz chcę, by ona do mnie mówiła.
Pytanie nie brzmi, czy może się to zdarzyć? Pytanie brzmi, jak chronić się przed tym niebezpieczeństwem?
Naukowcy przeprowadzili ankietę, w której zadawali ludziom szereg pytań na temat tego, jak postrzegają Boga – Jego priorytety i Jego pogląd na ludzkość. Odkryli najbardziej intrygującą rzecz, gdy zestawiali wyniki: ludzie mieli tendencję do postrzegania Boga jako powielenie siebie. Zaczynają myśleć, że Bóg jest podobny do nich, że On myśli tak, jak oni i ma te same priorytety i cele w życiu. Kiedy tak się stanie, ludzie mogą zacząć myśleć, że każda decyzja, którą podejmują, jest dobra. Jedynym z powodów, dla którego chrześcijanie doświadczają duchowego wychłodzenia, jest brak odpowiedzi na pierwszą miłość! Coraz łatwiej jest uciec od obowiązków i pierwszej miłości. Pojawiają się pytania typu: „czy muszę”? W tym miejscu pojawia się główna myśl, którą chcę mocno podkreślić:
Uważaj na drugą miłość.
Druga miłość sprawi, że nie odpowiesz na pierwszą miłość Bożą.
Każdemu wierzącemu zagraża niebezpieczeństwo przyzwyczajenia, zwietrzenia, normalności w tym, co się z nami zdarzyło, pożeglowania ku drugiej miłości.
Samson był nazyrejczykiem, poświęconym Panu. Był znakiem, że należał do Boga Izraela, ale miał drugą miłość – flirt.
„Filistyni nadchodzą, Samsonie! — zawołała. On zbudził się ze snu: Wyjdę z tego, jak zawsze! — pomyślał. Nie wiedział jednak, że PAN go opuścił” (Sdz 16,20).
Pierwsza miłość przegrała z drugą miłością.
Saul został królem, ale w sercu hodował drugą miłość.
„Kiedy wojsko wracało po bitwie, a Dawid po pokonaniu Filistyna, kobiety ze wszystkich miast Izraela wychodziły ze śpiewem i tańcem, z radością, przy wtórze tamburyn i cymbałek na spotkanie króla Saula. Śpiewały sobie przy tym piosenkę: Pobił Saul gromady, a Dawid — miriady! Słowa te dotknęły Saula. Uważał je za niewłaściwe. Dawidowi przypisały dziesiątki tysięcy, a mnie tylko tysiące — wyrwało mu się. — Brakuje mu teraz tylko królewskiej władzy!” (1Sam 18,6-8).
Saul kochał swój urząd, władzę i sławę. Kochał swoją pozycję bardziej, niż kochał Boga.
Bogaty młodzieniec miał coś ważniejszego niż Boga – odszedł samotny. Miał drugą miłość.
Jezus kiedyś skierował słowo zaproszenia do pewnych ludzi, by poszli za Nim. Byli gotowi to uczynić, ale na swoich warunkach: „już idę” tylko… „pozwól jeszcze”. „Jeszcze tylko” nie daje odporności na drugą miłość.
Uważaj na drugą miłość.
Uczniowie mieli drugą miłość ukrytą głęboko w sercach.
„Szymon Piotr powiedział: Idę łowić ryby. A oni mu na to: My też idziemy z tobą. Wyszli więc, wsiedli do łodzi, lecz tej nocy nic nie złowili” (Jan 21,3).
Piotr i uczniowie w sercu mieli: „jeśli to nie wyjdzie, to mamy jeszcze nasze łodzie, sieci do połowu ryb, nasze stare zajęcie!” Ludzie wierzą, że ich priorytety są priorytetami Jezusa i że ich decyzje są decyzjami Jezusa. Zapominają o swojej pierwszej miłości, ponieważ są bardziej zakochani w sobie. To nie jest tak, że pójdziesz do piekła, bo przegapiłeś niedzielę. Problem w tym, że im więcej pozwolisz zaśmiecać swoje życie, tym dalej będziesz dryfować od Chrystusa. Bliskość z Jezusem jest tym, co mówi o naszej miłości do Niego. Kiedy zastępujemy Jezusa czymś innym, przestaliśmy Go kochać tak, jak powinniśmy.
Nie można być dla Boga letnim, meduzą, człowiekiem bez kręgosłupa. Jutro zdecyduję, mam jeszcze czas, zdążę podjąć decyzję, teraz muszę jeszcze… „złowić złotą rybkę”. Tak mijają dni, tygodnie, lata, a my mamy ciągle jeszcze coś do zrobienia, co jest ważniejsze od Boga.
Uważaj na drugą miłość.
„Kiedy ktoś poznał łaskę Boga, to postawa „jeszcze tylko” jest o jeden raz za dużo”.
Były trzy polecenia, które Chrystus dał kościołowi:
Po pierwsze – wspomnij i się zastanów.
Czasem patrzenie wstecz może być szkodliwe jak dla żony Lota. Czasem może być korzystne: Syn marnotrawny wejrzał w siebie.
Po drugie – opamiętaj się.
Nie było harmonogramu rozpoczęcia opamiętania. Program brzmiał – natychmiast.
Chrystus chciał, aby kościół w Efezie zmienił kierunek. Mieli odwrócić się plecami do grzechu. Nie kazano im czekać, aż poczują wyrzuty sumienia lub skruchę, ale mieli uznać ocenę Chrystusa ich duchowego stanu: uważajcie na drugą miłość.
Po trzecie – Postępuj tak jak w pierwszej miłości.
Jest to wezwanie do zatrzymania się i posłuchania Boga. Bez obecności Ducha Świętego liderzy muszą polegać na rozrywce, umiejętnościach oratoryjnych i „chwytach” religijnych. Druga miłość skradła nasze oddanie i poświęcenie. Słabością dziś jest chwalenie się naszymi aktywnościami. Spójrzcie co robimy.
Uważaj na drugą miłość.
Możemy być tak zajęci robieniem „rzeczy kościelnych”, że zostawiamy Boga. Szatan nie jest zdenerwowany, jeśli prowadzisz „działalność religijną”. Nie jesteś dla niego zagrożeniem, o ile jesteś odłączony od źródła zasilania. Jeśli tylko wierzący rozpoczną rozpalanie duchowego ognia, przygasającego żaru, to włącza się alarm i pełna mobilizacja.
Mamy „złoty czas Bożej Łaski” i mając Chrystusa jako swego Pana, czuję się pewnie.
Chciałbym, aby ten werset, pobudził nas do zadania sobie pytania, co ja chrześcijanin straciłem z tego, co miałem na początku? Świeżość wiary, aktywność, entuzjazm, otwartość, pierwsza miłość – nie porzucajcie tych cech. Każdemu wierzącemu zagraża niebezpieczeństwo przyzwyczajenia, zwietrzenia, normalności w tym, co się z nami zdarzyło.
Nie musimy powracać w poczuciu skompromitowania, ale w poczuciu ogarniającej nas miłości Boga.
Prawda jest jednak taka, że kiedy doświadczasz nowego życia, nic innego nie może cię ponownie zadowolić.
Może przechodzisz przez trudny czas, chcesz rzucić to całe chrześcijaństwo. Może czujesz, że ludzie cię zawiedli i chcesz uciec od wszystkiego.
„A Bóg wszelkiej łaski, Ten, który was powołał do swej wiecznej chwały w Chrystusie Jezusie, po krótkotrwałych cierpieniach sam was odnowi, utwierdzi, umocni i ugruntuje” (1 Ptr 5,10).
„Nigdy nie dowiesz się, że Bóg jest wszystkim, czego potrzebujesz, dopóki Bóg nie będzie wszystkim, co masz”.
Zostaw drugą miłość i wróć do pierwszej.
Chrystus jest tym, który sprawi, że znów pójdziemy we właściwym kierunku. On z nas nie rezygnuje.
Uważaj na drugą miłość, by nie zastąpiła pierwszej.